Głowacki mówi o „wielkiej Wiśle”, a Dwaliszwili odpowiada na zarzuty kibiców

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2013, 09:59 • 5 min czytania

W dzisiejszej prasie kompletna plaża. Jeśli mielibyśmy wskazać jeden ciekawy tekst, mielibyśmy spory problem…
FAKT

Głowacki mówi o „wielkiej Wiśle”, a Dwaliszwili odpowiada na zarzuty kibiców
Reklama

– Arsene Wenger chce odstawić Szczęsnego
– Legia skazana na mistrzostwo
– Wisła chce podkraść Nawałkę.

SUPER EXPRESS

Reklama

Tekst o kłamiącym Ireneuszu Królu.

Zapewnienia o tym, że wszystkie zaległości zostaną wyrównane, słyszał od Króla nie tylko Dwaliszwili, ale i kilku innych (za) dobrze opłacanych piłkarzy. Tyle że oni (jak na przykład Sebastian Przyrowski) nie mieli ofert i sami zdecydowali się pozostać na Konwiktorskiej, licząc, że zaległe pieniądze wyciągnie dla nich mecenas Agata Wantuch, reprezentująca ich w sporze z właścicielem klubu.

Mimo kolejnych osłabień Król mówił jeszcze niedawno, że Polonia wcale nie musi być słabsza niż jesienią. Tylko czy można/warto mu wierzyć? Po odejściu Dwaliszwilego, Baszczyńskiego, Brzyskiego i Teodorczyka w klubie został jeden piłkarz na międzynarodowym poziomie – Paweł Wszołek. A został tylko dlatego, że sam zrezygnował z transferu, który prezes Polonii już zaaprobował.

DZIENNIK POLSKI

Wywiad z Arkadiuszem Głowackim.

– Bełchatów, z którym zagracie na inaugurację rundy, wydaje się jeszcze słabszy niż jesienią. Każdy inny wynik niż wasze zwycięstwo zostanie odebrany jako klęska.
– Kamil Kosowski wspomina, że jest tam ciągle kilku zawodników, którzy potrafią grać w piłkę. Musimy przestać ciągle myśleć w kategoriach, że jesteśmy wielką Wisłą. Czas zejść na ziemię i z pokorą podchodzić do każdego przeciwnika. Na dzisiaj jesteśmy na dwunastym miejscu w tabeli, więc tylko ciężką pracą na boisku możemy zdobywać punkty.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o Adamie Nawałce, który ma przejąć latem Wisłę.

Do tego wszystkiego za 44-letnim trenerem nie stoją kibice. Jakiś czas temu zapytaliśmy czytelników portalu krakow.sport.pl, czy Kulawik powinien zostać na stanowisku i aż 73 proc. z prawie 2 tys. ankietowanych odpowiedziało, że nie.

– Trudno przesądzić, jak bardzo to wszystko może wpłynąć na Kulawika. Podczas treningów mentalnych często uczymy sportowców, jak odciąć się od otoczki medialnej. Często problemy pojawiają się wtedy, kiedy czytają wiadomości o sobie i zaczynają się tym przejmować. Mało kto zauważa, że nie dotyczy to tylko piłkarzy, ale również trenerów. Dlatego postawa Kulawika może być tylko dobrą miną do złej gry – ocenia Dariusz Skorupa, trener mentalny sportowców.

Kulawik, mimo że niedawno miał okazję spotkać się z Bogusławem Cupiałem, właścicielem Wisły, nie do końca wie na czym stoi. – Nie powiedział nic konkretnego. Tylko że zobaczy, jak to będzie wyglądało do czerwca – przekonywał trener.

I o transferze Tomasza Jodłowca.

Tym samym wrocławianie mieli na krótką metę zyskać dobrego obrońcę i byłego kadrowicza, a biznesmen okno wystawowe w postaci gry zawodnika w europejskich pucharach. Nawet jeśli Jodłowiec tak jak cały Śląsk spisał się w nich bardzo słabo, to nieco lepiej szło mu w lidze, a teraz Wojciechowski ze swojego prawa do sprzedaży piłkarza skorzystał. Śląsk wystawił się za to raczej na śmieszność. Wrocławianie od transferu otrzymają bowiem pewien skromny procent, ale te pieniądze nie zrekompensują im strat wizerunkowych i sportowych. Nie dość, że mistrzowie Polski oddali jednego ze swoich najlepszych graczy do najsilniejszego rywala, to jeszcze zrobili to tuż przed startem rundy rewanżowej. Jodłowiec kontrakt z Legią ma podpisać dziś, nieco symbolicznie, bo w porze zajęć swojej byłej drużyny. Wrocławianie pytani, co się dzieje z ich zawodnikiem, odpowiadali wczoraj, że nie wiedzą, bo gracze dostali wolne.

Kibice z Wrocławia na włodarzy klubu ciskają jednak gromy, oskarżając ich o kompletną nieudolność. Są tacy, którzy nawołują nawet do dymisji zarządu. Działacze Śląska tłumaczą, że cały problem wynika z niepewnej sytuacji finansowej klubu oraz z tego, że wobec konfliktu na linii miasto – Polsat mistrzowie Polski po prostu od dawna nie mają pieniędzy na transfery. – Tych pieniędzy nie było też latem i tak naprawdę nie mieliśmy innego wyjścia. W kontekście transferu Tomka zdecydowaliśmy się więc na rozwiązanie pośrednie, mając świadomość, jakie konsekwencje może to za sobą nieść. Inna alternatywa była taka, że zawodnik nie zagra u nas w ogóle – mówi anonimowy przedstawiciel mistrzów Polski.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Wladimerem Dwaliszwilim.

Niektórzy kibice źle odbierali pana reakcję. Zarzucali panu, że myśli tylko o pieniądzach, zachowuje się jak typowy najemnik i nie ma żadnego sentymentu do barw klubowych.
فatwo tak mówić, kiedy patrzy się na to z boku. Jestem jednak przekonany, że gdyby ci sami ludzie, którzy wydają takie opinie, znaleźli się w mojej sytuacji, postąpiliby identycznie. Gdyby w pracy nie dostawali pieniędzy przez cztery miesiące, na pewno nie myśleliby o sentymentach. Piłkarze są takimi samymi pracownikami jak wszyscy. Wykonujemy swoją pracę i należą nam się za to pieniądze. Na tym polega bycie profesjonalnym piłkarzem. Nikt nie ma pojęcia, jak wiele finansowych problemów jest w Polonii, a mimo to atmosfera w drużynie była bardzo dobra.

(…)

Legia Warszawa, Lech i Polonia – to trzy drużyny, które wiosną miały liczyć się w walce o mistrzostwo Polski. Wygląda na to, że ten ostatni zespół sam wyeliminował się z wyścigu.
Na pewno jest w trudnej sytuacji. Nie tylko dlatego, że ja odszedłem. Przecież nie ma już na Konwiktorskiej Marcina Baszczyńskiego, Tomasza Brzyskiego i nie wiadomo, kto odejdzie następny. Wszystko wyjaśni się po kilku kolejkach. Z obecnym trenerem i piłkarzami, którzy jeszcze tam są, będzie to ciągle groźny zespół.

Dla Legii Warszawa mistrzostwo Polski to obowiązek. Równie ważny jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jesteście na tyle silni, by się tam dostać?
Myślę, że tak, ale najpierw trzeba się skupić na tym pierwszym zadaniu. Nie zdobędziemy mistrzostwa opowiadając o tym w wywiadach. Musimy zrobić to na boisku, co nie będzie wcale takie łatwe, jak się wielu ludziom wydaje.

I tekst o prezentacji Jagiellonii.

Tomasz Frankowski właśnie w rytm hitu Ryszarda Rynkowskiego wmaszerował na prezentację zespołu przed wznowieniem rozgrywek ekstraklasy. W Operze Podlaskiej oklaskiwało go 800 osób. Wejściówki rozeszły się już dawno i to w pięć godzin. Czy Jagiellonia Białystok śpiewająco rozpocznie rundę, okaże się w sobotę, gdy piłkarze trenera Tomasza Hajty zmierzą się na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Na razie humory dopisują. Nowy obrońca, Słowak Lubos Hanzel wybrał na prezentacji „Jozina z bazin”, bramkarz Jakub Słowik ludową przyśpiewkę „Lata ptaszek, lata”, a koreański pomocnik Kim Min Kyun – a jakże – hit światowych dyskotek „Gangnam style” śpiewany przez rodaka Kima. Defensywny pomocnik Tomasz Bandrowski zdecydował się na sentymentalny „New day” Alicii Keys.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama