Kucharski znów atakuje Bońka, Listkiewicza frustrują niektóre portale

redakcja

Autor:redakcja

02 października 2012, 09:22 • 7 min czytania

„Super Express” zjada dziś na śniadanie całą konkurencję. W „Rzeczpospolitej” mamy najnudniejszy w historii wywiad – z Łukaszem Piszczkiem, „PS” – co trzeba docenić – pogadał z Fernando Hierro, a w „Gazecie Wyborczej” też brak odkrywczych materiałów.
GAZETA POLSKA CODZIENNIE

Kucharski znów atakuje Bońka, Listkiewicza frustrują niektóre portale
Reklama

Tekst o zarobkach polskich klubów.

W notowaniu najlepiej wypadła Legia Warszawa, ale stołeczny klub nie ma wielkich powodów do radości. Zadłużenie wojskowych wynosi blisko 60 milionów złotych, to połowa długów całej ligi. – Mimo wszystko to nie jest wielkim problemem, bo to są pieniądze, które dostaliśmy od ITI, właściciela klubu – mówi Piotr Zygo, prezes Legii. W rankingu Ernst&Young zdobywcy Pucharu Polski przełamali dominację Lecha Poznań. W 2011 roku legioniści zarobili blisko 65 milionów złotych. Niewiele mniej wpłynęło na konto Wisły Kraków. – Duże znaczenie miał fakt, że oba kluby z powodzeniem grały w Lidze Europejskiej. Te rozgrywki niosą ze sobą konkretne zyski – tłumaczy Sachs. Mimo tego zwycięzcą w rankingu finansowym zostało Zagłębie Lubin. Najlepszą pozycję pod względem finansowym lubinianie zawdzięczają temu, że wypracowali zysk, mieli najniższe zadłużenie i bardzo dobre wskaźniki płynności finansowej. – To specyficzny przypadek, bo Zagłębie jest klubem przyfabrycznym i swoje istnienie zawdzięcza tylko pomocy KGHM. Jeśli kopalnia zdecyduje się zrezygnować z finansowania klubu, lubinian czeka upadek – dodaje Sachs.

Reklama

(…)

Aby kluby więcej zarabiały, muszą rozgrywać więcej meczów. Zdaniem Ekstraklasy konieczna jest reforma ligi. – 30 spotkań w sezonie to stanowczo za mało. Nasi piłkarze mają bardzo długą przerwę letnią i zimową. Dostają wtedy pieniądze praktycznie za nic, bo nie grają meczów. Jest wśród nas dyskusja, ale ciężko znaleźć złoty środek. Powiększenie ligi jest niezłym pomysłem, ale oznaczałoby to dla klubów mniejszy podział zysków z tytułu kontraktu z Canal Plus. Będziemy na ten temat dyskutować – kończy Bednarz.

FAKT

Większy materiał o zachowaniu białostockiego bydła. W tym wywiad z Tomaszem Hajtą.

Mieliście kiedykolwiek wcześniej podobne problemy?
– Nie, dlatego ubolewam, że przez pryzmat 2-3 osób patrzy się dziś na cały klub. W XXI wieku nie ma miejsca na rasizm na stadionach, dlatego pojedynczy ludzie nie mogą decydować o tym, jak postrzegani są w kraju nasi kibice. Na trybunach w Białymstoku nie brakuje przecież normalnychludzi, którzy potrafią stworzyć normalną atmosferę. Jeśli chodzi o zespół, spróbujemy koncentrować się na sporcie i z meczu na mecz grać coraz lepiej, co najmniej tak dobrze jak w spotkaniu z Pogonią.

I z Ugo Ukahem.

Grasz już w Polsce parę lat. W czym jest problem, że niektórzy nie potrafią zaakceptować zawodników o innym kolorze skóry?
– Przed przyjściem do Białegostoku wspominano mi, że jest grupa chuliganów, która nie akceptuje takich piłkarzy. Teraz sam się o tym przekonałem i tak jak mówię, to dla mnie szok. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czemu tak się dzieje. Mówiłem o tym w programie BBC Panorama o stadionach w Polsce. Muszę jednak podkreślić, że w Jagiellonii czuję się bardzo dobrze. W samym mieście też dobrze mi się mieszka. Jest też sympatia ze strony większości kibiców klubu z Białegostoku. Takie zachowanie dotyczy wąskiej grupy chuliganów.

RZECZPOSPOLITA

Wywiad z Łukaszem Piszczkiem.

Po meczu z Mołdawią mówiono, że wreszcie zagrał pan w ofensywie, jak w Borussii.
Dla mnie to czy kadra gra z dwoma czy jednym napastnikiem nie ma znaczenia, szansa do włączania się do ataków jest w obu przypadkach. Z Mołdawią moja gra wyglądała tak, jak sobie wszyscy życzyli, ale przecież nie zawsze tak może być. W ostatnim, wygranym 5:0 meczu z Borussią Moenchengladach aż tak bardzo nie udzielałem się w ofensywie, bo musiałem skoncentrować się na obronie. Ważne, że udało się nie stracić gola.

(…)

Taka grupa to świetne okno wystawowe. Latem mówiło się, że Jose Mourinho niby obserwował pana pod kątem transferu do Realu.
Dobrze powiedziane – niby obserwował. Nie traktuje grania w Borussii, jako okazji do wypromowania się. Mam długoletni kontrakt i nigdzie się nie ruszam. Ani ja, ani mój menedżer nic nie wiedzieliśmy o zainteresowaniu Realu.

SUPER EXPRESS

Wywiad z Cezarym Kucharskim.

– „Mogę się kulturalnie posprzeczać z kandydatami, ale nie będę dyskutował z ich „pieskami”. Te słowa Bońka mocno pana zabolały?
– Nie zabolały, bo nie czuję się ich adresatem. Używając takich określeń, Boniek wyraził się pogardliwie o tych, którzy poparli Romana Koseckiego. A było w tym gronie wiele klubów Ekstraklasy, I ligi i działaczy wojewódzkich związków. Takie określenia pod adresem tych ludzi są krzywdzące i pokazują stosunek Bońka do naszej piłki.

– Ale Bońkowi chodziło tylko o tych, którzy go „podszczypują”. Pan też jest w tym gronie…
– To niech wyraźnie powie, kogo ma na myśli, aby te osoby mogły się bronić. Środowisko piłkarskie posługuje się pomówieniami od czasu PRL. Może pora z tym skończyć? A Boniek to niech najpierw wyjaśni, na jakiej podstawie chce kandydować. Moim zdaniem nie ma prawa, a jego ewentualny wybór będzie złamaniem statutu PZPN. I co to za odnowa, skoro mielibyśmy nowe rozdanie zacząć od złamania statutu?

I felieton Michała Listkiewicza.

Kandydaci na fotel prezesa PZPN rozpoczęli długi finisz. Na razie gra jest czysta, drobne faule nawet nie kwalifikują się do pokazania żółtej kartki. Co prawda niektóre portale internetowe próbują włączyć się do akcji, ale delegaci na zjazd PZPN nie są aż tak zdziecinniali, by sugerować się takimi głupotami. Czytelnicy takowych portali mają zadziwiającą skłonność do wulgarności, a wsadzanie męskiego organu w inną część ciała stanowi ulubiony zabieg polemiczny.

GAZETA WTYBORCZA

Artykuł o Lechii.

Spotkanie z „Kolejorzem” przyniosło jeszcze jeden bardzo ważny pozytyw: okazało się, że piłkarze Lechii cały czas wiedzą, co to jest krótka, kombinacyjna gra, z pierwszej piłki, na małej przestrzeni. Na razie była to tylko namiastka tego, co przez pewien czas prezentował gdański zespół dwa sezony temu, ale to jest kierunek, w którym musi podążać obecna drużyna Lechii. Koncepcja gry z Grzegorzem Rasiakiem jako wysuniętym napastnikiem, na którego posyłane były długie piłki, kompletnie nie wypaliła. O wiele więcej możliwości daje system z trzema ruchliwymi, zmieniającymi pozycje zawodnikami ofensywnymi, szczególnie kiedy za ich plecami czai się znajdujący się w wybornej formie Mateusz Machaj. To piłkarz, który wyrasta na lidera Lechii, choć gdy mu się to zasugeruje, reaguje jak diabeł na święconą wodę i jak mantrę powtarza słowo „zespół”. Ale nie da się ukryć, że to on „stempluje” każdą akcję drużyny i to po jego zagraniach Lechia stwarza największe zagrożenie pod bramką rywala.

Przy tych wszystkich pochwałach pojawia się tylko jedna wątpliwość: czy mecz z Lechem, podobnie jak spotkanie z Legią pod koniec poprzedniego sezonu, będzie jednorazowym wybrykiem czy może zapowiedzią lepszych czasów? Czy Lechia dalej będzie piłkarskim Janosikiem, który zabiera bogatym (w poprzednim sezonie odebrała punkty wszystkim zespołom, które finiszowały w pierwszej trójce), a oddaje biednym? Pierwszą odpowiedź dostaniemy już podczas pucharowo-ligowego dwumeczu z Jagiellonią (środa, Puchar Polski, poniedziałek, liga – oba mecze w Białymstoku). To tam poznamy prawdziwe oblicze gdańskiego zespołu.

I o… Dominiku Budzyńskim z Polonii.

Ekwipunek 20-letniego piłkarza na mecz odbiega od standardów. Jest piłkarska torba podróżna, nie ma – o dziwo – kosmetyczki, ale jest za to sprzęt grający. – To należy do drużyny – nieśmiało mówi Budzyński. A po co to? – No, żeby było głośno i wesoło w szatni – tłumaczy. Dotychczas taka była jego rola. 20-letni bramkarz odpowiadał za trzymanie atmosfery, był didżejem. Nie stracił swojej funkcji, ale w Lubinie w meczu Pucharu Polski z Zagłębiem dojdzie nowa, bardziej prestiżowa i odpowiadająca jego codziennej pracy. – To mogę zdradzić, bronić będzie Budzyński – zapowiedział trener Piotr Stokowiec.

(…)

Budzyński – pseudonim „Budyń” pochodzi z podlubelskiej miejscowości Serniki, jego pierwszym klubem jest Lewart. – Napisałem CV i wysłałem do Polonii, do trenera Pali. Klub nie chciał mnie puścić, były z tym ogromne kłopoty, ale całą sprawą sprawnie zajął się pan Olczak. Jemu zawdzięczam, że tutaj właśnie się znalazłem. Mocno we mnie wierzył – opowiada 20-letni bramkarz.

Kosztował Polonię 17 tys. złotych, choć cena wyjściowa ustalona przez prezesa Lewarta wynosiła 60 tys. zł. To kolejny piłkarz pozyskany za niewielkie pieniądze przez „Czarne Koszule”, który ma szansę zrobić karierę w dorosłej piłce. Wypatrzony również przez Olczaka فukasz Teodorczyk, kosztował zaledwie 25 tys. zł.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Fernando Hierro.

Znajduje pan jakieś wytłumaczenie dla tego słabego początku Realu? Nieodpowiednie przygotowanie fizyczne, brak motywacji?
Nie, nie wydaje mi się, by chodziło o to… Trzeba pamiętać, że wrzesień to dość specyficzny miesiąc. Większość zawodników przyjechała do klubu po występach w EURO, potem były jeszcze kolejne zgrupowania reprezentacji, trener nie miał do dyspozycji wszystkich zawodników w tym samym czasie. Jednak w takiej samej sytuacji była Barcelona czy inne drużyny. Real ewidentnie nie rozpoczął sezonu na swoim poziomie, ale szczerze mówiąc, nie potrafię wskazać przyczyn, a nie chcę niczego wymyślać na siłę.

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
0
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama