Przeglądając – jak każdego niedzielnego poranka – różne głupoty w internecie, natknęliśmy się na osobliwy plebiscyt organizowany przez „Dziennik Łódzki”. Redakcja gazety już po raz 42. ogłosiła wybory na sportowca roku w regionie łódzkim. Głosowanie odbywa się za pomocą kuponów dołączanych do dziennika oraz drogą smsową. Z ciekawości zerknęliśmy na dotychczasowe wyniki (ujęto w nich wyłącznie głosy oddane smsami), bo szczerze powiedziawszy w naszej dziedzinie ciężko jest nam wskazać kogokolwiek z tego regionu, kto oczarowałby publikę. Może młody Stępiński, na zachętę i rozpęd, może Broź, może Kaczmarek, ale poza nimi? Przecież nie Dawid Nowak. Łódź kojarzy się ostatnio głównie z tenisem, Bełchatów ze Skrą, to wiadomo.
Nie myśleliśmy jednak, że jest aż tak źle. Wiemy, że to smsy, głównie zabawa i tak dalej, ale…
– najlepszy z piłkarzy, Marcin Kaczmarek, zebrał oszałamiające 43 głosy i traci zaledwie 992 głosy do prowadzącego w klasyfikacji Michała Winiarskiego
– w sumie piłkarze (Kaczmarek, Wyparło, Broź, Wróbel i Mielcarz) zdobyli 63 głosy, mniej niż choćby żużlowiec Orła, siatkarz plażowy SMS-u Łódź, czy uczestnik biegów na orientację w barwach Orientusia Łódź
– Maciej Mielcarz otrzymał 0 (słownie: zero) głosów
– wyżej niż piłkę nożną ceni się w regionie łódzkim beach soccer, a po piętach depcze jej również futsal (jedyny futsalowiec ma 24 głosy mniej niż wszystkich pięciu piłkarzy razem wziętych)
Moglibyśmy zresztą kontynuować tę upokarzającą dla piłkarzy wyliczankę, bo w plebiscycie są przecież również przedstawicielki akademickiego strzelectwa, czy jeździectwa. Zamiast tego przypomnimy teraz na szybko, że ledwie piętnaście lat temu Łódź przez trzy lata nie oddawała tytułu mistrza Polski (dwa razy z rzędu wygrał Widzew, potem puchar przejął ŁKS).
Ciekawe czy wtedy też piłkarze przegrywali z rugbistkami, karatekami i zapaśniczkami.