Czujemy się zbudowani, że nasz dzisiejszy tekst o piłkarzach, którzy najbardziej się zsunęli w 2012 roku, bezpośrednio wpłynął na wynik meczu. Bo gdyby nie cudowny występ Tomasza Frankowskiego, Jagiellonii byłoby dziś ciężko o (wiemy, że brzmi to absurdalnie) jakiekolwiek punkty z Bełchatowem. Na miano drugiego bohatera „Jagi” zasługuje natomiast Tomasz Wróbel, który zaraz po strzeleniu gola nie wiedzieć czemu zdecydował się na sabotaż. I to właśnie pan Tomek – bo chyba nikt go już nie przebije – zapracował na miano przygłupa kolejki.
Wróbel lejąc się z Norambueną, zrobił, co mógł, by Jagiellonia wygrała, ale skutecznie przeszkadzali mu… białostoccy obrońcy. Od zawsze apelujemy do Tomasza Hajty, aby nie wystawiał Luki Gusicia, bo to miks Kiercza z Sadlokiem, ale akurat po Pazdanie i Ukahu AŁ» TAKIEJ indolencji się nie spodziewaliśmy. Jedynym defensorem Jagi, który grał dziś dla swojej drużyny, był właśnie cwaniak Norambuena. Ale jego zachowania pochwalać nie będziemy, bo – mówiąc dosadnie – nie podoba nam się, gdy piłkarz zachowuje się jak pizda i wrzeszczy wniebogłosy przy pierwszym kontakcie z ziemią.
Nie podoba nam się też Wkurwia nas też nagminne powtarzanie frazesów typu „na drugą połowę musimy wyjść bardziej zmotywowani”, bo takim zdaniem uraczył nas w przerwie Tomasz Bandrowski. Jak ty się chłopie nie potrafisz zmotywować w lidze, w której każdy (nawet Bełchatów!) może zlać każdego, to sugerowalibyśmy zmianę profesji. Do rozwożenia pizzy wielkiej motywacji nie trzeba.
Ł»eby nie było, że tylko potrafimy się pastwić, bardzo pozytywnie zaskoczył nas dziś Raul Gonzalez, który przy drugiej bramce dla Bełchatowa zachował się po prostu fenomenalnie. Tego właśnie oczekujemy od bocznych obrońców – żeby nie stali tylko jak kołki, ale też potrafili szarpnąć i pociągnąć grę swojej drużyny. Tak właśnie postępuje Wenezuelczyk.
No i ten Franek… Pal licho, że goni Cieślika – to było do przewidzenia. Ale ta asysta przy golu Dzalamidze… Creme de la creme.