Wasyl może odejść za darmo, فaciok atakuje Jelenia, Król zaskoczony ucieczką

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2013, 09:37 • 11 min czytania

W każdym z dzienników ciągnie się jeszcze za nami środowy smród z Dublina – dyskusje i podsumowania dotyczące reprezentacji ciągle nie ucichły. Szczególnie polecamy jednak rozmowę w Super Expressie z Hermanem Van Holsbeeckiem z Anderlechtu Bruksela oraz wywiady na łamach Przeglądu Sportowego.

Wasyl może odejść za darmo, فaciok atakuje Jelenia, Król zaskoczony ucieczką
Reklama

FAKT

Krótkie podsumowanie półrocza pracy Fornalika z kadrą.

Reklama

Ponad pół roku pracy Waldemara Fornalika (50 l.) w roli selekcjonera nie posunęło reprezentacji Polski nawet o krok do przodu. W akcjach naszej drużyny wciąż więcej jest przypadku niż wypracowanych na treningach taktycznych rozwiązań, a biało-czerwoni ciągle nie znaleźli sposobu na pokonanie choćby jednego poważnego rywala. – W przegranym meczu z Irlandią niektóre sytuacje tylko potwierdziły nasze problemy – rozkłada ręce bezradny szkoleniowiec kadry. – W Dublinie przeprowadzałem zmiany, żeby wzmocnić ofensywę, ale efektu nie było. Nie potrafię tego wytłumaczyć – przyznaje Fornalik. Jego zespół cały czas traci bramki w sytuacjach, do których w ogóle nie powinno dojść. Szkolne błędy popełnia cała defensywa, a zawodnicy odpowiedzialni za strzelanie goli zacięli się na dobre. Wygląda na to, że Polacy do tej pory nie podnieśli się z kolan po przegranym z kretesem Euro 2012. W dziewięciu spotkaniach rozegranych pod wodzą obecnego selekcjonera grając w najsilniejszym składzie pokonaliśmy tylko przeciętne RPA i Mołdawię.

Poza tym jeszcze kilka materiałów z kadry. Od biedy można zacytować Błaszczykowskiego.

Czuliśmy się w Dublinie jak u siebie, dlatego chcieliśmy odwdzięczyć się kibicom dobrą grą. Nie udało się i jako kapitan mogę tylko przeprosić fanów. Oni pokazali po raz kolejny, że możemy na nich liczyć – powiedział przybity zawodnik Borussii Dortmund. Po porażce z Irlandią Kuba tradycyjnie nie miał zbyt wesołej miny. Nic w tym jednak dziwnego, biorąc pod uwagę, że gra naszej drużyny ciągle woła o pomstę do nieba, a po ubiegłorocznej klęsce w spotkaniu z Urugwajem przegraliśmy drugi towarzyski mecz z rzędu. Przed arcyważnymi meczami eliminacji mistrzostw świata z Ukrainą i San Marino trudno nawet o odrobinę optymizmu. – Z Irlandią zagraliśmy słabo jako cała drużyna. Nie ma znaczenia, kto dochodzi do sytuacji i podaje piłkę. To przygnębiające, że po pierwszej połowie schodziliśmy do szatni przegrywając, choć mieliśmy więcej sytuacji. Do kolejnych spotkań jest jeszcze trochę czasu, żeby wyeliminować błędy – pociesza się Błaszczykowski.

RZECZPOSPOLITA

Tekst o kadrze pt. „Biało-czerwona niemoc”.

– Mam nadzieję, że dwa ostatnie mecze, które przegraliśmy w najsilniejszym składzie, obudzą nas przed spotkaniem z Ukrainą. Problemy, które mieliśmy z Urugwajem i Irlandią, musimy mieć w pamięci. Nie wolno nam tracić goli tak łatwo, jak w Dublinie – mówił „Rz” Waldemar Fornalik po powrocie do Polski. Ma zaufanie mediów i kibiców, chociaż przegrywa mecze towarzyskie. Może spokojnie pracować. Po kilku miesiącach poszukiwań nie znalazł jednak odpowiedzi na wiele trudnych pytań. Gdyby mecz z Ukrainą miałby odbyć się w przyszłym tygodniu, moglibyśmy wytypować tylko czterech piłkarzy pewnych miejsca w składzie – Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka, Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. Ten ostatni w kadrze przeżywa poważny kryzys, nie strzelił gola od ponad 13 godzin, ale nie ma żadnej konkurencji. Gra z dwoma napastnikami Polakom nie wychodzi.

(…)

Na dzisiaj nie mamy podstawowego bramkarza. Trener pozwolił w Dublinie zagrać po jednej połowie Arturowi Borucowi i Wojciechowi Szczęsnemu. Przemysław Tytoń, który do tej pory bronił we wszystkich meczach eliminacyjnych, sam postawił się na aucie tracąc miejsce w składzie PSV Eindhoven. Mecz w Dublinie niczego nie rozstrzygnął, Szczęsny i Boruc też nie wiedzą, na czym stoją, obaj nie popełnili błędów i zapowiadają walkę o miejsce w bramce w meczu z Ukrainą. – Nie mamy jeszcze bramkarza numer jeden, ale to kwestia czasu. Musiałem przyjrzeć się obu kandydatom. Teraz będę śledził, jak bronią w Premiership – mówi Fornalik.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Tomaszem Hajtą.

Patrząc na wyniki dotychczasowych sparingów, można powiedzieć, że jest nieźle, bo w każdym z nich zespół strzela bramkę, ale też z drugiej strony w każdym ze spotkań stracił przynajmniej jednego gola.
– Jeżeli ustawiamy drużynę bardziej ofensywnie, jeżeli chcemy grać bardziej widowiskowo, to gdzieś podejmuje się ryzyko i liczy się z tym, że nie uniknie się tego, że bramkę się straci. Z drugiej strony liczy się na to, że strzeli się o tego jednego gola więcej.

Można powiedzieć, że podczas zgrupowania cały czas jest pewna rotacja. Dopiero niedawno do zespołu dołączyli Tomasz Kupisz i Jakub Słowik, którzy byli na zgrupowaniu kadry, Kim Min Kyun załatwiał sprawy w rodzinnym kraju, w środę mecz w reprezentacji grał Nika Dzalamidze. To wszystko utrudnia przygotowania?
– Takie wyciąganie piłkarzy w okresie przygotowawczym na cztery dni na jakiś mecz z Rumunami [reprezentacja Polski złożona przede wszystkim z zawodników z ekstraklasy wygrała 4:1 – red.] to nie jest nic dobrego. Chodzi mi tu szczególnie o Tomka Kupisza – ten wyjazd mu w niczym nie pomógł. Dwa dni podróżował, potem miał dwa lekkie treningi na zgrupowaniu i zagrał pół godziny. Dla mnie to bardziej stracone cztery dni z okresu przygotowawczego niż jakikolwiek plus. To jest moje zdanie. Nie chciałbym, żeby poza terminem FIFA takie gry były organizowane, to dla mnie nic nie daje, dla mnie nie jest to żaden mecz reprezentacji.

Na obozie jest z wami Brazylijczyk Da Silva Cardoso Romullo, on zostanie w zespole?
– Na dzisiaj nie zamierzamy nikogo ściągać. Chcieliśmy go zobaczyć, ale gdzieś do naszej myśli trenerskiej, pomysłu na grę, nie pasuje. Jest za mało mobilny, nie takiego piłkarza szukaliśmy.

Michał Chrapek nie strzela, nie asystuje, a wszyscy go chwalą

Michał Chrapek w Wiśle Kraków miał napędzać ofensywę. Nie zdobył gola ani nie zaliczył asysty, a zbiera pochwały. – Ma coś w sobie, dajmy mu czas – przekonują eksperci
Jeszcze niecały rok temu grał w niewielkich Stróżach, teraz został rzucony na głęboką wodę. W Wiśle miał być odpowiedzialny za rzuty wolne, asysty, a w optymistycznym wariancie odciążać napastników ze zdobywania bramek. Zagrał w 11 meczach, a przy kluczowych statystykach ciągle widnieje zero. Chrapek na kryzysie Wisły zyskał dużo. Przy Reymonta uzupełniają kadrę młodzieżowcami, a Chrapek gra z nich najwięcej. Być może nie dostałby takiej szansy, gdyby kiedyś nie zagrał sparingu przeciwko Kolejarzowi, a w Stróżach akurat nie było wakatu wśród młodzieżowców. – To był zbieg okoliczności, bo brakowało mi młodego gracza i przypomniałem sobie o Chrapku – przyznaje trener Przemysław Cecherz, który sprowadził go do Stróż.

SPORT

Jacek Trzeciak żali się, że trudno zachęcić piłkarzy do gry w Bytomiu.

Trzeciak żali się, że piłkarze nie kwapią się do gry w Polonii. Twierdzi, że wielokrotnie rozmawiał z trenerami innych klubów, którzy zachwalali mu swoich piłkarzy. – Ale kiedy dzwoniłem do takiego młodego człowieka, słyszałem częstokroć: „przepraszam, jest kontuzjowany”, albo „choruję”. Jeden powiedział mi wprost: „Polonia? Nie, dziękuję” – mówi w „Sporcie” . Trzeciaka boli ten brak poszanowania dla Polonii tym bardziej, że chodzi o zawodników z trzeciej, a nawet czwartej ligi. Poloniści, ostatnia drużyna pierwszej ligi, rozpoczęli w czwartek zgrupowanie dochodzeniowe na własnych obiektach.

Trener Górnika nie wyklucza, że Nakoulma wyjedzie na Zachód.

Dotychczas kierunek wschodni w przypadku transferu Prejuce’a Nakoulmy raczej nie wchodził w grę. Teraz jednak Artur Jankowski, prezes Górnika Zabrze, niczego już nie wyklucza. – To zupełnie inna sytuacja niż jeszcze dwa-trzy tygodnie temu. Nie wykluczam, że będzie oferta i sam piłkarz zdecyduje się wyjechać na Wschód. Chyba, że poczeka do lata i wtedy będą go mogły ściągnąć kluby z zachodu Europy. Za dwa tygodnie powinniśmy być mądrzejsi – mówi Jankowski. Tymczasem Grzegorz Mielcarski jest kolejnym ekspertem, który chwali grę Nakoulmy podczas Pucharu Narodów Afryki. – Nie widać po nim, że miał kontuzję. Imponuje szybkością i pokazuje te same atuty, które znamy z polskiej ligi. Jest bardzo szybki, świetnie gra jeden na jeden. Może aż zbyt egoistycznie, ale dzięki temu jest bardzo widoczny i zapada w pamięci. Piłkarze z Afryki generalnie tak właśnie grają – twierdzi były napastnik Górnika.

SUPER EXPRESS

Herman Van Holsbeeck, menedżer Anderlechtu Bruksela o sytuacji Wasyla.

Marcin Wasilewski twierdzi, że jego sytuacja w Anderlechcie jest dramatyczna. Podziela pan taką opinię?
– Często ze zbliżaniem się końca kontraktu zawodnik staje się coraz bardziej niezadowolony, narzeka. Nie mówię tu tylko o Wasylu. Nie każdy potrafi się pogodzić z tym, że coś dobiega końca. W przypadku Wasilewskiego końca dobiega jego pobyt w Anderlechcie, ale to, jak będzie wyglądała sama końcówka, zależy w dużej mierze od niego.

Na pewno? Piłkarz żalił się, że najpierw Anderlecht chciał go wypchnąć, a potem nagle zablokował odejście w tym okienku transferowym.
– Właśnie dlatego z panem rozmawiam, aby sprostować te nieprawdziwe informacje! Jaka blokada? „Wasyl” jest naszym piłkarzem od sześciu sezonów. Zawsze walczył na całego, reprezentował klub najlepiej, jak potrafił. I właśnie dlatego chcemy iść mu na rękę. Kontrakt kończy się w czerwcu, ale wydaliśmy zgodę na jego odejście już teraz.

Ale żądaliście za niego pieniędzy. A kto w tych ciężkich czasach zapłaci cokolwiek za 33-latka, którego latem można mieć za darmo?
– Prawdą jest, że wcześniej chcieliśmy dostać za „Wasyla” jakieś pieniądze, ale zmieniliśmy zdanie. Właśnie po to, aby mu pomóc, zrezygnowaliśmy z pieniędzy za jego odejście. Czy to według pana niewłaściwe zachowanie i powód, aby „Wasyl” narzekał na klub?

Legendarny niemiecki pomocnik Pierre Littbarski radzi Lewandowskiemu.

Lewandowski poradziłby sobie w Bayernie?
– Robert to wielki piłkarz, ale chyba jeszcze nie na Bayern. Jeszcze się rozwinie, za dwa lata będzie w wąskiej grupie najlepszych napastników świata. Przejście do Bayernu już teraz byłoby bardzo ryzykowne. Bawarczycy mają świetnych napastników, więc niewykluczone, że Lewandowski od razu powędrowałby na ławkę. A on, jeśli chce się jeszcze rozwijać, musi grać co tydzień.

Jeśli nie Bayern, to…?
– Borussia Dortmund! ٹle mu w tym klubie? Jest wielką gwiazdą, strzela gola za golem, nie wypada ze składu. Borussia to już świetny zespół, a wydaje mi się, że będzie jeszcze lepsza. Po co więc iść w nieznane? Niech Robert jeszcze trochę poczeka, a za jakieś dwa lata cały świat będzie stał przed nim otworem. Jeśli zrobi jeszcze jeden krok, to będą się bić o niego wielcy, nawet Barcelona i Real.

Z jakim piłkarzem z czasów pana kariery można porównać Lewandowskiego?
– Robert to cały Marco van Basten. Ten sam styl, te same ruchy. Podobnie jak Holender, Lewandowski potrafi zastawiać się, bardzo trudno odebrać mu piłkę. Groźny w polu karnym, świetnie gra głową, jest uniwersalny. Poza tym potrafi grać zespołowo i jest znakomicie przygotowany szybkościowo.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Bartoszem Ślusarskim.

Rozgrywa pan sezon życia? Po rundzie ma pan 8 bramek, brakuje trzech, by pobić swój rekord z Groclinu i po raz pierwszy w karierze złamać granicę 10 goli.
– Bez przesady. Owszem, wreszcie są bramki, trafiam, ale już uodporniłem się na popadnie zarówno w euforię, jak i w depresję. Na pewno dzięki temu, że wreszcie zacząłem strzelać gole, jestem mocniejszy, bardziej pewny siebie i mocno wierzę w to, że wiosną dalej będę strzelał.

Ale jest też i druga strona medalu…
– Właśnie chciałem do tego przejść. Nie wszystko mi się układało według życzeń. Ta runda, a już na pewno miniony rok, to była sinusoida w moim wykonaniu. Wzloty i upadki. Raz trafiałem w ważnym meczu, a za chwilę w banalnej sytuacji nie potrafiłem strzelić. Ale cieszę się, że wzlotów było chyba jednak więcej niż słabszych momentów.

W spotkaniu z Pogonią Szczecin minął pan obrońcę i bramkarza, ale nie trafił do pustej bramki.
– W innych ligach też coś takiego się zdarza, lepszym ode mnie. Niedawno przecież pokazywano podobną migawkę z Kubą Błaszczykowskim. Chciałem przedobrzyć, a trzeba było po prostu walić. Wiem, że ta bzdura będzie się za mną ciągnąć. Nawet po tym meczu szybko się jednak ogarnąłem. Spotkanie z Pogonią to zresztą idealne odzwierciedlenie mojej rundy: przecież ja w tamtym spotkaniu przed tym koszmarnym pudłem strzeliłem gola.

Ireneusz Król nakazuje wrócić „uciekinierom”.

– Dwaliszwili chyba nie sprawdza konta, bo już przelałem mu zaległe pół miliona złotych. W tej chwili przygotowuję półtora miliona na uregulowanie zaległości wobec pozostałych. Kilka dni temu wyjaśniałem, że klub zostanie dokapitalizowany. Pieniądze z tej operacji w całości pójdą na spłatę długów. Tego nie można wykonać jednym pstryknięciem palca. Do załatwienia jest szereg formalności. Choćby uchwała walnego zgromadzenia.

Piłkarze są jednak zniecierpliwieni, bo sprawy się zbyt długo ciągną.
– To nasza jedyna szansa, bo żadnych dochodów z transferów nie mamy. Marcin Baszczyński odszedł za darmo, Tomasz Brzyski również, a za Łukasza Teodorczyka Lech Poznań chce zapłacić tylko sto pięćdziesiąt tysięcy. To jakaś paranoja, dlatego nie będziemy się pozbywali młodego napastnika już teraz. Podjąłem decyzję, że czwórka graczy, którzy wyjechali, ma natychmiast wrócić. Zostali wezwani, trener na nich czeka.

Da im pan rozgrzeszenie?
– Nie wiem co zrobię. Brak reakcji z ich strony na pewno będzie oznaczał konsekwencje. Z drugiej strony zagraniczny obóz kosztował trzysta pięćdziesiąt tysięcy złotych, a oni, ot tak sobie, spakowali walizki i wyszli z hotelu. To co zrobili jest niezgodne z prawem i przepisami PZPN. Ta sytuacja mi uwłacza. Można mnie nie kochać i nie lubić, ale nie wolno robić świństwa trenerowi i kolegom. Przecież oni olali resztę zespołu. I ja tego nie rozumiem, bo przecież wykonują piękny zawód. Też wolałbym teraz biegać w Turcji za piłką, a tymczasem walczę o pieniądze dla zawodników. Temat Dwaliszwilego zdążyłem załatwić, a reszta musi jeszcze trochę poczekać. W sumie, to szkoda, że tej grupie zabrakło odwagi, by do mnie zadzwonić. Mogli się zachować jak Sebastian Przyrowski.

Mirosław فaciok zarzuca Ireneuszowi Jeleniowi, że próbował działać jako menedżer.

Mirosław فaciok, prezes Drzewiarza Jasienica wysłał do naszej redakcji oświadczenie, odnosząc się do oskarżeń menedżera Tomasza Kaczmarczyka w sporze dotyczącym napastnika Kamila Adamka. Fragment poświęcił byłemu reprezentacyjnemu graczowi, nawiązując do wypowiedzi Kaczmarczyka w jednym z portali internetowych, który stwierdził: „Na spotkaniu powiedzieliśmy, że chcemy z Irkiem Jeleniem – partnerem mojej agencji – współpracować z Kamilem”. „Z tego zdania wynika, że Jeleń, który jest czynnym zawodnikiem, zajmuje się działalnością gospodarczą poprzez bycie wspólnikiem w agencji menedżerskiej. Piłkarz, podobnie jak trener, nie może w trakcie kariery zawodniczej zajmować się taką działalnością. Jest to zabronione przez przepisy. Z wypowiedzi Kaczmarczyka wynika również, że Jeleń w okresie swojego pobytu w Podbeskidziu nie tylko grał w piłkę, ale również pośredniczył w pozyskiwaniu piłkarzy dla menedżera Kaczmarczyka. Jeżeli Ireneusz Jeleń miał zapis w kontrakcie pozwalający mu na prowadzenie takiej działalności, wówczas nie ma problemu, ale co w sytuacji, gdy klub o tym nie wiedział?”– czytamy w oświadczeniu فacioka.

Najnowsze

Anglia

Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia

AbsurDB
0
Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama