Rzadko zdarza nam się w okresie przygotowawczym kogokolwiek pochwalić. No, bo niby za co – za testowanie chłopaka z siódmej ligi włoskiej, podpisanie umowy z gościem z piątej klasy rozgrywkowej we Francji, za świadome sprawdzanie Nigeryjczyka z przekręconym licznikiem czy może przypałowy wpierdol? W atmosferze ciągłego absurdu czasem wydarzy się jednak coś, co zaskakuje in plus – choćby Widzew, który na mocno obsadzonym Copa del Sol poległ dopiero w finale.
Zwycięstwa z Molde i Tromso, czyli mistrzem oraz czwartą drużyną w Norwegii, a do tego remis z wicemistrzem, obecnym liderem w Danii FC Kopenhagą… To nie są wyniki, nawet jeśli to tylko sparingi, obok których powinno się przejść obojętnie. To nie są wyniki, nawet jeśli to tylko sparingi, które polskim drużynom zdarzają się zbyt często. Zresztą, Widzew już na dzień dobry zrobił naszej lidze niezłą reklamę w meczu z Molde. Jeśli jeszcze nie widzieliście tych bramek, to naprawdę polecamy:
Trzy dobre wyniki wystarczyły, by Widzew znalazł się w sobotnim finale z Szachtarem Donieck. Z Darijo Srną, Taisonem, Henrichem Mchitarjanem czy Luizem Adriano na boisku. A naprzeciw nich Płotka, Kasprzak, Alex Bruno, Radzio… Dla wielu, którzy zameldowali się dziś na murawie, było to pewnie pierwsze i ostatnie spotkanie z takimi piłkarzami. Piłkarzami przez wielkie P.
Nie ma sensu się oszukiwać: Szachtar nie potraktował Widzewa jako poważnego przetarcia przed Borussią Dortmund w LM, nie jesteśmy pewni czy zagrał na 50 procent swoich możliwości. Podopieczni Mroczkowskiego momentami nie mieli kompletnie nic do powiedzenia, nie byli w stanie wyjść z własnej połowy, ale wstydu na pewno nie przynieśli. Tym bardziej, że w końcówce meczu nie podyktowano im dwóch rzutów karnych (za faul i za zagranie ręką) i ostatecznie przegrali 1:2.
Jesteśmy jednak bardzo ciekawi, jakie odzwierciedlenie w lidze znajdzie ten wynik. W końcu kilka dni wcześniej Piast różnicą trzech goli też przegrał z Szachtarem. To znaczy, z rezerwami…
Widzewiacy połączyli więc w Hiszpanii przyjemne z pożytecznym. Bo nie dość, że zmierzyli się z zespołami z najwyższej półki, a ktoś może zdołał jeszcze komuś zwinąć koszulkę, to i przywieźli do Polski 30 tysięcy euro. Rzecznik prasowy zdążył jedynie poinformować, że obóz wcale nie był tak tani, by w całości pokryły go nagrody za drugie miejsce…