Demjan na celowniku Górnika, Ljuboja może odejść, Hołota za tysiąc złotych, GPC ostro o bukmacherce

redakcja

Autor:redakcja

11 kwietnia 2013, 08:36 • 11 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd. W czwartkowej prasie może bez hitowych materiałów, ale naprawdę jest co poczytać. Zaczynamy.

Demjan na celowniku Górnika, Ljuboja może odejść, Hołota za tysiąc złotych, GPC ostro o bukmacherce
Reklama

FAKT

Boniek spotkał się z Fornalikiem.

Reklama

– Nie mam wam do przekazania sensacyjnych wieści. To była rozmowa dwóch ludzi, którzy odpowiadają za polską piłkę, ale rozmowa prywatna. Szczerze mówiąc, nie planowałem jej nawet, po prostu mam szereg spotkań, a trener też przyjechał do związku. Zaprosiłem go na filiżankę kawy i podyskutowaliśmy – powiedział Faktowi Boniek. ak widać na zdjęciach prezes i selekcjoner są w bardzo dobrych relacjach. Do budynku związku wchodzili z uśmiechami na twarzach. O posadę selekcjoner może być spokojny do czerwcowego meczu z Mołdawią. Panowie rozmawiali blisko dwie i pół godziny. – Musimy ze sobą rozmawiać, to normalna kolej rzeczy. Jak prezes z selekcjonerem. Złożyłem trenerowi Fornalikowi życzenia urodzinowe – dodał Boniek. Dziś Waldemar Fornalik obchodzi 50. urodziny. Prezes dał mu jeden z najlepszych prezentów, jakie można wymarzyć sobie od pracodawcy. Spokój.

Wyparło: Zabili mój ukochany klub

Wkurzony, rozgoryczony, załamany – te słowa oddają odczucia Wyparły po decyzji o wycofaniu zespołu z rozgrywek. – Kiedyś powiedziałem, że będę w ŁKS do końca mojego, albo klubu, niestety wykrakałem – mówi Faktowi bramkarz. W Łodzi zdobył mistrzostwo Polski, w europejskich pucharach grał przeciwko Manchesterowi United, ale najbardziej ceni sobie uznanie jakie zdobył wśród fanów. – Podczas wrześniowego meczu z Cracovią kibice wywiesili flagę z moją podobizną. Spełniło się moje marzenie. Wówczas nie przypuszczałem nawet, że tak szybko zniknie ze stadionów – przyznaje Bodzio W. Kibice cenią Wyparłę nie tylko za przywiązanie do barw klubowych, ale również za to, że nigdy nie wykłócał się o pieniądze. – Znajomi pukali się w głowę słysząc, że zrezygnowałem z części zaległości. To była spora kwota. W ten sposób chciałem pomóc. Nic to jednak klubowi nie dało, a ja po ogłoszeniu upadłości nie odzyskam już niczego – mówi.

Leśnodorski: Ljuboja może odejść

– Nie ukrywam, że pewne kwestie się zmieniły w porównaniu z poprzednią umową. Koniec z wysokimi premiami indywidualnymi dla piłkarza. Są dwa możliwe scenariusze. Albo Danijel przyjmie nasza ofertę, albo się nie dogadamy. Negocjujemy. Następne spotkanie z agentem piłkarza pod koniec kwietnia – mówi Faktowi prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Szef klubu ma inny pomysł na politykę premiowania zawodników. Pod tym względem Ljuboja jest na specjalnych zasadach – w kontrakcie ma wpisane gigantyczne bonusy np. 2 tysiące euro za strzelonego gola. – Danijel musi zrozumieć, że piłka nożna to sport zespołowy. Jeśli wygrywa drużyna, to mi się bardziej podoba drużynowy system premiowania. To jest bardzo ambitny piłkarz, ma bałkański charakter, którego czasem nie rozumiem. On oczywiście chciałby grać w każdym meczu, ale musi zrozumieć, że tak nie będzie. Nie zawsze wyjdzie w podstawowym składzie – dodaje prezes stołecznego klubu.

RZECZPOSPOLITA

Tekst o upadku فódzkiego Klubu Sportowego.

فKS wygląda teraz tak, jak jego stadion. Przy Alei Unii Lubelskiej zamykano kolejne sektory, bojąc się katastrofy budowlanej. فódź długo nie potrafiła się dogadać co do jednego stadionu dla فKS i Widzewa, na dwa osobne nie było pieniędzy i tak drugie pod względem wielkości miasto w Polsce pod względem piłkarskiej infrastruktury wylądowało na aucie. Teraz, kiedy jest bliskie podjęcia decyzji o budowie stadionu dla Widzewa i obiektu miejskiego, na którym grałby فKS, pada pytanie: po co? Przecież فKS zacznie grę w czwartej lidze. Prezydent فodzi Hanna Zdanowska w przyszłym tygodniu spotka się z prezesami obu klubów i wyda oświadczenie odnośnie do planowanych inwestycji. Nieoficjalnie wiadomo, że żałuje pomocy finansowej, jakiej trzy lata temu miasto udzieliło فKS na uniknięcie bankructwa. Te trzy lata były zmarnowane, lepiej, by klub wówczas upadł i być może do dziś odrodził się zdrowy. Do budowy obu stadionów zapewne trudno będzie przekonać radnych. Stadion miejski miał zarabiać 5 milionów złotych rocznie, a to był ambitny plan, nawet gdyby ŁKS grał w ekstraklasie. A przecież w Polsce spadek z ekstraklasy to dla większości zespołów śmierć kliniczna.

SPORT

Tomasz Hołota do wzięcia w najbliższym okienku za tysiąc złotych.

Taką sumę odstępnego wpisali w kontrakt piłkarza prezes Ireneusz Król i jego prawa ręka w klubie Wojciech Szala. Ponieważ Hołota, jak większość zawodników GKS-u, nie dostawał pensji, w momencie przejścia do Polonii upomniał się o swoje. Chciał odzyskać zaległych kilka tysięcy złotych. Król i Szala na zasadzie gentlemen agreement z zawodnikiem i jego menedżerem Tomaszem Kaczmarczykiem obiecali, że sprawa zostanie załatwiona do końca 2012 roku. Na wszelki wypadek, gdyby umowa nie została zrealizowana, w kontrakcie pojawił się zapis, że od stycznia pomocnik Polonii może odejść. Za tysiąc złotych. Już na początku roku Hołota mógł zabrać manatki z Konwiktorskiej. O transfer wypytywał się zachwycony piłkarzem Adam Nawałka, trener Górnika Zabrze, który pracował z tym piłkarzem w GKS-ie. Ale zawodnik postanowił zostać – dobrze się czuł na Konwiktorskiej, w gronie młodych, ambitnych piłkarzy. To był czas, gdy m.in. z podobnych przyczyn na przeprowadzkę do Hannoveru 96 nie zdecydował się Paweł Wszołek.

Rozmowa z Lewandowskim po ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

Czy euforia, która ogarnęła po awansie nie tylko piłkarzy, ale i cały Dortmund, może być waszym atutem w kolejnych meczach LM?
– Takie zwycięstwa powodują, że rzeczywiście można się poczuć mocniejszym. Ale i przed dwumeczem z Malagą byliśmy świadomi umiejętności, wiedzieliśmy, na co nas stać. Awans do najlepszej czwórki Europy wydawał się czymś wielkim, ale nie czuliśmy, że jest poza naszym zasięgiem.

Pamiętając ubiegłoroczne czwarte miejsce w grupie, przed początkiem tej edycji nie byliście faworytami meczów z Realem, Manchesterem City czy Ajaksem. Szachtar, którego pokonaliście w 1/8, też nie wydawał się gorszy. Przed ćwierćfinałem doskwierała wam rola faworyta?
– Przed rewanżem polskie gazety i portale pisały „Borussia musi, Malaga może”, w niemieckich nikt nie żądał od nas awansu kategorycznie. Zdawaliśmy sobie sprawę z szansy. I może dlatego podejmowaliśmy na boisku mniejsze ryzyko niż normalnie. Wiedzieliśmy, ile jest do stracenia, ile może kosztować błąd. Ale nauczyliśmy się roli faworyta. Na razie jesteśmy w czołowej czwórce Europy, jest przyjemnie, może być przyjemniej.

Czy, jeśli Borussia wygra Champions League, to w niej zostaniesz?
– Decyzji o przyszłości nie uzależniam od wyników. Chcę wygrać jak najwięcej. Kontrakt mam do czerwca 2014 r., więc koncentruję się na kolejnych meczach. Przyjdzie odpowiedni czas na decyzje.

SPORT

GKS Tychy nie obawia się „groźby awansu”.

– Groźba awansu nas nie przeraża. Oczywiście nie deklaruję, że będziemy walczyć o awans, nie napinamy się, ale widzimy, że na boisku nasza drużyna spisuje się bardzo dobrze – mówi katowickiemu „Sportowi” Henryk Drob, dyrektor ds. sportowych GKS-u Tychy. – To prawda, że nasz budżet jest jednym z najniższych w I lidze, ale w piłce nożnej, jak w biznesie, nieważne jest to, ile masz pieniędzy, ale jak je wydajesz, a raczej, w co inwestujesz – podkreśla Drob. Po awansie do I ligi kontrakty piłkarzy nie wzrosły. Jak będzie w przypadku kolejnego awansu?

GAZETA POLSKA CODZIENNIE

Tekst o bukmacherskich ustawkach w polskiej piłce.

Głośno też było o spotkaniu Jagiellonia Białystok–Pogoń Szczecin, które skończyło się zwycięstwem gospodarzy 1:0. Godzinę przed meczem na jednym z forów bukmacherskich użytkownik „qwerty” podał swoje typy: „W meczu będzie czerwona kartka, w meczu będzie podyktowany rzut karny”. Miał rację w jednym, jak i w drugim. Szybko stało się to hitem internetu, w sieci zawrzało. فut szczęścia czy użytkownik „qwerty” wiedział dobrze, co zdarzy się w meczu? Nie wiadomo, nie chciał ze mną o tym rozmawiać. Udało mi się jednak sprawdzić, że pochodzi… ze Szczecina. Zaskakujący zbieg okoliczności. Dlaczego w polskiej ekstraklasie wciąż mecze miałyby być ustawiane? Wszystko rozbija się o pieniądze. Kryzys dopadł kluby, nawet te największe, jak Wisła Kraków czy Śląsk Wrocław. W mniejszych zespołach sytuacja jest jeszcze gorsza. Zaległości sięgają kilku miesięcy. Wszystko to sprawia, że ustawienie kilku rzutów rożnych staje się łatwą sytuacją do szybkiego zarobku. – Dużo w zeszłej rundzie mówiło się o Podbeskidziu. Mówiło w wąskim gronie bukmacherów. Podobno piłkarze źle dogadywali się z trenerem Kasperczykiem i chcieli go zwolnić, zaczęli więc odpuszczać mecze u bukmachera. Dwa razy w tamtej rundzie dostałem cynk, że Podbeskidzie odpuszcza mecz – mówi Marcin. Dodzwoniłem się do Mateusza Bąka, byłego zawodnika Podbeskidzia: – Nie ma szans, byłbym w szoku, gdyby to okazało się prawdą. Po tych wszystkich aferach nikt już by się nie odważył w Polsce robić czegoś takiego – mówi Bąk.

POLSKA THE TIMES

Margaret Thatcher a sprawy angielskiej piłki.

Nie lubiła piłki nożnej, prawie wycofała reprezentację swojego kraju z mistrzostw świata, znienawidzili ją kibice (zwłaszcza ci biedniejsi). Ł»aden angielski premier nie zrobił jednak więcej dla tego sportu niż Margaret Thatcher. Bez niej Premier League nigdy nie stałaby się najbogatszą i najmocniejszą ligą świata. Zmarła w tym tygodniu Ł»elazna Dama sprawiła, że angielskie stadiony zmieniły się nie do poznania. Nie było to łatwe – gdy w maju 1979 roku obejmowała stanowisko, tamtejsza piłka na pozór miała się całkiem nieźle. Reprezentacja dopiero co przegrała co prawda kolejne eliminacje do mistrzostw świata (w 1978 roku, na mundial cztery lata wcześniej nie pojechała za sprawą Polaków i legendarnego meczu na Wembley). Tamtejsze kluby święciły jednak triumfy, Puchar Europy (pierwowzór Ligi Mistrzów) zdobywały FC Liverpool i Nottingham Forest. Kilka lat później Aston Villa… Tak naprawdę była to jednak tylko fasada skrywająca smutną prawdę. Angielska piłka była poważnie chora – mecze rozgrywano na przestarzałych i cuchnących moczem stadionach. Dość powiedzieć, że w 1985 roku od rzuconego niedopałka zapaliła się drewniana – zbudowana na początku XX wieku – trybuna w Bradford (zginęło 56 osób).

DZIENNIK POLSKI

Małecki po meczu ze Śląskiem w mocniejszych słowach.

Co się z Wami działo w pierwszej połowie?
– To był dramat. Wyglądało to makabrycznie. Nie wiem, co było powodem tego, że w pierwszej połowie zagraliśmy tak katastrofalnie. Może stało się tak dlatego, że szybko straciliśmy bramki? Tak naprawdę do przerwy mogliśmy przegrywać 0:3, albo nawet 0:4.

Może stawka meczu Was paraliżowała?
– Nie wiem, co się działo. Po raz ostatni czułem się tak po przegranym meczu z APOEL-em w Nikozji (w eliminacjach Ligi Mistrzów – przyp. red), gdzie w pierwszej połowie nie „powąchaliśmy” piłki. Tu było tak samo. Nie ma jednak wytłumaczenia.

Co się działo w przerwie?
– Były ostre słowa. Powiedzieliśmy sobie, że jak tak samo zagramy w drugiej połowie, to cała Polska będzie się z nas śmiała. Mówiliśmy, że jeśli tak nadal mamy grać, to lepiej nie wychodzić na drugą połowę. Po przerwie pokazaliśmy jednak charakter. Wydaje mi się, że w drugiej połowie już dominowaliśmy na boisku i szkoda, że nie zdobyliśmy bramki dającej wyrównanie. Ale nadal jesteśmy w grze.

SUPER EXPRESS

Jeszcze jedna rozmówka z Robertem Lewandowskim.

Opadły już emocje po tym niesamowitym meczu?
– Takie sytuacje nie zdarzają się często. Końcówka była po prostu niewiarygodna. Po drugiej bramce dla Malagi czułem, że będzie trudno. Ale nigdy nie straciliśmy wiary w to, że awansujemy. Futbol jest piękny i my to odczuliśmy. Podobny mecz – zachowując oczywiście proporcje – miałem w Lechu Poznań, kiedy to strzeliliśmy Austrii Wiedeń gola na wagę awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej w ostatniej minucie dogrywki.

Jak świętowaliście?
– Spotkaliśmy się krótko po meczu, ale zmęczenie było tak duże, że szybko rozjechaliśmy się do domów. We mnie emocje były takie, że długo nie mogłem zasnąć. Podejrzewam, że koledzy z drużyny też mają za sobą nieprzespaną noc. Dobrze, że środowy trening był trochę później i każdy mógł trochę ochłonąć. Od razu po meczu nie widzieliśmy się z trenerem, ale podejrzewam, że był rozemocjonowany podobnie jak my.

Czy fakt, że gola na 3:2 strzeliliście ze spalonego, mąci waszą radość?
– Wychodzi na zero, bo przecież drugi gol dla Malagi również był ze spalonego. Nikt więc nie może mieć żadnych pretensji. Teraz to nie ma znaczenia, jesteśmy w półfinale i tyle. Kiedy strzeliliśmy zwycięskiego gola, sprawdziłem, czy sędziowie go zaliczyli, a potem się cieszyłem. Miałem jednak w głowie to, że trzeba wytrzymać jeszcze minutę do końca.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Robert Demjan na celowniku Górnika Zabrze.

Słowacki napastnik jest numerem 1 na liście życzeń Ślązaków. Nieoficjalnie wiemy, że działacze Górnika już w zimie negocjowali z nim warunki kontraktu. Po cichu nawet liczono, że zawodnik skróci ważny do 30 czerwca kontrakt z Podbeskidziem i przeniesie się do Zabrza. Przy Roosevelta uważano bowiem, że Demjan idealnie nadaje się na następcę Arkadiusza Milika. – Świetnie gra tyłem do bramki. Drugiej takiej dziewiątki w naszej lidze nie ma – mówi prezes Podbeskidzia Wojciech Borecki. – Ktoś powie, że Robert jest już po trzydziestce, ale znam wyniki jego badań i wiem, że nie jest wyeksploatowany. Mówicie, że chce go Górnik, a ja wiem, że zainteresowana jest nim również Jagiellonia. Tam z kolei miałby zastąpić Tomka Frankowskiego. My jednak również będziemy chcieli powalczyć o zatrzymanie Demjana. Zimą, podobnie jak zabrzanie, rozmawialiśmy z jego menedżerem, ale jego propozycja była nie do zaakceptowania – dodał szef klubu z Bielska.

Latem szykują się duże zmiany w Legii Warszawa.

Priorytetem letnich transferów będą perspektywiczni polscy piłkarze plus gracze z Fluminense Rio de Janeiro. Kilku wiekowych zawodników opuści drużynę, a ci, którzy nie rokują, dostaną zielone światło na poszukiwanie nowego klubu. Mimo słabej formy, nie jest zamknięty temat przyjścia Marcina Wasilewskiego. Natomiast decyzje w sprawie pozostania Danijela Ljuboi, Ivicy Vrdoljaka i Inakiego Astiza zostaną podjęte w ciągu miesiąca. Marek Saganowski, o ile zdrowie będzie mu dopisywać, może być pewny propozycji przedłużenia umowy. Prezes Bogusław Leśnodorski nie zamierza rezygnować z drenowania polskiego rynku. Zimą, wyłączając Bartosza Bereszyńskiego, sprowadzał doświadczonych piłkarzy z ekstraklasy (Tomasz Jodłowiec, Tomasz Brzyski, Wladimer Dwaliszwili). – Rozmawiamy z kilkoma perspektywicznymi zawodnikami – mówi prezes lidera ekstraklasy. Legia ma kilku kandydatów, m.in. Mariusza Stępińskiego, Bartłomieja Pawłowskiego. Chętnie sprowadziłaby też Pawła Olkowskiego. Przy فazienkowskiej są jednak świadomi, że jeśli Adam Nawałka miałby rozpocząć pracę w Wiśle, będzie chciał tego ostatniego ściągnąć na Reymonta.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama