Nie wiążcie tego z futbolem – w Egipcie to czysta polityka

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2013, 22:18 • 2 min czytania

Początek lutego, niemal rok temu, Egipt, a konkretnie Port Said. Teoretycznie – mecz piłkarski między zwaśnionymi zespołami Al-Ahly oraz Al-Masra. W praktyce – krwawa rzeź z udziałem kibiców, bandytów, służb specjalnych, policji, armii, a nawet partii politycznych. Ostatni gwizdek sędziego zakończył tym razem nie tylko 90-minutowe spotkanie piłkarskie, ale i pewien etap w najnowszej historii Egiptu. Kibice Al-Ahly, którzy aktywnie uczestniczyli w obalaniu rządów Mubaraka, a następnie głośno protestowali wobec bezkarności wojskowej junty zostali zaatakowani przez zamaskowanych bandytów, którzy określali się fanami Al-Masry. Nie zatrzymywała ich ani policja, ani wojsko, a według relacji obecnych na meczu sympatyków Al-Ahly – momentami obie grupy sprawiały wrażenie sprzyjających agresorom.
Zginęło niemal osiemdziesiąt osób, ponad tysiąc zostało rannych. Komentatorzy od razu zwracali uwagę, że tak naprawdę cała ta wstrząsająca bitwa była jedynie przedłużeniem ulicznej wojny domowej między zwolennikami raczkującej demokracji oraz władz wojskowych. Dziś, kilka dni przed rocznicą tych tragicznych wydarzeń, na ulicach Port Saidu, Kairu i Suezu po raz kolejny zapłonęły race, butelki z benzyną i samochody. Znów pretekstem stał się futbol.

Nie wiążcie tego z futbolem – w Egipcie to czysta polityka
Reklama

Właśnie dzisiaj bowiem egipskie władze zakończyły oficjalnie proces kibiców i policjantów uczestniczących w ubiegłorocznej bitwie. Oskarżonych było 75, w tym 9 policjantów. Wyrok usłyszało 21 osób. Wyrok najwyższy – śmierć przez powieszenie. Reakcje w Kairze, z którego pochodziła większość zamordowanych kibiców, to histeryczna radość.

Reklama

Tyle że w Egipcie nawet radość jest powodem do zamieszek. Równolegle do oklasków, jakie otrzymał sąd za surowy wyrok, na ulicach Kairu, Suezu i Port Said rozbrzmiały kamienie odbijające się od policyjnych tarcz. Decyzja sądu okazała się być doskonałym pretekstem do kolejnych burd, futbol mających jedynie w tle. Gdy Kair walczył z policją, którą obwiniał o ubiegłoroczną masakrę, Port Said próbował uwolnić „swoich”, którzy zostali skazani na śmierć. Tłum ruszył na więzienie, potem na posterunek policji, na ulicach pojawiły się wozy opancerzone, a wojsko znów musiało użyć ostrej amunicji.

Według informacji podawanych przez egipskie władze, w tym momencie śmierć na ulicach miast poniosło już dwóch funkcjonariuszy policji, ponadto ciągle rośnie liczba zabitych manifestantów. Przed kilkoma godzinami wynosiła 26 osób, ale trudno oszacować ilu spośród 400 rannych nie przeżyje dzisiejszej nocy. Zadyma po wyrokach zbiegła się zresztą z opozycyjnymi demonstracjami w drugą rocznicę obalenia Hosniego Mubaraka, które również obfitowały w krwawe incydenty.

Bo tak naprawdę głównym powodem zamieszek pozostaje polityka, a nie futbol. Słowo kibic z kolei, w Egipcie powinno być synonimem dla bojówkarza, tak opozycyjnego, jak i wspierającego obecne władze…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama