Większość tekstów w dzisiejszej prasie jest podobna, bo wszyscy – co zrozumiałe – zapowiadają mecz PZPN-u z Anglią. Nie najgorzej wypada dziś „Przegląd Sportowy”, w którym jest naprawdę sporo do poczytania i „Super Express”, w którym poza absurdalnymi zdjęciami mamy Madzi znajdziemy (WTF?!) ciekawą rozmowę z Tomkiem Kuszczakiem.
FAKT
Zapowiedź meczu.
SUPER EXPRESS
Felieton Michała Listkiewicza.
Ministra Mucha na spotkaniu z prezesami ligowych klubów oznajmiła, że rygorystyczne zakazy ze strony wojewodów i policji służą dobru wspólnemu. Jak o tym przekonać normalnych kibiców, którym zabrania się wstępu na mecze, bo grupka oszołomów narozrabiała? Czy dożyjemy czasów,gdy minister kultury zamknie teatry, bo kilku widzów bekało i rzucało popcornem na scenę? Właściciele dyskotek poradzili sobie z bandziorami, wprowadzając selekcję „na oko”. Może to jest metoda? Trąci demokracją po białorusku, ale działa.
Na razie mamy kuriozalną argumentację wojewodziny na Kujawach. Jej zdaniem stadion nie nadaje się do meczów, bo płot jest za niski. Ciekawe, co na to politycy angielscy ? Tam płotów nie ma w ogóle. Poszły na złom.
I wywiad z Tomaszem Kuszczakiem.
– Czy kiedykolwiek pytał cię o Polskę? Zadał jakieś dziwne pytanie?
– Czy jeszcze na koniach jeździmy (śmiech). Coś w tym stylu, że wy tam nie macie samochodów, więc konno jeździcie. Ale to były żarty.
– Otworzyłeś sushi bar. Czy Anglik jest twoim najlepszym klientem?
– Otworzyłem i… zamknąłem. Był jednak taki moment, że dowoziłem chłopakom do klubu zestawy. Już pierwszego dnia miałem dużo telefonów od chłopaków z zamówieniami, od Wayne’a także. Jego żona była częstym gościem w moim barze, najczęściej zamawiała na wynos.
– Kiedyś podarowałeś Javierowi Hernandezowi różaniec od papieża Jana Pawła II. Czy miałeś okazję sprezentować coś Rooneyowi? Albo on tobie coś podarował?
– Oczywiście, że miałem taką okazję. Wiązało się to z urodzinami lub chrzcinami jego syna czy urodzinami żony, na które byłem zapraszany. On również mi coś sprezentował, ale nie mogę powiedzieć, co to było. Zostawię to dla siebie (śmiech).
RZECZPOSPOLITA
Zapowiedź meczu.
Naszym rywalem będzie dziś drużyna osłabiona kontuzjami Franka Lamparda i Theo Walcotta, ale przede wszystkim w odbudowie po huraganie Terry, który szalał w niej przez ostatni rok i zostawił pobojowisko. Zaczęło się od trzech słów – „Pie…. czarna p…o” – które Terry rzucił rok temu do Antona Ferdinanda z Queens Park Rangers. I domino ruszyło: najpierw odszedł Fabio Capello, obrażony, że federacja odebrała piłkarzowi Chelsea opaskę kapitana bez konsultacji z trenerem. Potem następca Capello Roy Hodgson doszedł do wniosku, że dopóki jest w kadrze Terry, to nie ma miejsca dla skłóconego z nim Rio Ferdinanda, brat Antona. Całkiem niedawno i Terry ogłosił, że odchodzi z kadry, bo czuje się prześladowany postępowaniem dyscyplinarnym FA. Potem wir porwał też na krótko Ashleya Cole’a, który w procesie przed sądem i w postępowaniu dyscyplinarnym wziął stronę Terry’ego, a gdy federacja zakwestionowała prawdziwość jego zeznań, nazwał ją „bandą c..”. Ale w porę przeprosił i może grać. Ot, takie piłkarskie problemy.
I wywiad z Kamilem Glikiem.
Spodziewał się pan, że tak szybko z niepotrzebnego na Euro stanie się podstawowym stoperem reprezentacji?
Kilka dni po tym, jak dowiedziałem się, że nie ma mnie w kadrze na Euro, było ciężko. Smutek mieszał się z żalem do Franciszka Smudy. Muszę teraz udowodnić, że popełnił błąd. Byłem po dobrym sezonie, wywalczyłem awans do Serie A. Wydaje mi się, że właśnie możliwość gry dla Torino w najwyższej lidze była kluczowa w moim powrocie do kadry. Radzę sobie dobrze we Włoszech, więc trener Waldemar Fornalik pomyślał, że także w kadrze stać mnie na dobrą grę.
Był jakiś przełomowy moment, kiedy poczuł się pan w formie?
Mam świetnego trenera. Giampiero Ventura każe grać w piłkę, nie pozwala jej wybijać na oślep. Do budowania akcji wykorzystujemy nawet bramkarza. W tamtym sezonie grałem w 25 meczach, dużo się nauczyłem. Czuję, że ciągle się rozwijam. Co tydzień staję do walki z napastnikami o wielkich umiejętnościach. Gdy zobaczę Rooneya, nogi mi nie zadrżą.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Jerzym Dudkiem.
Mamy kompleks Anglików? Jedno zwycięstwo, na dodatek 39 lat temu, to trochę mało…
– Mamy, choć gdyby patrzeć na ostatnie lata, to przepaści nie było. Poza porażką 1:3 na Wembley za kadencji Janusza Wójcika, kiedy Paul Scholes strzelił trzy bramki, w tym jedną ręką, mecze były w miarę wyrównane. Dominowali fizycznie, bo z tego słyną, grali dobrze stałe fragmenty, bo to ich kolejny atut. Ale obecna reprezentacja Anglii ma sporo problemów, na Euro nie zachwyciła. Ćwierćfinał zapewnił jej asystami Steven Gerrard. To nie jest aż tak dobry zespół, żeby się go bać jak Hiszpanów. Liczę na wyrównane widowisko z lekką przewagą Anglików. Musimy przede wszystkim zapomnieć o kompleksach. Jeśli wyjdziemy przestraszeni, zauważą to i wykorzystają. Zagrają z maksymalnym zaangażowaniem, będzie im łatwiej, bo nawet na Wyspach nikt nie wymaga od nich cudów.
(…)
Gramy z Anglią, ale napięcia jak podczas Euro nie ma.
– Kibicom trochę „przejadła” się piłka. Nawet jeśli są na stadionie, to już nie dopingują tak głośno i entuzjastycznie jak kiedyś. Wszyscy czekają, aż zobaczą coś wielkiego, i zdają sobie sprawę, że będzie ciężko. Uważam, że to wcale nie jest nasz najważniejszy mecz eliminacji. Z Czarnogórą i Ukrainą walczymy o drugie miejsce, dopiero potem zobaczymy, czy jest szansa na coś więcej. Uważam, że nadszedł idealny moment na rewanż za Euro. Kibicom należy się trochę radości, trudno oczekiwać, że ciągle będą dawać się oszukiwać. Wygrana z San Marino czy Mołdawią nie oznacza, że jesteśmy dobrą reprezentacją. Na słabych nie buduje się reputacji.
I rozmówka z Takafumim Akahoshim, który przedłużył kontrakt z Pogonią.
Czy przed przedłużeniem kontraktu było zainteresowanie pana osobą ze strony innych klubów? Kilka miesięcy temu mówił pan, że marzy o spróbowaniu swoich sił w lidze angielskiej.
– Nie było żadnych propozycji. Oczywiście, nadal myślę o grze w silniejszej lidze, ale teraz koncentruję się tylko na występach dla Pogoni. Jeżeli będę dobrze grał w ekstraklasie, być może w przyszłości pojawią się konkretne oferty od potentatów.
Podpisana umowa przewiduje jakąś klauzulę odstępnego?
– Rozmawiałem z prezesami i dostałem zapewnienie, że w przypadku pojawienia się oferty np. z Bundesligi nikt nie będzie mnie na siłę zatrzymywał. To dobre rozwiązanie dla mnie i dla klubu. Teraz cieszę się z nowego kontraktu, bo dobrze czuję się w Szczecinie. Mogę tylko podziękować prezesom za zaufanie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Sporo tekstów o meczu PZPN – Anglia. Do zacytowania wybieramy artykuł o Kamilu Grosickim.
– Przez ostatnie dwa i pół roku Kamil właściwie nie dostał w reprezentacji prawdziwej szansy – zwraca uwagę Mariusz Piekarski, agent piłkarza. – Wchodził przeważnie na 20, 30 minut, chociaż chciał grać całe mecze. Nie zgadzam się z teorią, że potrzebuje czasu, by wejść w mecz. Pojawiając się na boisku, nie kalkuluje na zasadzie „najpierw spokojnie, a później się rozkręcę”. Nie, Kamil chce mieć od razu piłkę przy nodze i sprzedać to, co ma najlepsze, szybkość.
(…)
Długo żył według tej maksymy. Miał to szczęście, że nie wpływało to znacząco na jego formę. O Grosickim, jak kiedyś o Wojciechu Kowalczyku, można było powiedzieć, że wyciągnięty z baru jest lepszy niż połowa ligi. Z tą różnicą, że nie pił w barach. Nie mógł, Kulesza zaraz by wiedział. Więc Grosicki, jeśli miał ochotę na drinka, zamykał się w domu.
Raz przesadził, razem z Wahanem Geworgianem, i nie przyjechał na trening. To bardzo rozsierdziło Michała Probierza. Trener, prosto z boiska, pojechał do domu piłkarza. Długo nikt nie otwierał drzwi. W końcu wpuściła go Dominika, dziś żona Grosickiego. Probierz swego zawodnika zastał śpiącego w łóżku. Długo nie mógł go obudzić, w końcu wrzasnął: „Wstawaj, Aston Villa po ciebie przyjechała”. Grosicki spokojnie obrócił się na drugi bok. Myślał, że to sen.

