Kto uważa, że Borussia Dortmund, Sivasspor albo Terek Grozny to najbardziej polskie kluby w Europie, jest w poważnym błędzie i nie słyszał najwyraźniej o… Etarze Wielkie Tyrnowo. Ostatnia drużyna bułgarskiej ekstraklasie w zimowym oknie transferowym ściągnęła czterech Polaków.
Jeden z nich zdążył już zapewnić nawet ważne punkty w pierwszym meczu – > TU WIDEO.
Etar może być niedługo naprawdę wesołym klubem. Nietrudno sobie wyobrazić sytuacji, w której z pięciu zawodników wprost odpowiedzialnych za grę w defensywie czwórkę będą stanowić Polacy. W środku obrony – uwaga! – Krzysztof Hrymowicz, na bokach Sławomir Cienciała i Michał Protasiewicz, jakiś nieznany nikomu Belg i Mateusz Bąk w bramce. Dwóch byłych zawodników Podbeskidzia Bielsko – Biała i po jednym z Zawiszy Bydgoszcz oraz Floty Świnoujście.
Przez chwilę zastanawialiśmy się, kto okazał się na tyle sprytny, że do jednego klubu za granicą zdołał wcisnąć tyle piłkarskiego szrotu z Polski, ale teraz już się specjalnie nie dziwimy. Kadra Etaru wygląda jakby ktoś skompletował ją w drodze losowania przy użyciu Football Managera.
6 Bułgarów, trener Turek i zawodnicy 17! różnych narodowości.
Pół świata zjechało się do 70-tysięcznego, zabytkowego miasta w Bułgarii. Brakuje tylko Eskimosa i jakiegoś afrykańskiego misjonarza w sandałach, ale nic straconego – w letnim oknie transferowym być może jacyś jeszcze dojadą. Już same zimowe zakupy Bułgarów robią duże wrażenie:
Tak, bardzo dobrze widzicie. Etar ściągnął zimą 21 nowych zawodników, pozbywając się 22. Zajmując ostatnie miejsce w tabeli z ośmioma punktami (coś jak Podbeskidzie i Bełchatów u nas), prezesi postanowili wszystko na jedną kartę i wymienili kogo się tylko dało. Hrymowicz, Cienciała, Bąk, Protasiewicz czy Lubomir Lubenow znany z Arki Gdynia (ostatnio grał i nie strzelał w drugoligowej Olimpii Elbląg) mają wnieść na dno bułgarskiej ekstraklasy nową jakość.
Sobotni mecz z PFK Montana, rozgrywany z powodu przebudowy stadionu przy setce kibiców, wypadł zaskakująco dobrze. Bułgarski dziennikarze chwalą „polską” linie defensywną i decydującą o wyniku bramkę Cienciały. Panowie, będziemy z wypiekami śledzić wasze losy!
