Polski Facebook i Twitter zostały ostatnio zalane przez masę „fejkowych” kont. Nie wiemy do końca, jaki ludzie mają cel, podszywając się pod Macieja Jankowskiego, Tomasza Musiała czy Arkadiusza Piecha, ale fakty są takie, że kolejne konta powstają jak grzyby po deszczu. Nie spodziewaliśmy się jednak, że ktoś tak szybko i tak – hmm – frajersko – da się podpuścić „sztucznemu” Ireneuszowi Królowi, którego „twórca” nawet napisał, że to nieoficjalny profil. A jak nieoficjalny, to można jechać, jak popadnie.

Jeśli ktoś śledzi to konto, od początku wiedział, że to jedna wielka beka. Tak jak legendarny już fejsowy Zdzisław Kręcina lub twitterowy Franciszek Smóda. Większość logicznie myślących albo celowo wchodziła w dyskusję z „fejkiem”, ot tak, dla jaj, albo – żeby nie tracić czasu na pierdoły – po prostu go olewała. Większość, ale nie dziennikarze „PS”. Oni nie dość, że z poważną miną studiują i rozkładają na czynniki pierwsze każdy wpis, to jeszcze… zacytowali go w dzisiejszym wydaniu gazety.
Wracam do gry – napisał wczoraj po południu Ireneusz Król na swoim profilu Facebook’owym. Tak zareagował na informację, że wygrał proces ze skarbem państwa i dzięki temu spółka Ideon otrzyma 55 mln zł (z odsetkami) odszkodowania. Kilka dni temu informował, że widać światełko w tunelu w jego trudnej sytuacji finansowej, a wczoraj rano zapewniał, że do bankructwa daleka droga. Wygrany proces ma być potwierdzeniem jego deklaracji.
(…)
Czy oznacza to koniec finansowych kłopotów Polonii? To jest w tej chwili najważniejsze pytanie, jakie zadają sobie piłkarze, pracownicy klubu, którzy od wielu miesięcy czekają na zaległe wynagrodzenia i kibice. Deklaracja Króla na Facebooku może dawać im nadzieję, że tak się stanie, jednak na razie w tej sprawie nie ma żadnych decyzji.
Hmm… A nam wydaje się, że za potwierdzenie wygranego procesu posłużą przelewy, a nie komentarz pryszczatego 16-latka, który puszcza w eter info jako Ireneusz Król, a potem dumny jak paw pędzi na osiedle pochwalić się kumplom. Dziennikarze „PS” mają jednak poczucie humoru jak Mariusz Rumak, więc musimy ich ostrzec. Tak z troski, na wszelki wypadek, zanim zasiądą dziś przed klawiaturami. Franciszek Smuda nie szydzi dzień w dzień z reprezentacji, a Zdzisław Kręcina nie wybrał nowego papieża ani nie walczy o cypryjskie banki.