Reklama

Obraniak narobił rabanu. Miał fatalny tydzień, ale nie z powodu wyniku…

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2013, 13:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedy piłkarz reprezentacji najbardziej nabiera na wartości? Oczywiście kiedy nie gra. Można więc się teraz dowiedzieć, że “gdyby z Ukrainą zagrał Celeban, to byłoby lepiej”, a gdyby Celeban jednak jakimś cudem zagrał, wtedy oczywiście górę wzięłaby inna opcja pt. “szkoda, że nie wystąpił Komorowski, może byśmy nie przegrali”. I tak dalej.
Idą więc w górę akcje nieobecnych i na tej zasadzie poszybowały też notowania Ludovica Obraniaka. Wiecznie nabzdyczony Francuz wrócił do ojczyzny – jak wyznał – z wielką ulgą i radością, bo za nim fatalny tydzień. Fatalny nie dlatego, że kadra PZPN przegrała z Ukrainą i że strzelając w sytuacji sam na sam z kilku metrów nie zdobył gola (o tym nie wspomina), ale ponieważ okazało się, że Ludo nie jest świętą krową i można go posadzić na ławkę. Na to najwidoczniej nie był przygotowany psychicznie. Niektórzy się za Obraniakiem wstawiają, na tej samej zasadzie, na jakiej nie brakuje też tych, którzy twierdzą, że “Smuda by to wszystko poukładał”. Ludzie mają krótką pamięć, co zresztą w większej skali obserwujemy w czasie wyborów parlamentarnych.

Obraniak narobił rabanu. Miał fatalny tydzień, ale nie z powodu wyniku…

Obraniak cieszy się, że jest już w domu, z daleka od złego Waldemara. Szacunku dla kolegów z zespołu – tych, którzy długo czekali na swoją szansę i po prostu w końcu ją dostali – Francuz najwidoczniej nie ma za grosz. Podobnie jak drugi z zaciągu znad Sekwany – Damien Perquis – który przecież nie tak dawno opowiadał, jaki to szkoleniowiec niesprawiedliwy, że śmie sadzać go na ławce i wystawiać innych. Dwójka z Francji czuje się notorycznie niezrozumiana – w przenośni, ale i w sensie ścisłym – co tylko każe zasugerować, że gdyby wybrali grę dla swojego kraju, to może byłoby z górki.

Jeśli Obraniak tak reaguje na pierwszy prztyczek, to nic dziwnego, że nie jest uwielbiany przez resztę zespołu. Trudno czuć sympatię do kogoś, kto widzi tylko czubek własnego nosa. Usiadłeś na ławce? Powiedz, że postarasz się z niej wstać i kibicuj kolegom. Teraz gra Majewski, więc chociaż udawaj, że mu życzysz szczęścia. Niestety, Obraniakowi bardziej wychodzi strzelanie fochów niż strzelanie bramek. Facet wraca ze zgrupowania, w trakcie którego reprezentacja do minimum zmniejszyła szanse na awans do finałów MŚ, ale w mediach płacze nie z tego powodu, tylko z tego, że grzał ławę. Widać, że nie interes kadry, ale ten własny jest dla niego kluczowy. Naprawdę, przemyślmy to – przesiedział gostek jeden mecz na ławce i już narobił rabanu, że mu źle. Przecież to żart i kpina.

Obrońców też ma kiepskich. Na łamach “PS” odezwał się mieszkający we Francji Tadeusz Fogiel: “Przed wejściem na murawę w meczu z Ukrainą Ludovic Obraniak rozgrzewał się zaledwie dwie i pół minuty, gdy było minus 12 stopni. Jak w takiej sytuacji mógł coś wnieść do gry? Ludovic był zaskoczony, że musiał wejść po tak krótkim czasie rozgrzewki. Myślał, że zaraz wróci na ławkę, a on musiał grać. Gdy wszedł na boisko, nie czuł ani gry, ani piłki”. I dalej: “Jeśli selekcjoner nie uzgodnił z Obraniakiem posadzenia go na ławce w meczu z San Marino, to wygląda to na celowe upokorzenie tego zawodnika”. Po prostu facet jest nad Wisłą permanentnie upokarzany – aż dziwne, że wytrzymuje te wszystkie szykany i chce tu ciągle wracać. Bo – niestety – chce. Tak zapewnia – że wróci.

Na szczęście może temu zapobiec Waldemar Fornalik.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...