Do sędziowskiego spisku dołączyli obrońcy Miedzi – niedziela w pierwszej lidze

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2013, 17:42 • 3 min czytania

Pierwsza liga w ten weekend prezentowała się dokładnie tak, jak powinna wyglądać co tydzień. Delikatnie, bez szaleństw, dwa mecze w sobotę, dwa mecze w niedzielę, ładne, wypełnione kibicami stadiony w Krakowie i Bydgoszczy, sporo goli, sporo emocji. Gdzieś między gorzką, ciepłą wódką (Ukraina), a skromną, nieszczególnie sycącą i niesmaczną zakąską (San Marino) zdołaliśmy więc wepchnąć oglądanie Zawiszy z Miedzią.
Pierwszy nasuwający się po meczu wniosek – sugerowany przez niektórych kibiców z Legnicy spisek sędziowski, który miał na celu zablokowanie awansu ich klubu do Ekstraklasy, zdołał zwerbować do współpracy również dużą część spośród zawodników Miedzi. Z pewnością całą obronę, a nie mamy pewności, czy również nie pomoc, może poza Madejskim. To co wyczyniali defensorzy z Legnicy, skądinąd postrzegani za utalentowanych Bany, czy Tanżyna, wołało o jakąś interwencję służb porządkowych, wyprowadzenie ze stadionu, wsadzenie do paki, by na powtórkach przez długie tygodnie obserwowali jak skandalicznie łamali linię obrony. Trzy pierwsze gole padły w identyczny sposób, właśnie poprzez nieudolne wyjście całej czwórki do przodu licząc na pułapkę ofsajdową. Wójcicki, Drygas, Masłowski, nawet Abbott, który przecież nie ma zbyt wiele wspólnego ze sprintami, bezlitośnie wykorzystywali ten błąd ustawienia.

Do sędziowskiego spisku dołączyli obrońcy Miedzi – niedziela w pierwszej lidze
Reklama

Jedna, druga, trzecia piłka i było właściwie po meczu, mimo że w ofensywie Miedź radziła sobie całkiem przyzwoicie. Na uwagę zasługuje pierwszy gol Abbotta, który co tydzień udowadnia nam, że jego drewniany występ w „Turbokozaku” nie do końca oddawał jego prawdziwe umiejętności. Tydzień temu świetna bomba zza pola karnego, tym razem złożenie w paczkę i wysłanie z powrotem do rozgrywek juniorskich dwóch obrońców Miedzi i pewny strzał po długim rogu. Jasne, po przerwie Abbott mógł zamiast dwóch, mieć cztery, albo i pięć bramek, ale umówmy się, że wynik był już wówczas rozstrzygnięty.

Fajna, naprawdę fajna jest ta ekipa z Bydgoszczy, nawet bez Błąda i Zawistowskiego. Wójcicki, Masłowski, Mąka, Abbott, nawet Drygas, który nieco odstaje od lepszych technicznie kolegów – każdy z nich potrafi coś ciekawe stworzyć, zrobić w którymś momencie różnicę, wygrać kluczowy pojedynek. Dzięki temu Zawisza kompletnie zdominował Miedź, nakopał jej ostatecznie 5:1 i teraz traci zaledwie punkt do przewodzącego tabeli duetu Flota-Cracovia. Legniczanie z walki o awans chyba się powoli wypisują, w trzech wiosennych meczach ugrywając zaledwie dwa „oczka”. Aha, na czwarte miejsce spadła Termalica, której wklepał na jej terenie tyski GKS. Czy to syndrom Floty i powolne wycofanie się rakiem z walki o Ekstraklasę ekip z wiosek i małych miasteczek? Pokażą przyszłe tygodnie, ale jeśli mielibyśmy pobawić się w obstawianie – kasa poszłaby na Zawiszę oraz Cracovię.

Reklama

A może po prostu podświadomie wolimy nowoczesne, wypełnione fanatycznymi kibicami stadiony zamiast 700-osobowej wioski na głębokim zadupiu? Tak czy owak, rzeczywistością stają się przepowiednie zorientowanych w małomiasteczkowym futbolu ekspertów, którzy wieszczyli szybki odwrót z walki o Ekstraklasę w wykonaniu Floty i Termaliki. Dziwić może Miedź, ale pamiętajmy, że to beniaminek, który dopiero poznaje na powrót warunki panujące na szczeblu ogólnopolskim. Im się nie spieszy. Co było zresztą widać dziś w Bydgoszczy.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama