Radni sejmiku województwa zadecydowali: Stadion Śląski jednak powstanie. Inwestycja musi zostać dokończona. Jasne, że musi zostać! Przecież każde inne rozwiązanie byłoby teraz – delikatnie mówiąc – społecznie mało popularne. Prace stanęły w miejscu półtora roku temu. Cała 18-letnia jak dotąd modernizacja (właściwie – ciągła modernizacja modernizacji) pochłonęła kilkaset milionów złotych i prosty lud nigdy by takiego marnotrawstwa panom politykom nie wybaczył. Prosta sprawa: skoro wpompowano w stadion już taką kasę, kiedyś musi się dać na nim przeciąć wstęgę.
Jak informuje katowicki oddział Gazety Wyborczej, korekty w projekcie i naprawa powstałej już konstrukcji (czytaj: zrobienie tak, by dach jednak się nie zawalił) będą kosztować 121 milionów złotych, a ukończenie prac planowane jest najwcześniej na rok 2015 (czyli w praktyce należy dorzucić pewnie jeszcze ze dwa lata, pod warunkiem, że na jaw nie wyjdzie jakiś kolejny bubel).
Najgorsze w tej całej sytuacji jest jednak całkiem co innego. Tak naprawdę każda podjęta dziś decyzja – zarówno ta, że trzeba budować dalej, jak i ta, żeby już więcej nie budować – byłaby decyzją złą i w niedługim czasie z pewnością mocno krytykowaną. Pachnie profanacją, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że skoro w okolicy powstał cały szereg innych klubowych stadionów, najlepszą opcją było Śląski… zburzyć i nie próbować odbudowywać wcale. Tyle że na to już za późno. Teraz można już tylko zostawić w stanie surowym i stracić setki milionów złotych albo dokończyć… i za moment tracić kolejne.
Na dziś nikt nie jest przecież w stanie stwierdzić, ile obiekt będzie kosztował ostatecznie. Co więcej nikt nie wie jakie będą jego koszty utrzymania, kiedy już będzie przyjmował ludzi, ani nie wie jak zapewnić, że będzie on rentowny – co będzie się na nim na bieżąco działo i jak ma na siebie zarabiać, żeby nie stać się studnią bez dna na następne długie lata. Oczywiście można mieć do niego sentyment kibicowski. Można wychodzić z krótkowzrocznego założenia „lepiej mieć stadion niż go nie mieć”, ale gdzieś tam na drugim planie ciągle będzie rozbrzmiewać pytanie:
Po co?
Dla kogo jest ten stadion? Górnik Zabrze właśnie przebudowuje własny. W Gliwicach tyle co powstał nowy, idealny na możliwości Piasta. GKS Katowice nie wygląda jakby miał aspiracje, żeby w najbliższych latach grać w poważną piłkę, a do tego prezydent Chorzowa zapowiada, że niebawem ruszy modernizacja obiektu Ruchu. Władze „Niebieskich” oczywiście ciągle mówią o chęci gry na Stadionie Śląskim, wiążą z tym nadzieje, widzą szansę na rozwój klubu, ale nawet jeśli… czy to wystarczający powód? Jak dla nas, opcje są tylko dwie: albo skandalicznym marnotrawstwem jest modernizacja wszystkich poszczególnych piłkarskich obiektów śląskiej aglomeracji, albo niekończąca się przebudowa SŚ. Jedno albo drugie.
Nagle w odległości kilkunastu kilometrów za państwowe pieniądze (bo przecież nie prywatne) powstaje stadion za stadionem. Niestety samymi stadionami, co już chyba widać, polskiej piłki nie zbawimy. A ktoś utrzymać je będzie musiał.