Nieczęsto mamy okazję o nim pisać, nieczęsto coś wykraczającego poza „przesiedział cały mecz na ławce”. Bo ławka to, aż chciałoby się rzec, jego drugie imię. Choć dla Łukasza Załuski występy w bramce Celtiku to z pewnością rzadkość, właśnie ma swoje pięć minut. Korzystając z nieszczęścia kontuzjowanego Frasera Forstera, Załuska broni w lidze, a może i załapie się na 1/8 finału Ligi Mistrzów. Ale w Glasgow o Juventusie nikt nie ma prawa teraz myśleć. Nie po wstydliwej porażce w półfinale Pucharu Ligi Szkockiej z St. Mirren.
Mocno oberwaliście za niedzielną – już nawet nie porażkę – a kompromitację?
Chyba największy opierdol w moim życiu, a już na pewno największy w Celtiku. Tuż po meczu w szatni, nawet na poniedziałkowej analizie było mega gorąco. Lennon był na nas wściekły.
Co mówił? W mediach można już znaleźć jego wypowiedzi, że wszyscy zagrali fatalnie, poza Hooperem, że bardzo kiepska była defensywa, a cały zespół zachowywał się na boisku jak rozpieszczone dzieciaki.
Mieliśmy plan, aby w tym sezonie sięgnąć po potrójną koronę, a to spotkanie było częścią tego planu. Nikt nie spodziewał się takiej porażki. Wygraliśmy z St. Mirren osiem ostatnich meczów z rzędu, ale ten najważniejszy, jak na złość, przegraliśmy. Ł»eby było śmieszniej, mieliśmy rzut karny, który mógł wszystko rozstrzygnąć. Wystarczyło go wykorzystać, a pewnie skończyłoby się tak jak zazwyczaj – 3:1 albo 4:1 dla Celtiku… A to, co mówił nam menedżer, lepiej zostawmy. Musiałbyś wszystko wykropkować.
Panu też się oberwało?
Nie. Dostałem gola z karnego, dwa woleje, z czego jeden poszedł mi po palcach, ale to było naprawdę silne uderzenie. Jestem częścią zespołu, też poniosłem winę za ten wynik i też byłem wściekły, jednak na analizie zastrzeżeń nikt do mnie nie miał.
A trzecia bramka? Dziennikarze na Wyspach pisali, że mógł się pan zachować lepiej. Z kolei jeden z internautów na forum Guardiana napisał, że nawet facet bez rąk obroniłby takie uderzenie, ale to już była zupełnie absurdalna opinia.
Widziałeś skrót, tego gola?
Widziałem. Dlatego mówię – opinia absurdalna, choć dziennikarze trochę racji chyba mieli.
Po takich porażkach, które nie powinny mieć miejsca, bardzo szczegółowo analizujemy grę. Mecz z St. Mirren oglądaliśmy całym zespołem i omawialiśmy przez ponad dwie godziny. Szmat czasu. Przy trzecim golu poszedł mocny strzał z woleja, stało przede mną dwóch obrońców, a piłkę zobaczyłem dopiero jak ich minęła. A jeszcze wpadła przede mną w kozioł… Co do tej opinii, to faktycznie mocno przesadzona. Jakbym obronił, pewnie wszyscy by powiedzieli, że fantastyczna interwencja.
Lennon często urządza wam „suszarki”?
Jak przegrywamy, to menedżer się wkurza, przyjemnie nie jest. Ale nauczyliśmy się już jego zachowań, wiemy jakiej reakcji się spodziewać. Może dlatego tak rzadko przegrywamy? Lennon jest niesamowicie ambitny – nienawidzi przegrywać, choćby to było spotkanie o pietruszkę.
To przede wszystkim menedżer, obok którego nie przechodzi się obojętnie. Kiedyś otrzymywał listy z pogróżkami albo w trakcie meczu zaatakował go kibic Hearts, który zdążył wbiec na murawę.
A ja wtedy siedziałem tuż obok… Faktycznie, takich akcji z Lennonem było mnóstwo. Przez pewien okres Neil codziennie pojawiał się na czołówkach wszystkich gazet – a to na Celtic Park zaadresowana była do niego przesyłka z nabojami, groźbami czy zwykłe pogróżki. To facet, który jest od wielu lat blisko związany z Celtikiem, oddał serce temu klubowi. Nic więc dziwnego, że niebieska część Glasgow po prostu go nienawidzi. A teraz, jak Rangersi zostali zdegradowani, całe zamieszanie z Lennonem dziwnie ucichło.
Porozmawiajmy o panu. Jakie plany na 12 lutego?
Hmmm… Zwycięstwo nad Juventusem? (śmiech)
Wie pan, o co chodzi.
Mam 30 lat i jestem za stary, żeby opowiadać, co może wydarzyć się za dwa tygodnie. Przede mną następny mecz, w którym nie chcę popełnić błędu. Forster na razie nie trenuje, ale może wrócić w każdej chwili. O Juventusie na razie więc nie myślę.
Trafił wam się rywal z najwyższej półki.
Juventus jest faworytem, ma bardzo silną drużynę, wszyscy jesteśmy tego świadomi. Ale zauważyłem, że wielu zespołom na Celtic Park gra się niezwykle ciężko, mają spore problemy. Jeśli więc nie stracimy u siebie gola, wygramy mecz, to może być ciekawie.
Na Celtiku niedawno przegrała też Barcelona. Z panem na ławce.
Wygraliśmy 2:1, ogarnęła nas wielka euforia, ale statystyki posiadania piłki wypadły dla nas – powiedzmy sobie wprost – wręcz kompromitująco. Samo spotkanie było jednak niesamowite, takiej atmosfery jeszcze nigdy nie przeżyłem. Zapamiętam tę otoczkę pewnie do końca życia, choć czułem spory niedosyt i rozczarowanie. Na wyciągnięcie ręki miałem mecz z Barceloną, a jednak musiałem obejść się tylko smakiem. Przynajmniej syn był zadowolony – zrobił sobie zdjęcie z Messim i wziął od niego autograf.
Nie ma pan czasami wrażenia, że to nie ma większego sensu? My, jak podsumowujemy występy Polaków za granicą, Załuskę sprawdzamy tylko dla formalności.
Nie będę robił z siebie idioty i opowiadał teraz jakichś bajek. Słuchaj, jak Forster jest zdrowy i nie potrzebuje odpoczynku, to ja siedzę na ławce. Proste. Taka jest w klubie hierarchia, nie jest to miłe, ale co mi innego pozostało? Celtic rozgrywa 60-70 meczów rocznie i w kilku z nich upatruję dla siebie szansę.
Lepiej siedzieć na ławce w dobrym klubie, niż grać w słabszym?
Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem, pytałem wielu ludzi. Jedni mówią: spójrz, on złapie kontuzję, a ty zagrasz na świetnym stadionie, dla wielkiego klubu. A drudzy podpowiadają, że lepiej zrobić jeden krok w tył i zaryzykować. Ja świadomie wybrałem pierwszą opcję, więc nie będę narzekał.
Trudno się spełniać, siedząc cały czas na ławce.
No, trudno jest, to fakt. Uwierz mi, gdybym miał jakieś oferty, to mógłbym je przeanalizować. Ale nie mam, więc temat sam się ucina.
Ktoś w końcu musi grzać ławę za dobrą kasę…
Nie miałbym nic przeciwko, gdybym zarabiał więcej (śmiech). Mam jednak świadomość, że gdybym odszedł z klubu, to na miejsce drugiego bramkarza Celtiku natychmiast byłoby co najmniej dwudziestu chętnych.
Bo powiedzmy sobie wprost – wygryźć teraz Forstera ze składu brzmi jak mission impossible.
Niestety, zdaję sobie z tego sprawę. Forster przez dwa lata nie popełnił chyba żadnego błędu, nie zawalił ani jednego gola. Bardzo pewnie broni w lidze, zbiera świetne recenzje w Champions League, trafił do reprezentacji Anglii. Trudno mu cokolwiek zarzucić. Takie sytuacje, jak teraz, to szansa dla mnie, żeby pokazać, że cały czas jestem w formie i w sytuacji awaryjnej mogę wskoczyć do bramki. Bo zostaje Puchar Szkocji, Puchar Ligi Szkockiej, może czasem liga.
Liga, w której przez brak Rangersów umarły emocje.
Trochę na pewno. Derby Glasgow to były niesamowite mecze, wielkie wydarzenie dla kibiców, które interesowały całą Wielką Brytanię. A co jest teraz? Wystarczy spojrzeć w tabelę – przepaść. Tak naprawdę to mistrzostwo rozdano jeszcze przed startem ligi, bo sezon powinniśmy skończyć z przewagą 20-30 punktów. Miazga. Tak, jestem przeciwko Rangersom, nienawidzę tego klubu, ale jednak trochę mi ich brakuje…