Polacy, czyli naród piłkarsko permanentnie otumaniony

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2012, 12:13 • 3 min czytania

Czy jest na świecie głupszy piłkarsko naród? Bardziej odporny na naukę i wyciąganie wniosków? Naród bardziej oderwany od rzeczywistości? Naród większych futbolowych ignorantów? Dopiero co mieliśmy wychodzić z łatwej grupy na Euro 2012, ale oczywiście zamiast wyjść, to zajęliśmy w niej ostatnie miejsce. Teraz, raptem kilka miesięcy po tej druzgocącej klęsce, mamy stłamsić Anglików, bo przecież Anglicy są słabi. Gdziekolwiek nadstawi się ucho, słychać rozważania, że czy nasi przeciwnicy są nędzni, czy bardzo nędzni i czy kiedykolwiek byli nędzniejsi.
Za to my, kurwa, przemocni!

Polacy, czyli naród piłkarsko permanentnie otumaniony
Reklama

Przyjeżdżają zawodnicy z ligi bardzo poważnej, kilka gwiazd światowej piłki, piłkarze, którzy wygrywali Ligę Mistrzów i to nawet bardzo niedawno. My przeciwko nim wystawiamy nową nadzieję polskiego futbolu – Grzegorza Krychowiaka z jakiegoś śmiesznego Reims (z całym szacunkiem dla Reims), a obok niego zagra albo Ariel Borysiuk z drugiej ligi niemieckiej, albo Eugen Polanski grający z rzadka w niespecjalnie poważnym Mainz. No litości, i my się z Anglików śmiejemy? Bo mamy Wszołka z Polonii Warszawa i Sobotę ze Śląska? W obronie wystawimy rezerwowego z Betisu w parze z rezerwowym z Anderlechtu i mówimy, że bez Terry’ego defensywa Anglii nie wygląda za dobrze? Nauka z Euro 2012 poszła w las? Wtedy podniecaliśmy się, że u Czechów nie zagra Rosicky. Jak się okazało – nie był potrzebny.

Oczywiście, że Anglików da się pokonać, ale tylko na tej samej zasadzie, na jakiej BATE mogło dokopać Bayernowi Monachium – czyli w piłce wszystko (a przynajmniej dużo) jest możliwe i czasami padają w niej nielogiczne wyniki. Szukanie racjonalnych argumentów za tym, że Anglia dziś polegnie w Warszawie jest kretyńskie, bo argument jest tak naprawdę tylko jeden: w futbolu zdarzają się cuda. Niewykluczone, że cud zdarzy się wieczorem, jasne, tylko rzygać się chce od tych wszystkich analiz, z których wynika, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Rzygać się chce od tych wszystkich wywiadów pod hasłem „udało się na Wembley, może uda się teraz”. Na Wembley to my mieliśmy nie tylko furę szczęścia, ale jeszcze Deynę, Latę, Szymanowskiego, Gorgonia, Ćmikiewicza, Gadochę czy Tomaszewskiego.

Reklama

Nagle wszyscy nastawieni optymistycznie, nagle nie ma się kogo bać, nagle mecz robi się łatwiejszy, im bliżej pierwszego gwizdka. Ciekawe, czy tak samo wyglądały nastroje niedawno w Mołdawii? Czy tam też mówili, że Anglia przechodzi kryzys i że wreszcie można ją puknąć? Czy tam przeprowadzali analizy, z których wynikało, że mołdawski zespół nie stoi na straconej pozycji (niestety, skończyło się 0:5)? Nie dziwcie się temu porównaniu, bliżej nam do Mołdawii niż do Anglii. Gdyby taka gorączka jak w Polsce, panowała w Mołdawii, gdyby przetłumaczono wam teksty z mołdawskich gazet i otrzymalibyście treści, jakimi jesteście aktualnie zarzucani – turlalibyście się ze śmiechu.

My jesteśmy jak Krzysio Król. Krzysio Król to jest polska piłka w pigułce. Gdyby nie to, gdyby nie tamto, gdyby nie sramto to już dawno bylibyśmy wielcy, za chwilę i tak będziemy, chyba że to, chyba że tamto, chyba że sramto.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama