To zaniedbanie? Głupota? Lenistwo? Pojechaliśmy dzisiaj na mecz U-21 do Siedlec (gładkie 3:0 z Litwą). O dziwo, nie spotkaliśmy tam ani Waldemara Fornalika, ani nikogo innego ze sztabu reprezentacji. Nie spotkaliśmy, ponieważ nikogo nie było. 90 kilometrów, a jednak… za daleko. Kiedy będzie trzeba lecieć do pięknej Florencji, by zjeść pizzę i przy okazji obejrzeć Rafała Wolskiego – o, wtedy z pewnością Fornalik znajdzie czas i energię. Kiedy jednak zimny marcowy dzień ten sam Wolski gra 90 kilometrów dalej, nikomu nie chciało się ruszyć tyłka.
W kadrze U-21 grali zawodnicy, których Fornalik powoływał i których później wystawiał w swoim zespole. Był Paweł Wszołek, był Dominik Furman, był Mariusz Stępiński, był powoływany wcześniej przez Smudę Marcin Kamiński, wreszcie był wspomniany Wolski, którego forma jest dla wszystkich zagadką (fizycznie wyglądał bardzo słabo, najlepszy na placu Piotr Zieliński z Udinese). Zdawałoby się, że takiej okazji selekcjoner nie może przepuścić. Nawet jeśli nie miał ochoty tego dnia marznąć – był to jego pieprzony obowiązek. Nie bierze 150 tysięcy złotych miesięcznie za korzystanie z sauny w pięciogwiazdkowym hotelu w Warszawie.
Za Fornalikiem coraz trudniej nadążyć.
W TVN łączono się z Robertem Lewandowskim. Nie mógł przyjechać do studia, ponieważ piłkarze dostali zakaz opuszczania hotelu (z tego względu w Cafe Futbol nie będzie Artura Boruca). Ciekawi jesteśmy, jak logicznie wytłumaczyć to, że piłkarz nie może iść do telewizji na trzy dni przed łatwiutkim meczem, natomiast mógł iść na konferencję firmy nie będącej sponsorem związku na dzień przed spotkaniem z Ukrainą. Gdzie tu konsekwencja?
Jak rozumiemy, Fornalik zakaz opuszczania hotelu nałożył także na siebie i stąd jego nieobecność w Siedlcach…