Problem rasizmu w futbolu jest poruszany w mediach równie często, jak kolejne afery korupcyjne. Zawsze śmieszyło nas to ciągłe gadanie o tym, jak to Suarez, czy Terry przedłużają życie skostniałym stereotypom rasowym. Irytowało nas, gdy w tak oczywistych sytuacjach wyciągało się nagle z worka ten feralny rasizm, bo przypisywanie do tej chorej idei incydentów tak błahych, jak właśnie sprawy Suarez-Evra i Terry-Ferdinand, degradują jej znaczenie. Anglicy zastanawiają się, czy zwrot „black cunt” bardziej obraża czarnoskórych, czy jednak metroseksualnych, a tymczasem na świecie wciąż przetrwał prawdziwy rasizm. I to wśród ludzi, na których segregacja rasowa wyryła olbrzymie piętno.
Jerozolima. Miasto, gdzie stykają się chyba wszystkie największe religie świata, w dodatku od zawsze walczące o miano „tej najprawdziwszej”. Miasto w którym mieszały się religie, kultury, narodowości i całe cywilizacje. Wreszcie miasto, które stało się domem dla mieszanki Ł»ydów z całego świata, tworząc unikalny koktajl skrajnych poglądów, postaw, wzorców. By zobaczyć na własne oczy ten niespotykany konflikt, wystarczy przejść się na spotkanie dowolnego Hapoelu z Beitarem Jerozolima. Ci pierwsi – dopingując kluby robotnicze – deklarują jednocześnie przywiązanie do lewej strony sceny politycznej, tym samym przyjmując charakterystyczne dla niej ideały. Kluby o nazwie Beitar powstały zaś jako nacjonalistyczne i bardzo ściśle związane z izraelską prawicą, a ten jerozolimski nie jest wyjątkiem. Na kibicowskich akcesoriach można więc spotkać wszystkie emblematy – od komunistycznego sierpa i młota, przez wizerunki ideologów z Kraju Rad, przeróżne nacjonalistyczne symbole Izraela, aż po antypalestyńskie i antymuzułmańskie hasła u najbardziej radykalnych kibiców z Beitarów.
Właśnie wokół największego i najbardziej popularnego Beitaru rozpętała się właśnie prawdziwa burza. Gdy większość doszukiwała się rasizmu w pojedynczych zdaniach wypowiedzianych przez piłkarzy, czy poszczególnych przyśpiewkach, które coraz rzadziej, ale jednak wciąż występują na stadionach, Ł»ydzi nie pierdolili się w tańcu. Gdy do ich drużyny dołączyło dwóch muzułmanów z Tereka Grozny, Zaur Sadajew i Gabriel Kadiew, wściekli spalili klubowy budynek. Gdy klub nie ugiął się pod ich protestami, rozpoczęli polowanie na dyrektora sportowego, który był odpowiedzialny za ściągnięcie do zespołu obu zawodników. Oczywiście nikogo nie zaskoczyły również transparenty o treściach „Beitar zawsze czysty” i innych, o bardzo podobnej wymowie.
Póki co jednak rasistowski odłam kibiców Beitaru jest w odwrocie – czeczeńscy muzułmanie pojawili się na murawie, a klub nie zamierza ich odsyłać z powrotem do Rosji. W dodatku izraelska policja i politycy ostro sprzeciwili się pobłażliwości w stosunku do rasizmu, podkreślając jednocześnie, że akurat Izrael, kraj tak boleśnie doświadczony przez historię, powinien być pod tym względem wzorem i „latarnią dla reszty świata”.
Ł»ydowscy chuligani podpalający klub w ramach protestu przeciw czeczeńskim muzułmanom. Brzmi jak film sensacyjny klasy C. Brakuje tylko zombie.