Brożek trzeci miesiąc poza pierwszym składem. Sobiech też daleko w kolejce…

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2013, 18:50 • 3 min czytania

Paweł Brożek nie zbawi Recreativo Huelva i raczej nie przesadzimy, pisząc to w dosyć stanowczym tonie. Takie są na dzisiaj fakty – facet przepadł w drugiej lidze hiszpańskiej i nie ma widoków, że jeszcze się podniesie.
Całą ofensywną robotę wykonuje wyciągnięty przed sezonem z rezerw Chuli. 22-latek, do tej pory zupełny anonim, którym nagle zachwyca się cała okolica, spekulując kiedy trafi do znacznie silniejszego klubu. W sumie, nic dziwnego, skoro z 14 golami sąsiaduje w klasyfikacji strzelców z Gerardem Deulofeu z Barcelony i Jese Rodrigueza z Realu Madryt Castilla. Tymczasem najlepszy strzelec polskiej ligi paru ostatnich sezonów nie może w Huelvie trafić w bramkę. W ogóle, jakby tak zliczyć mu wszystkie zagraniczne „osiągnięcia”, wyjdzie, że postrach naszych boisko od wyjazdu w grudniu 2010 roku strzelił w sumie cztery gole.

Brożek trzeci miesiąc poza pierwszym składem. Sobiech też daleko w kolejce…
Reklama

Na jakiekolwiek trafienie w Huelvie czeka od 18 meczów!

To już naprawdę nie jest pierwszy alarm ostrzegawczy, że trzeba brać się do roboty. To ostatni dzwonek, żeby osiągnąć cokolwiek. W kwietniu Brożkowi stuknie trzydziestka. Przecież nie jest jeszcze w wieku, w którym trzeba zawijać z powrotem do Polski. Ale z drugiej strony – jaki poważny klub weźmie zawodnika, który nie tylko nie strzela goli, ale nie może utrzymać miejsca w składzie Recreativo? W klubie z drugiej ligi, grającym przez cały sezon trójką napastników.

Reklama

Brożek, jak wypadł z pierwszej jedenastki dwa miesiące temu, tak nie pojawił się w niej do dzisiaj. I nic nie zapowiada, żeby zaraz miało się to zmienić. Na razie najmocniejszy polski akcent w kadrze to ten Szymanowski. Niestety – nie Polak, tylko Argentyńczyk.

***

Co gorsza, sytuację Brożka od dłuższego czasu podziela Artur Sobiech, kolejny napastnik jeszcze nie tak dawno brany pod uwagę nawet w kontekście reprezentacji. Oczywiście – w lepszym klubie, przy większej konkurencji i w silniejszej lidze, ale jego położenie jest dziś równie słabe. Przedstawmy to może obrazowo. Dziesięć ostatnich meczów H96 w Bundeslidze i minuty Sobiecha spędzone na boisku:

45 minut z Bayernem Monachium
5 minut z Greuther Furth
3 minuty z FSV Mainz
4 minuty z Bayerem Leverkusen
0 minut z Fortunną Dusseldorf
71 minut z Schalke Gelsenkirchen
0 minut z VFL Wolfsburg
4 minuty z Werderem Brema
0 minut z Hoffenheim
7 minut z Norymbergą

Jakoś za dużo tu tych zer, czwórek, piątek.

Sytuacja w kadrze Hannoveru wygląda dzisiaj dość klarownie. Mirko Slomka nie może narzekać na brak zawodników odpowiadających za grę ofensywną. Ma ich tak naprawdę sześciu (Abdellaoue, Ya Konan, Schlaudraff, Sobiech, Huszti oraz Diouf) z czego w tym sezonie dwójka bije pozostałych na głowę. Ci ostatni w naszej wyliczance – łącznie zaliczyli w tym sezonie 17 trafień, dokładając do tego 14 bezpośrednich asyst. Diouf, od kiedy jesienią minionego roku wyleczył kontuzję, gra praktycznie w każdym meczu. Węgier to samo. I podobnie Schlaudraff, który – jak nam się wydaje – jest zawodnikiem dużo bardziej wszechstronnym od Sobiecha. Artur musi grać w ataku, tamten niekoniecznie – da sobie radę też na skrzydle.

Polak w układance trenera Hannoveru znalazł się na szarym końcu. Ogląda plecy wszystkim pozostałym. 139 minut na boisku w 10 ostatnich meczach – to mówi samo za siebie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama