A u Szarańca jak zwykle pełen profesjonalizm. Nawet nie wiedział, kogo zaprosił na testy…

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2013, 14:01 • 2 min czytania

Gdybyśmy mieli pisać o wszystkich wpadkach wiceprezesa Cracovii, Radomira Szarańca, które docierają do nas przynajmniej kilka razy w miesiącu, musielibyśmy chyba otworzyć specjalny dział na stronie. „Napiszcie o Szarańcu, napiszcie o Szarańcu, wiesz co Szaraniec odwalił?”. Non stop to samo. Wygląda na to, że jedyne, co trzyma go jeszcze w klubie, to głos ludu, bo szanowny Radomir wywodzi się z kibicowskiego środowiska „Pasów”. Wszyscy pracownicy klubu mają go już natomiast dość, bo za cokolwiek się weźmie, to – mówiąc delikatnie – spierdoli. I zaraz trzeba po nim sprzątać.
O kilku kompromitacjach pana działacza pisaliśmy już TUTAJ, ale teraz wygląda na to, że na celownik wzięły go też inne media. Kilka tekstów obnażających jego nieudolność ukazało się w „Dzienniku Polskim”, a dzisiaj – na łamach „Gazety Wyborczej” też można znaleźć niezły kwiatek.

Reklama

W przypadku Karadżowa mieli co najmniej dwa dni na zdobycie informacji. Nie jest to trudne, bo w bułgarskich mediach roi się od doniesień o kolejnych skandalach z jego udziałem. Np. w połowie stycznia bramkarz został wyrzucony z Czerno More Warna kilka dni po podpisaniu kontraktu, bo uciekł ze zgrupowania na dyskotekę i został zatrzymany przez policję pod wpływem środków odurzających.

– Trochę za późno dotarły do nas informacje o jego przeszłości. Nie można było się już wycofać, bo był w samolocie. Ale to tylko testowany i nie jest powiedziane, że go pozyskamy – tłumaczy Radomir Szaraniec, wiceprezes Cracovii i dodaje, że sprawa ewentualnego podpisania kontraktu z zawodnikiem „stanęła pod znakiem zapytania”.

Reklama

Ł»eby usystematyzować – Cracovia zaprosiła na testy jakiegoś Bułgara, który zasłynął przede wszystkim z rozbijania samochodów, rozgrywania meczów po pijaku, bijatyk i całowania się z kolegą na imprezie. Po wpisaniu jego nazwiska w Google wyskakują – poza statystykami – tylko newsy z afer. Szanowny Radomir „klepnął” jednak widocznie testy Karadżowa bez choćby rzucenia okiem, kim ten człowiek jest, narażając tym samym klub na dodatkowe koszty. Wystarczyło poświęcić jakieś – hmm – 80 sekund? Ale widocznie miał na głowie ważniejsze sprawy. Kibic rzecz święta.

Jak widać załatwienie testów to nieco trudniejsza misja niż wnoszenie po kryjomu transparentów obrażających dziennikarzy na mecz hokejowy. True story. Takiego sobie Cracovia wyhodowała wiceprezesa.

Najnowsze

Francja

Francuska federacja oszczędziła prezydenta OM. Związek sędziów wściekły

Maciej Bartkowiak
0
Francuska federacja oszczędziła prezydenta OM. Związek sędziów wściekły
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama