Oto dlaczego Kosecki nie pasuje nam na prezesa PZPN

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2012, 12:50 • 4 min czytania

O sytuacji finansowej Romana Koseckiego już niedawno pisaliśmy – w skrócie, oszczędności nie ma za wiele, jakieś 50 tysięcy złotych. Teraz atakuje stanowisko prezesa PZPN i można się zastanawiać: dla idei czy dla kasy? Dziś oświadczył, że z pensji prezesa na pewno nie zrezygnuje, za to zrzeknie się diety posła (nic dziwnego, jest kilka razy niższa). Nurtuje nas jednak kilka innych wątpliwości.
Czy Kosecki byłby tak samo wyrywny do prezesowania, gdyby pensja prezesa PZPN wynosiła 5 tysięcy złotych, a posła 50 tysięcy? Czy jeśli Grzegorz Lato spotkał się z totalną (totalną!) krytyką za podniesienie sobie uposażenia, a Roman Kosecki nie bronił wtedy jego decyzji, to czy teraz „Kosa” wynagrodzenie prezesa przywróci do stanu „sprzed Laty”? Innymi słowy – czy Kosecki przede wszystkim chce zmieniać czy przede wszystkim chce zarabiać? Czy jest w stanie prezesować chociażby za tyle, za ile posłuje? Niech zrówna pensję prezesa z pensją posła, wtedy będzie jasne, że nie po podwyżkę przyszedł (skoro już nie chce robić za darmo).

Oto dlaczego Kosecki nie pasuje nam na prezesa PZPN
Reklama

Pewnie uważacie, że trochę za bardzo go krytykujemy. Może i tak, to fajny facet, chociaż „fajność” to argument, którym posługiwał się też Lato. Ale już wam tłumaczymy, co nas w Koseckim zdecydowanie najbardziej drażni i co sprawia, że aż korci, by mu trochę przyładować.

Mówi, że zrzeknie się mandatu posła, jeśli wygra wybory. Niech się tego mandatu zrzeknie teraz – gdy wyraża chęć kandydowania (chociaż tak naprawdę to i teraz jest już za późno). Nie podoba nam się bowiem, że chce iść po władzę, wymachując legitymacją poselską. Dochodzą do nas głosy, że w Platformie Obywatelskiej trwa wielka operacja pt. „przejąć PZPN”. Jeśli politycy tej partii w sposób niezrozumiały przejmują mandaty delegatów na zjazd (farsa, poseł Biernat jako przedstawiciel utrzymywanego z pieniędzy PGE klubu GKS Bełchatów), jeśli – a też tak słyszeliśmy – lokalne władze informują kluby (prezydenci miast), kogo należy poprzeć (a wiele klubów jest wspomaganych finansowo przez urzędy miejskie, naszpikowane ludźmi PO), jeśli wiele klubów sponsorowanych jest przez spółki skarbu państwa, jeśli sam Kosecki obiecuje – a powiedziano nam, że obiecuje – dotacje państwowe na piłkę idące w dziesiątki milionów złotych… To nie jest sytuacja akceptowalna. PO ma rządzić krajem i robi to nieudolnie, a wpieprzać się w futbol. Kosecki nawet jeśli zrzeknie się mandatu posła to niestety wciąż będzie prezesem partyjnym, bo to partia stoi za jego kampanią. Mówi się czasem o zawłaszczaniu państwa przez partię rządzącą i niestety tym razem właśnie z zawłaszczaniem państwa cała sytuacja nam się kojarzy.

Reklama

Jak Kosecki zda mandat posła to co – już nie będzie człowiekiem Platformy? Będzie, tyle że bez mandatu. Bez różnicy. Poszedłeś, Romku, w politykę i tego powinieneś się trzymać. Zwłaszcza, że skoro wystartowałeś w wyborach parlamentarnych to złożyłeś wobec swoich wyborców deklarację, że skupisz się na pracy w sejmie przez określony czas. Poseł to odpowiedzialna funkcja, wiedziałeś, z czym się wiąże. Z kadencyjnością. Dokończ kadencję, później zerwij z polityką na kilka lat, poczekaj na inne wybory. Jak cię jednak traktować jako człowieka odpowiedzialnego, skoro dopiero co chciałeś naprawiać państwo, a teraz już nie chcesz, bo stwierdziłeś, że ponaprawiasz piłkę?

Nie podoba nam się, że Platforma używa aparatu państwowego do wygrania wyborów w związku. Dzisiaj prezes z PO, za chwilę sekretarz generalny z PSL i wiceprezes z Ruchu Palikota. Weźcie się wszyscy za to, za co wam płacimy – jesteście urzędnikami, którym my wypłacamy pensję. Kosecki też zamiast jeździć po kraju i obiecywać gruszki na wierzbie, niech się zajmie pracą w parlamencie, bo póki co za to otrzymuje od nas wszystkich pensję. Nie za to, że jest Romanem Koseckim, tylko za to, że jest posłem i ma się na pracy posła skupić.

I jeszcze słówko o oświadczeniu majątkowym Koseckiego. Niektórzy z was pisali w komentarzach, że na pewno kasę trzyma gdzie indziej, że te oświadczenia to pic na wodę. Jak dla nas, to się kupy nie trzyma, bo Kosecki jest postrzegany jako osoba majętna i żadnym wstydem dla niego nie byłoby posiadanie dużej kasy. Bardziej wstydliwe w jego wypadku jest jej nieposiadanie. Dlaczego miałby ją ukrywać, skoro zarobił legalnie? Ostatnio cofnęliśmy się tylko o pół roku, pokazując, jak topnieją jego oszczędności. Warto też rzucić okiem na oświadczenie z 2007 roku, wedle którego dysponuje dokładnie tymi samymi nieruchomościami, natomiast posiadał wtedy:

– 7680 złotych
– 26 294 dolarów
– 294 136 euro.

Przypomnijmy, że teraz posiada:
– 5300 złotych
– 600 USD
– 11 100 euro

Czyli w pięć lat zniknęło mu ok. 2300 złotych, 25 500 dolarów i 283 000 euro. Mamy nadzieję, że w razie sukcesu w wyborach, o związkową kasę będzie dbał lepiej.

Mamy jednak wrażenie, że Roman z topniejącym majątkiem nie czuje się komfortowo, dlatego jeszcze w 2006 roku swój dom wyceniał na 2,8 miliona, natomiast teraz wycenia tę samą nieruchomość na 6,2 miliona. Wiemy, że były wahania na tym rynku, ale – bez przesady!

Hmm, to nieładnie, że zaglądamy ci do portfela? Trzeba było nie iść do polityki, proste.

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
0
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama