Przyzwyczailiśmy się, że część publiki na Weszło nie jest najbystrzejsza, ale czasami skala tego zjawiska jednak nas zaskakuje. Przychodzi jeden czy drugi i zaczyna wklejać linki, z których rzekomo wynika, iż podobno powinno nam być wstyd za Salamona tak samo, jak Stefanowi Majewskiemu – naśmiewaliśmy się bowiem z powołania go do reprezentacji Polski.
Aż takie problemy z czytaniem? Czy ogólnie niskie IQ?
Tak, naśmiewaliśmy się. Z powołania go do reprezentacji Polski we wrześniu 2010 roku, czyli 2,5 roku temu. Na wszystko jest bowiem czas i miejsce. Wtedy, kiedy Salamon grał w TRZECIEJ LIDZE WŁOSKIEJ, w Foggi, to akurat czas na dorosłą reprezentację nie był, zwłaszcza że brano go w ciemno i z lenistwa. Nie dlatego, że zasługiwał, tylko dlatego, że nikt nie wiedział, czy zasługuje, bo nikt go nie widział w akcji. Zamiast polecieć i go obejrzeć, ściągnięto go na treningi. Hubert Małowiejski opowiadał publicznie takie żarty jak ten: – Trener Smuda zna go jeszcze z czasów gry w Lechu, bo przecież Salamon przez pewien czas reprezentował drużyny juniorskie Kolejorza.
Wtedy Salamon nie zasługiwał na grę w kadrze, tak jak dzisiaj nie zasługuje Stępiński – co nie znaczy, że nie będzie zasługiwał za dwa albo trzy lata. Za powołanie Stępińskiego uszczypnęliśmy Fornalika, ale gdyby trener U-21 stwierdził, że napastnik Widzewa na tle rówieśników nie umie grać w piłkę – oj, wtedy mielibyśmy używanie. Salamon nie zasługiwał tak samo jak Krychowiak, którego na zgrupowanie wezwał Leo Beenhakker – co nie znaczy, że Krychowiak na kadrę nie zasługuje dzisiaj.
Jeszcze raz – bo na wszystko jest czas i miejsce.
Salamon nie był zawodnikiem na pierwszą reprezentację (co zresztą w tekście o Majewskim zaznaczyliśmy), ale w stu procentach był zawodnikiem na reprezentację U-21. Zwłaszcza był nim w roku 2011 i jeszcze bardziej w roku 2012. Rozwijał się. Trener Stefan Majewski, który za nadzorowanie tego rozwoju pobierał miesiąc w miesiąc pensję, uznał, że woli Łukasza Tymińskiego. No, przepraszamy bardzo, ale czy my kiedykolwiek napisaliśmy, że w tych rocznikach Tymiński jest lepszy od Salamona? Albo Matras?
Gdybyśmy mogli cofnąć czas, we wrześniu 2010 roku napisalibyśmy to samo – powołanie Salamona było kpiną. Inna sprawa, że skoro powołał już go słynny „Franz”, który twierdzi, że prawdziwego piłkarza poznaje po tym, jak wchodzi po schodach – no to taki fachura talent powinien jednak rozpoznać… Ale nieważne, do „Franza” za Salamona nie mamy pretensji. Prędzej do Fornalika, chociaż i do niego nie aż tak wielkie. Największe do Majewskiego, bo on wybierał spośród bardzo wąskiego grona młodych zawodników z podległych sobie roczników. I jego obowiązkiem było obserwowanie Salamona – czy to jak radzi sobie w klubie, czy to jak radzi sobie na treningach w kadrze, czy to jak radzi sobie w meczach.
On poobserwował przez 68 minut i najwyraźniej uznał, że chłopak nie rokuje. A życie zweryfikowało – czy to Salamon nie rokuje jako piłkarz, czy Majewski jako trener.