Dobre wiadomości w Polsce głównie 1 kwietnia. Majewski w Zimbabwe, Małek i Borski kończą kariery. Wolelibyśmy to przeczytać jutro. Niestety, występ Wisły Kraków nie był żartem na Prima Aprilis, tylko realnym wyznacznikiem wartości tej drużyny. To nie komicy przebrali się za zawodników „Białej Gwiazdy”, nie kręcono „Ukrytej Kamery” i nie testowano reakcji tych, którym przypadło oglądanie skeczu – to naprawdę grały sowicie opłacane gwiazdy. Kto nie uciął komara w pierwszej połowie, ten powinien dostać nagrodę za wytrwałość. Kiedy wydawało nam się, że nikt w tej kolejce nie skompromituje się bardziej niż Śląsk, na scenę wszedł zespół Kulawika.
Zazwyczaj problem z celnym podaniem ujawnia się przy trzecim albo czwartym zagraniu. Dla wiślaków wyczynem było już pierwsze. Czy da się gorzej grać w piłkę? To bardzo wątpliwe. Jednak bardzo aktualne pozostaje pytanie: czy większym wstydem jest grać jak Wisła, czy może z taką Wisłą tylko zremisować? Nie mamy zdania. Łukasz Surma po ostatnim gwizdku powiedział, że Lechia zagrała najlepszy mecz w sezonie, ale jednak warto tonować te nastroje: szanowny panie Łukaszu, wy zremisowaliście 0:0 z przeciwnikiem, który powinien zebrać łomot nawet od zespołu Sióstr Salezjanek. Pareiko wcale nie musiał popisywać się nadzwyczajną klasą (i całe szczęście, już jej chyba nie posiada), tylko miał całkiem spokojne popołudnie, raptem ze dwa albo trzy uderzenia z dystansu do wyłapania. O ile więc Lechia gniotła Wisłę w środku pola, o tyle koniec końców nie ma się czym chwalić. Element skierowania piłki do siatki jest jednak w futbolu kluczowy, chociaż niektórzy o tym zapominają.
Lechii brakuje napastnika. Mało która drużyna w lidze ma tak słabo obsadzoną tę formację. Dzisiaj żądlić miał Piotr Wiśniewski, ale przyznajmy szczerze: jeśli ktoś w wieku 31 lat ma piętnaście goli na poziomie ekstraklasy, to Linekerem już nie zostanie. Zastanawialiśmy się przez moment, kto w ataku ma taką bryndzę jak Lechia i wyszło nam, że odkąd Bełchatów przywrócił do gry Dawida Nowaka, to chyba już tylko Pogoń Szczecin, no i może Śląsk Wrocław. W Gdańsku więcej goli niżâ€¦ jednego w tym sezonie wbili tylko Traore (odszedł), Ricardinho i wspomniany Wiśniewski. Nie śledziliśmy, co się stało z Grzegorzem Rasiakiem, ale chyba został zwyczajnie odpalony. To prawda, że w ostatnim czasie kaleczył futbol, ale w przypływie desperacji pomyśleliśmy: lepszy taki napastnik niż żaden.
Wygrał Lech Poznań i potwierdził, że jeśli ktoś będzie się bił z Legią o mistrzostwo kraju, to tylko on. Mecz w Szczecinie był dla poznaniaków miły, lekki i przyjemny, ich piłkarska wyższość nie podlegała dyskusji. Owszem, pierwszy gol padł po minimalnym spalonym, ale tak czy siak zwyciężył zespół ZDECYDOWANIE lepszy. Tonew raz jeszcze potwierdził, że chyba nikt nie ma w lidze takiej powtarzalności przy uderzeniach z dystansu jak on (umówmy się, nie jest to wielkie osiągnięcie, ponieważ w tej lidze prawie nikt nie umie huknąć z 20 metrów). Wreszcie przebudził się też Lovrencsics, którego udane mecze wprawdzie ciągle można policzyć na palcach jednej ręki, ale który też ciągle wzbudza nadzieje. Było to dziesiąte w tym sezonie zwycięstwo „Kolejorza” na wyjeździe, a więc mowa o wyniku niewiarygodnie dobrym.
Pogoń zaprezentowała się tragicznie. W ataku biegał Djousse, który – tak nam się zdaje – chyba nic nie umie. Pernis puszczał wszystko, co leciało w bramkę, obrona nie broniła, a pomoc nie pomagała. Dariusz Wdowczyk będzie miał tam pełne ręce roboty, ale obawiamy się, że przy takiej kadrze to bez pomocy „Blachy” będzie trudno o satysfakcjonujące wyniki. Największy plus jest taki, że wielu zawodników jest już w podeszłym wieku, więc wiecznie grać nie będą. A największy minus – że nowych będzie szukał ten sam człowiek, czyli bodajże Grzegorz Smolny.
Problemów Pogoni narobili też kibice, którzy naprawdę sądzili, że rzucanie śnieżkami to fajna zabawa, dlatego zgadujemy, że następny mecz rozgrywany w Szczecinie mogą obejrzeć sprzed telewizora.
Najciekawszy był mecz w Lubinie, gdzie rzutem na taśmę wygrał Ruch Chorzów. To niezwykle ważne trzy punkty, bo przecież już niedługo spotkanie „Niebieskich” z Podbeskidziem. Można sobie wyobrazić, jak nerwowo zrobiłoby się przy Cichej, gdyby bielszczanie w tabeli doskoczyli na cztery punkty. Cały wysiłek drużyny w meczu z Zagłębiem mógł – i powinien – zawalić Marcin Baszczyński, w ostatnim czasie strasznie nadpobudliwy na boisku. Po każdej, nawet najmniej istotnej decyzji sędziego, skacze jak oparzony, coś wrzeszczy, generalnie pachnie to trochę psychiatrykiem. Dzisiaj w samej końcówce – przy stanie 2:2 – w polu karnym chamsko uderzył łokciem Arkadiusza Woźniaka, za co powinien wylecieć z boiska (plus oczywiście rzut karny). Sędzia tego nie zauważył, a „Baszczu” o dziwo akurat tego przeoczenia nie oprotestował.
To było specyficzne 90 minut. Dwóch stoperów Zagłębia opuściło boisko z powodu kontuzji, Cotra strzelił jedną z najdziwniejszych bramek samobójczych, jakie kiedykolwiek widzieliśmy – był kompletnie nieatakowany i głową skierował piłkę tuż koło (własnego) słupka. Adrian Błąd zdobył dwa gole i dostał dwie żółte kartki, a komentatorzy chwalili Macieja Jankowskiego z Ruchu, który wyróżniał się tym, że nie istniała dla niego taka okazja, której nie byłby w stanie zmarnować. Najważniejszego gola wbił Smektała grając „na ścianę” z Gliwą. Gliwa sprawia wrażenie bramkarza, który kiedyś w czasie meczu zejdzie na zawał serca.
Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów 2:3
(Błąd 10, 54 – Cotra 52 (s.), Janoszka 55, Smektała 90)
Zagłębie: Gliwa 3 – Widanow 3, Banaś 2 (38. Rakowski 2), Godal 5 (50. Nhamoinesu 5), Cotra 4 – Błąd 7, Jeż 6, Bilek 5, Hanzel 4, Małkowski 3 (81. Abwo) – Woźniak 3.
Ruch: Pesković 5 – Djokić 3, Baszczyński 2, Stawarczyk 4, Konczkowski 3 – Janoszka 4, Panka 4, Malinowski 4 (70. Szyndrowski 4), Starzyński 6, Zieńczuk 4 (78. Smektała) – Jankowski 2 (90. Kuświk).
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 0:0
Lechia: Buchalik 5 – Deleu 5, Bieniuk 5, Janicki 5, Brożek 4 – Ricardinho 2 (86. Kacprzycki), Pietrowski 4, Surma 4, Machaj 2 (80. Duda), Buzała 3 – Wiśniewski 3.
Wisła: Pareiko 5 – Jovanović 3, Chavez 4, Głowacki 5, Jaliens 5 – Małecki 2, Wilk 2, Sobolewski 2, Garguła 1 (86. Chrapek), Kosowski 1 (63. Sarki 2), Boguski 1 (64. Genkow 3).
Pogoń Szczecin 0-2 Lech Poznań
(Kamiński 28, Tonew 48) 


Pogoń: PerniŁ¡ 2 – Tadrowski 3, Hernâni 4, Noll 3, Pietruszka 4 (19 Lewandowski 3) – Budka 2, Rogalski 3, Akahoshi 3, Andradina 2 (73 Chałas 2), Kolendowicz 1 (60 Murayama 1) – Djoussé 2.

Lech: Burić 5 – Ceesay 6, Wołąkiewicz 6, Kamiński 6, HenrÃquez 5 – Lovrencsics 7, Murawski 5 (72 ÄurÄ‘ević 5), Trałka 5, Hämäläinen 2 (61 Linetty 4), Tonew 7 (81 Możdżeń) – Teodorczyk 6.