Ciekawa sprawa z meczem PZPN – RPA. Po pierwsze, nie za bardzo chce go trener PZPN, Waldemar Fornalik, a już na pewno nie chce go w Bydgoszczy. Po drugie, bardzo nie chce go trener RPA, najchętniej w ogóle odwołałby przyjazd i niewykluczone, że to zrobi. Po trzecie, nie chce meczu też wojewoda, co oznacza, że w tym mieście grać po prostu nie wolno.
Mamy hat-trick. Meczu nie chcą gospodarze, goście, no i – chyba można tak to ująć – organizator. A dodać można też kibiców.
Kto więc chce meczu z RPA? Najprościej byłoby napisać, że nikt. Odkąd Grzegorz Lato nie zebrał piętnastu głosów poparcia, by startować na prezesa PZPN, jest mu już dokładnie wszystko jedno, czy to spotkanie się odbędzie i gdzie. Jak dla niego – mogliby zagrać nawet w Sieradzu w Sylwestra. Najprościej byłoby wyplątać się z całego zamieszania, wysyłając faks do RPA o treści: „Jak nie chcecie przyjeżdżać, to może sobie odpuśćmy”.