Piotr Świerczewski: – Czy chłopaki ostatnio za dużo nie trenowali?

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2013, 20:48 • 4 min czytania

– Widziałem Ukraińców, którzy byli mega skupieni, często faulowali, potrójnie walczyli i byli potrójnie zaangażowani, jakby grali o być albo nie być. Jakby porażka miała sprawić, że będą mieli zakaz wstępu do kraju. Widziałem też Polaków, którzy nie wyglądali jakby rozgrywali mecz o punkty. Często odpuszczali i w ogóle nie byli agresywni. Dużej różnicy piłkarsko nie było, ale w kwestii determinacji była przepaść – mówi dla Weszło o wczorajszym meczu kadry PZPN Piotr Świerczewski.
Jakim jednym słowem można podsumować występ z Ukrainą?
Porażka. Bo wynik dał zero punktów i mocno zawiódł oczekiwania.

Piotr Świerczewski: – Czy chłopaki ostatnio za dużo nie trenowali?
Reklama

Przegraliśmy mentalnie czy piłkarsko?
Chyba mentalnie. Ja też grałem w piłkę i odniosłem wrażenie, jakby nasi zawodnicy doliczyli sobie trzy punkty przed meczem. Jakieś wręczanie nagród, jubileusz Błaszczykowskiego, uśmiechy i uprzejmości – przyjemne rzeczy, ale wpływają na dekoncentrację. Widziałem Ukraińców, którzy byli mega skupieni, często faulowali, potrójnie walczyli i byli potrójnie zaangażowani, jakby grali o być albo nie być. Jakby porażka miała sprawić, że będą mieli zakaz wstępu do kraju. Widziałem też Polaków, którzy nie wyglądali jakby rozgrywali mecz o punkty. Często odpuszczali i w ogóle nie byli agresywni. Dużej różnicy piłkarsko nie było, ale w kwestii determinacji była przepaść.

To nie jest chyba normalne, że reprezentant kraju mówi – a mówił tak Grzegorz Krychowiak – że cała drużyna przeszła obok meczu?
To tylko potwierdza moją teorię – że nie wyszli skoncentrowani, że brakło zaangażowanie. Może myśleli, że ta Ukraina wcale nie taka straszna? A przecież rywal miał ostatnio kilka drużyn w europejskich pucharach, wziął chłopaków z Kijowa czy Doniecka z międzynarodowym doświadczeniem. My takich piłkarzy nie mamy, nasze kluby przecież nie istnieją w Europie. Dlatego myślę, że przegraliśmy ten mecz w głowach.

Reklama

Powiedział pan o częstych faulach Ukraińców i te kilka uderzeń w nogi, jakie zebrali Lewandowski z Błaszczykowskim, znalazło chyba odzwierciedlenie w grze.
Obrońcy nie odpuszczali Lewandowskiego nawet na chwilę – ciągle wypychali go z pola karnego, wychodzili za nim do drugiej linii i faulowali. Akcja została przerwana, a my mieliśmy rzut wolny na środku boiska. Co nam to dało? Ktoś mówi, że Ukraińcy mieli pięć żółtych kartek, ale co z tego, skoro ani jednej czerwonej? Byli dobrze zorganizowani, mogli strzelić więcej goli, chociaż… my też mogliśmy. Zabrakło nam umiejętności, a nie – jak powtarzają niektórzy – szczęścia. Szczęście to jest w Totolotku. Bo jak ktoś nie potrafi uderzyć tam, gdzie planuje, to tych umiejętności nie ma.

Agresywna i skuteczna gra Ukraińców w defensywie to zaprzeczenie postawy naszych obrońców.
Każdy obrońca stara się wypychać napastnika do boku, do linii, a Sebastian Boenisch przy pierwszym golu pomógł napastnikowi zejść do środka. Może Jarmolenko gra na prawej stronie, ale jest przecież lewonożny. I teraz pytanie – czy bank informacji był tak tragiczny, że o tym nie wiedział czy może wiedział, a Boenisch o tym zapomniał? Przy pozostałych bramkach brakło agresji, bliższego kontaktu z przeciwnikiem.

Odnoszę wrażenie, że po każdym meczu Boenischa jest oburzenie „dlaczego nie grał Wawrzyniak?”, a jakby zagrał Wawrzyniak, to poszłoby to samo w drugą stronę.
Nie chcę się bawić w Fornalika, ale na pewno wybrał lepszego – niezły trener i widzi, kto w jakiej jest dyspozycji. Z tego, co wiem, to Boenisch jest podstawowym zawodnikiem Bayeru, wysoko są w lidze. Moim zdaniem, bardzo dobry piłkarz, ale może zawaliła komunikacja? Największą krzywdę w Polsce to mu zrobił Smuda, kiedy wciskał na siłę gościa bez formy, po kontuzji. A dziś ta dyspozycja Sebastiana jest niezła.

Wczoraj wyglądał bardzo źle.
No słabo, słabo. Zwłaszcza przy pierwszym golu… Ale tak się zastanawiam, czy przypadkiem chłopaki ostatnio za dużo nie trenowali? Ewidentnie brakowało dynamiki i świeżości.

Wojtek Kowalczyk już jakiś czas temu stwierdził, że najlepiej szykować kadrę pod eliminacje do Euro 2016…
Coś w tym jest. Smuda miał dwa i pół roku na przygotowania, a Fornalik z miejsca wszedł w eliminacje. A tak, dostałby trochę spokoju i wprowadzenie swojego pomysłu.

We wtorek nadchodzi moment na „wielkie przełamanie” Roberta Lewandowskiego.
Niestety, ale Robert na co dzień gra w innej drużynie i na zupełnie innym poziomie w Bundeslidze. Jego zespół atakuje i gra ofensywnie, jest mocne wsparcie ze strony pomocników, a on często może tylko czekać w polu karnym. Myślę, że San Marino to będzie jego żywioł i będzie kłuł i kłuł. Rywal z niskiej półki, a my zagramy ofensywnie i Lewy się w tym świetnie odnajdzie.

Ale zna pan jego statystyki? 882 minuty bez gola.
Biorąc pod uwagę same liczby – gole i asysty – to chyba najlepszym piłkarzem byłby u nas Obraniak, który wczoraj nie tyle mógł, co powinien strzelić gola. Ale wstrzymajmy się z krytyką Fornalika. Skoro wybraliśmy go na selekcjonera, to dajmy mu trochę czasu i zaufania. Wbrew pozorom, to jeszcze nie koniec eliminacji.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama