Kryzys tożsamości, brak stabilności i logiki – Polanski naprawdę wszedł na minę?

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2013, 10:16 • 3 min czytania

Eugenowi Polanskiemu można by zarzucić wiele, ale jak już mielibyśmy go za coś pochwalić, to za ambicję. Reprezentant PZPN świadomie odszedł do Hoffenheim, klubu słabszego, który może mieć poważne problemy z utrzymaniem, ale chłopak przynajmniej wie, że będzie tam potrzebny i pierwszy skład, przynajmniej na początku, ma zagwarantowany. Chce grać regularnie, nie ważne gdzie, byleby grać. Jednak Hoffenheim to klub dość specyficzny, który znalazł się właśnie na bardzo ostrym zakręcie. I za chwilę może wypaść zupełnie wypaść z trasy…
Polanski w ostatnim wywiadzie dla „Super Expressu” opowiadał o większych perspektywach Hoffenheim, wyższym poziomie finansowym i organizacyjnym. Z tymi finansami to pewnie prawda, bo klub sponsorowany jest przez Dietmara Hoppa, jednego z najbogatszych Niemców, niegdyś na listach Forbesa wśród najbogatszych ludzi świata, ale organizacja? Tutaj moglibyśmy dyskutować.

Kryzys tożsamości, brak stabilności i logiki – Polanski naprawdę wszedł na minę?
Reklama

Marco Kurz to już czwarty trener zespołu – po Holgerze Stanislawskim, Markusie Babbelu i Franku Kramerze – w ciągu dwunastu miesięcy. Dyrektorów sportowych w ciągu ostatnich czterech lat było aż czterech, a to przecież nie jest pozycja podlegająca ciągłej rotacji. A wiadomo, że ile osób, to tyle opinii. – Tak częste roszady nie sprzyjają rozwojowi klubu. Co chwila trzeba zmagać się z nowymi ludźmi, nowymi pracownikami i ich pomysłami. Jeszcze niedawno klub miał się oprzeć na młodych talentach, zawodnikach ze swojej szkółki. Pół roku temu tę koncepcję jednak odrzucił i zaczął ściągać piłkarzy z dużym doświadczeniem – pisze Oliver Kahn, felietonista „Bilda”. Jako przykłady podaje Tima Wiese, Matthieu Delpierre, Erena Derdiyoka, a my od siebie dorzucamy Polanskiego, o którym w klubie powiedzieli, że „potrzebny był piłkarz z takim obyciem i doświadczeniem”.

Kahn przede wszystkim pisze o kryzysie tożsamości w Hoffenheim. Ł»e nie ma żadnej więzi pomiędzy kibicami a klubem czy piłkarzami. Ł»e właśnie w tak trudnym położeniu kluczowa powinna być identyfikacja fanów z zawodnikami, ale przecież o tym nie może być mowy. Ł»e brakuje tam harmonii i spójności. Trudno odmówić Kahnowi racji, skoro od minionego lata Hoffenheim przeprowadziło… blisko 40 ruchów transferowych. Kogoś wypożyczyli, kogoś sprzedali, kogoś kupili, ale żeby wyszło tego aż tyle?!

Reklama

– Niewiele pozostało z materiału, który miałem do dyspozycji jeszcze dwa lata temu. To przykre – zauważa Ralf Rangnick, były trener Hoffenheim. Od awansu do Bundesligi, lata 2008, klub na transfery wydał około 80 milionów euro. Czy z inwestycjami trafiono, dziś można odpowiedzieć: NIE. Plany były wielkie, miały być europejskie puchary, również w tym sezonie.

Sytuacja Hoffenheim już po rundzie jesiennej była wyjątkowo nędzna, a – po remisie z Gladbach i porażce z Eintrachtem – jest jeszcze gorsza. Przedostatnie miejsce w tabeli, najgorsza defensywa w lidze (43 stracone gole), dziewięć meczów bez zwycięstwa, ale przede wszystkim osiem punktów straty do bezpiecznego miejsca. Dużo, to na pewno, ale czy za dużo, by jednak się utrzymać?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama