Śląsk Wrocław kompromituje się w sprawie Tomasza Jodłowca

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2013, 12:55 • 2 min czytania

Tomasz Jodłowiec został zaprezentowany jako nowy zawodnik Legii Warszawa. Śląsk Wrocław jeszcze próbuje się burzyć, jeszcze chciałby powalczyć, potupać nóżką: ale to już tylko śmieszność i nic więcej. Mówi rzecznik prasowy wrocławskiego klubu, pan Mazur (dla sport.pl): – Pół roku temu przy podpisywaniu umowy zabezpieczyliśmy w ten sposób interesy Śląska. Poza tym od kiedy tylko pojawił się temat transferu Tomka do Legii wykonaliśmy sporą pracę, by sprawę wyjaśnić. Według ekspertyz, którymi dysponujemy Jodłowiec już po prostu nigdzie przejść nie może, niezależnie od tego, kiedy sam podpisał umowę z warszawianami. Myślę, że skończy się sporem w PZPN, mam nadzieję, że bez szkody dla samego zawodnika. Wszystkim zależy, by ta kwestia została jak najszybciej wyjaśniona.
„Zabezpieczyliśmy interesy Śląska” – cóż, mistrzami zabezpieczeń to jednak nie jesteście, skoro wasz zawodnik właśnie pozuje fotoreporterom z koszulką Legii. W ostatnim czasie to chyba jeszcze tylko Polonia Warszawa równie skutecznie zabezpieczała swoje interesy, między innymi w sprawie فukasza Teodorczyka, z którym zapomniała podpisać nowego kontraktu.

Śląsk Wrocław kompromituje się w sprawie Tomasza Jodłowca
Reklama

Ale dobrze, pomyślmy o tej sprawie. Ekspertyzy, ekspertyzami, Legia ma swoje. Jakoś jesteśmy dziwnie przekonani, że skoro zdecydowała się na tak bezczelny numer – to nawet lepsze. Zwłaszcza, że aktualnie klubem zarządza prawnik, a nie Mr. Marionetka, jak we Wrocławiu. Ekspertyzy to już Śląsk miał w sprawie pieniędzy dla Ryszarda Tarasiewicza. Różnica jest taka, że Śląsk dalej ma ekspertyzy, a Tarasiewicz ma pieniądze.

Śląsk niestety jawi się przy tej okazji jako partner NIEGODNY ZAUFANIA. Taki, z którym nie powinno się robić interesów. Przecież oni tam doskonale wiedzieli, na jakich zasadach pozyskują Jodłowca. Dostali go za darmo, musieli tylko płacić pensję. To był dla klubu dobry interes: piłkarz podstawowego składu użyczony za darmo. Ale był też inny warunek: ja wam tego piłkarza daję za darmo, ale też mogę go praktycznie za darmo zabrać (praktycznie, bo część kwoty transferowej należy się Śląskowi). Którego fragmentu z tej umowy teraz we Wrocławiu nie rozumieją? Chcą się teraz posługiwać swoimi ekspertyzami – zapewne wątpliwej jakości, bo wokół nie działają sami idioci – ale ważniejsze jest coś innego: przyzwoitość. Na coś się, drodzy panowie, z Wojciechowskim umówiliście. Nawet gdyby chodziło tylko o umowę dżentelmeńską, a nie taką popartą stertą dokumentów – zasady trzeba mieć. Teraz wypadałoby powiedzieć: nie mamy wpływu na ten transfer, dziękujemy Jodłowcowi za pół roku spędzone w naszym klubie.

Reklama

I życie toczy się dalej. Komu potrzebne pieniactwo?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama