Bukmacherzy nie mają wątpliwości: Real, Borussia, Bayern i Barcelona – tak już dziś wieczorem powinien wyglądać zestaw półfinalistów Ligi Mistrzów. Pytanie: czy na pewno? A jeśli nawet, czy środowe mecze są w stanie przynieść taką dawkę emocji jak wczorajszy Dortmundu?
Bayern jedzie do Turynu w jednym celu – dokończyć dzieła zniszczenia. Zwycięstwo 2:0 w Monachium, absolutnie nieprzypadkowe, które mogło być przecież jeszcze bardziej okazałe, daje Bawarczykom oczywistą przewagę. Wyruszają w komfortowej sytuacji, bo nie dość, że z dużą zaliczką, to jeszcze z tytułem mistrza Niemiec, formalnie zapewnionym w ostatniej kolejce. Jak donosi niemiecka prasa – tym razem nie było hucznego świętowania. Koronacja odbędzie się dopiero po spotkaniu z Augsburgiem w 33. kolejce ligi. Bastian Schweinsteiger mówi: – Uważam, że już w pierwszym meczu z Juventusem powinniśmy strzelić o jedną bramkę więcej.
W Turynie trwa wielkie pompowanie nastrojów.
Trener Conte zapowiada „Chcę widzieć na boisku sportową złość i piekielny spektakl”, a o dwa kroki dalej posuwa się Mirko Vucinić, zdobywca dwóch bramek dla Juve w ostatnim meczu ligowym. – To będzie wojna z Niemcami! Nie będzie żadnej przyjemnej atmosfery dla Bayernu. Zamierzamy biegać do ostatniego tchu – deklaruje, robiąc pożywkę dla tabloidów. „Wojna z Niemcami” brzmi imponująco i dobrze się sprzedaje, choć rywale z Monachium kręcą głowami i wyglądają na – kto wie – chyba wręcz lekko zbulwersowanych. – To bardzo niefortunna wypowiedź – twierdzi Jupp Heynckes, a w ślad za nim idzie Karl-Heinz Rummenigge, który moralizuje, że słowa „wojna” oraz „futbol” nigdy nie powinny być używane w jednym kontekście. W obu ekipach trwa więc przedmeczowy teatr. Małe piłkarskie aktorstwo, choć tylko Bawarczycy mogą uprawiać je z uśmiechem na ustach. Włosi nie dość, że faktycznie muszą rzucić się rywalom do gardeł, mają jeszcze realny problem personalny, bo z powodu nadmiaru kartek ze składu wypadli podstawowi zawodnicy – Vidal oraz Liechsteiner.
Krótka piłka – Bayern musi skupić się po prostu na tym, aby nie powtórzyć rewanżu z Arsenalem. Tylko tyle i aż tyle. Nawet po włoskiej stronie nie brakuje takich, którzy nie bardzo wierzą, że po raz drugi może potknąć się tak bardzo, by roztrwonić wypracowaną przewagę. – Ma wszystko, żeby stać się jedną z największych piłkarskich potęg. Wręcz zdominować europejskie rozgrywki – uważa Marcello Lippi. A statystycy przypominają, że Juventus przegrywając 0:2 w pierwszym meczu nigdy na tym etapie rozgrywek nie potrafił podnieść się i zwyciężyć.
Historię ma po swojej stronie także Barcelona, która w europejskich pucharach nie przegrała na własnym boisku od spotkania z Rubinem Kazań w 2009 roku. Pięć ostatnich ćwierćfinałów Ligi Mistrzów rozgrywanych na Camp Nou przynosiło wielkie strzelanie gospodarzy, którzy odprawiali z kwitkiem Schalke, Bayern, Arsenal, Szachtar oraz Milan, aplikując im łącznie 17 goli.
Miejscowe dzienniki domagają się Messiego. Informują, że Argentyńczyk czuje się dobrze i może wystąpić z Paris Saint Germain. Pierwsze diagnozy mówiły nawet o trzech tygodniach pauzy, ale w międzyczasie okazało się, że można zniwelować ją nawet do dziesięciu dni pauzy. W ostatnim meczu ligowym z Mallorcą nie objawiła się „Messidependencia”, gole na zmianę strzelali Sanchez i Fabregas, ale z drugiej strony… gdzie Mallorca, a gdzie Paryż. Graham Hunter, autor świetnej książki o kulisach sukcesów Barcelony, trzeźwo zauważa, że ewentualna nieobecność Messiego nie może stać się najważniejszym tematem przed dzisiejszym meczem. Remis na Parc de Princes sugeruje, że sprawa awansu jest otwarta. I pomijając już fakt, że Hiszpanie mieli swoje liczne szanse, a także, że bramka Ibrahimovicia padła ze spalonego, po raz kolejny pokazali pewną słabość jaka nimi targa. Barca zarówno w rozgrywkach ligowych jak i pucharowych traci w tym sezonie więcej goli niż w poprzednim. – Widać, że intensywność pressingu wyraźnie spadła – przytakuje Hunter. – Częściowo ma to związek z wiekiem drużyny, częściowo prawdopodobnie ze zmęczeniem materiału. Barcelonie udało się zachować czyste konto w trakcie pamiętnej remontady z Milanem, jednak jedynie ktoś zaślepiony przez klubowe kolory mógłby zignorować fakt, że Niang w stuprocentowej sytuacji trafił w słupek, zaś po strzale Robinho piłkę przed zatrzepotaniem siatce powstrzymała jedynie interwencja Alby.
Hunter podkreśla problem. Odwraca uwagę od Messiego i nawołuje, że to defensywa wymaga zastanowienia, a nie tylko personalna układanka w ataku. Szczególnie w sytuacji, w której prawdopodobnie do końca sezonu wyeliminowany jest Puyol, a kontuzję wciąż leczy Mascherano. Na horyzoncie wśród obrońców zostają więc Pique czy… Marc Bartra, a to już samo w sobie sugeruje, że tym razem defensywne luki powinien łatać jednak Sergio Busquets.
Francuskie media rozpisują się dziś o Davidzie Beckhamie. Powinien zagrać w pierwszym składzie czy bezpieczniej posadzić go na ławce? Przecież nie zagra Matuidi. Może więc warto postawić na doświadczonego Anglika i wesprzeć go Verrattim – dywagują. Z jednej strony wizja gry, chirurgiczna precyzja w nodze, a z drugiej jednak niepewność w ocenie „Becksa”. – Bardzo ważna będzie koncentracja w obronie. Nie możemy stracić gola, a w ataku pokazać charakter. Mamy zawodników, którzy potrafią zadać ból przeciwnikowi – mówi Thiago Silva. – Barca zawsze jest faworytem, niezależnie od rywala. To najlepszy zespół świata. Jestem pasjonatem futbolu i uwielbiam patrzeć na jej grę, ale niestety teraz muszę zmierzyć się z nią na boisku.
W Paryżu wszyscy zgodnie podkreślają, że nie ma dla nich lepszej nauczki od ostatniego spotkania Barcelony z Milanem. Ale wyciągnąć wnioski to jedno, a wprowadzić w życie, to drugie.
BUKMACHERKA NA LIGĘ MISTRZÓW:
Juventus Turyn – Bayern Monachium 1×2 – typuj w BET-AT-HOME >>
Sprawdź kursy na zdobywców bramek w EXPEKT >>
FC Barcelona – Paris Saint Germaina 1×2 w BETCLIC >>
Zobacz wysokie kursy na liczbę bramek w COMEON >>




