Nie możemy się doczekać, kiedy Joey Barton zakończy karierę. Bo nie zdziwimy się – ba, jesteśmy przekonani – że pójdzie w ślady Paula Mersona i najpierw stanie się wziętym komentatorem, by potem wydać znakomitą książkę. Do tego czasu pozostaje jednak jeszcze parę ładnych lat, więc doceńmy to, czym zawodnik Olympique Marsylia raczy nas teraz. Czyli ostatnio próbą „beefu” – że posłużymy się raperską terminologią – z… Neymarem. A wszystko zaczęło się od jednego niewinnego tweetu…
“Ten Neymar jest niesamowicie przereklamowany. Nie ta liga co Messi i Ronaldo” – napisał w wolnym tłumaczeniu Barton, by po chwili dodać, że nie ma szans, by wyłożył 40-50 milionów funtów za Brazylijczyka. Te słowa odbiły się w Kraju Kawym olbrzymim echem i nie trzeba było długo czekać na zaspamowanie konta Joeya. Sam Neymar poproszony natomiast o komentarz po prostu wzruszył ramionami, twierdząc, że nawet nie wie, kto to Barton i „kto ma usta, ten mówi, co chce”.
Od tego momentu Anglik rozpoczął swój wielotweetowy elaborat polegający głównie na prowokacjach:
– Wygląda na to, że Neymar nie był zadowolony z tego, co o nim powiedziałem. Chodzi o to, że przeczytałem i zobaczyłem cały ten szum wokół niego i oczekiwałem czegoś więcej. Futbol jest grą opinii. Jeśli wam się to nie podoba – nie jest grą dla was. Nie rozumiem, dlaczego ludzie akceptują krytykę ze strony dziennikarzy, a gdy robi to piłkarz, uznaje się to za niepoprawne lub niezgodne z duchem gry – żalił się Barton, dodając, że Neymar grał przeciwko Smallingowi i Cahillowi, którzy – z całym szacunkiem – nie są Baresim ani Beckenbauerem, Maradona jest lepszy od Pelego (!), a Neymarowi przedstawi się, gdy ten opuści… ligę Puszczy Amazońskiej. Cały Barton.
Teraz tylko czekamy na wersję wideo tego „beefu”. Najlepiej taką jak ta…
