– Kiedy po dłuższej przerwie wracasz do gry i po chwili znów jesteś kontuzjowany, pojawiają się wątpliwości. Pytasz sam siebie, czy to jeszcze ma sens. Ale ja się nie poddawałem i zawsze byłem silny. Wiedziałem, że w końcu mogę stanąć na nogi i uciec z tego błędnego koła. Przetrwałem dzięki pasji i miłości do futbolu – powiedział człowiek, który na przestrzeni dwóch ostatnich lat kontuzjowany był aż dziewięć razy. Vassiriki Abou Diaby.
Ostatnim rokiem, w którym mógł w pełni cieszyć się grą, był rok 2009. Cudem nie przyplątała się do niego żadna kontuzja, wystąpił w prawie wszystkich możliwych meczach Arsenalu i wiele zyskał w oczach Arsene’a Wengera i kibiców. Francuski menedżer nie wyobrażał sobie wyjściowego składu bez wysokiego rodaka w środku pomocy. Na dobrą sprawę do gry wrócił w drugiej połowie października 2008 roku, ale przez pierwsze dwa miesiące wciąż zmagał się z bólami mięśni brzucha. Chęć gry była jednak większa i regularnie pojawiał się na boisku czy to w Premier League, czy w Lidze Mistrzów. Koszmary wróciły, a właściwie to rozpoczęły się na dobre w 2010 roku. Wtedy pojawiły się problemy z łydką, a następnie z kostką. Początek roku miał z głowy, a od września częściej niż na treningach bywał w gabinecie lekarskim, gdzie wszelkiej maści doktorzy próbowali przywrócić go do zdrowia. Gdy w styczniu wrócił do gry, wydawało się, że wszystko co najgorsze ma już za sobą i może być tylko lepiej.
– Abou ponownie jest kontuzjowany, ale nie ma się czego bać. To mniejsza kontuzja, przerwa w grze potrwa tylko do trzech tygodni. Musimy być jednak cierpliwi, wiem jak wiele wysiłku włożył w powrót na boisko i codziennie na treningach widzę, jak bardzo mu zależy. To przykre, że takie rzeczy przydarzają się tak dobrym piłkarzom jak on – powiedział w kwietniu zeszłego roku Wenger. Rzeczona przerwa rzeczywiście trwała trzy tygodnie, ale po chwili przyplątała się kolejna kontuzja, noga nie wytrzymała i na dobrą sprawę francuski rozgrywający dopiero w sierpniu tego roku na dobre powrócił na boisko. Blisko szesnaście miesięcy bez gry w piłkę. Wielu dałoby sobie spokój, zaczęło się zastanawia, czy kiedykolwiek będą w stanie pokazać pełnię umiejętności i zagrać jeszcze na najwyższym poziomie. Ponad rok bez gry w piłkę to dla profesjonalnego piłkarza prawdziwa tragedia.
– Gdy cały sezon nie grasz w piłkę, nie możesz być niczego pewien. Zazwyczaj jestem spokojnym człowiekiem, ale w ostatnim czasie w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne, do tej pory obce mi myśli. Wcześniej przed meczem byłem skoncentrowany tylko na grze, nie myślałem o niczym innym. Nigdy nie bałem się, że odniosę kontuzję. Jednak w ostatnim sezonie przed spotkaniem z Fulham, trząsłem się ze strachu na ławce. Tak bardzo obawiałem się kolejnego urazu. To było niewiarygodne – wyjawił reprezentant „Trójkolorowych”, który w całym sezonie 2011/12 spędził na boisku tylko 101 minut, pięciokrotnie wchodząc z ławki rezerwowych. W poprzedzających fatalny sezon rozgrywkach, mimo że grywał częściej, w pamięci kibiców zapisał się tylko jednym, bezsensownym zagraniem. W wyjazdowym meczu z Newcastle „Gunners” prowadzili już 4:0, a Joey Barton ostro pracował na czerwoną kartkę i wydawało się, że ta jest tylko kwestią czasu. Na samym początku drugiej połowy Anglik po raz kolejny bezpardonowo wjechał w nogi Diaby’ego, a ten z powodu braku reakcji sędziego postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Jak to w takich sytuacjach bywa, ukarany został czerwoną kartką. Grający w dziesiątkę goście zupełnie stracili panowanie nad meczem i w ostatnich 25 minutach dali sobie strzelić cztery bramki. Fani nie mogli wybaczyć Francuzowi tak bezmyślnej reakcji i winę za stratę dwóch punktów zrzucili właśnie na niego. Ten nie zgadzał się z takim postawieniem sprawy i na linii piłkarz – kibice zaczęło iskrzyć.
Kiedy okazało się, że do Barcelony odejdzie Alex Song, fani domagali się sprowadzenia pomocnika, który mógłby godnie zastąpić go w środku pola. Jakież było ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że nic takiego nie nastąpi. Wenger pozostał głuchy na te żądania, twierdząc, że ma do dyspozycji Diaby’ego, który jest piłkarzem odpowiedniego formatu i przy lekkiej modyfikacji taktyki jest w stanie wypełnić dziurę po Kameruńczyku. – Szczerze przyznam, że bałem się, iż Abou nigdy nie powróci do pełni formy. Myślałem, że te kontuzje go wykończą i będzie tylko cieniem samego siebie. Teraz jestem mądrzejszy, wiem, jak bardzo się myliłem. To świetny zawodnik, jeden z najlepszych pomocników, jakich ma Francja. Gdyby tylko był zdrowy, to właśnie od niego każdy kolejny selekcjoner rozpoczynałby ustalanie składu – dodał szkoleniowiec Kanonierów.
Kibice nie wierzyli w słowa Wengera, bo niby na jakiej podstawie miałoby być inaczej? Pomocnik swoja grą na początku sezonu udowodnił jednak, że francuski menedżer wie najlepiej i jak już coś powie, to tak ma być. Dobre mecze ze Stoke i Sunderlandem oraz genialne zawody przeciwko Liverpoolowi sprawiły, że znów wrócił do łask fanów. Jego występ przeciwko „The Reds” odbił się na wyspie szerokim echem i mimo braku gola bądź asysty, wybrano go na piłkarza meczu. Fani na nowo się w nim zakochali i zupełnie zaślepieni, upatrują w nim zawodnika zdolnego poprowadzić Arsenal do pierwszych od blisko dekady sukcesów. Z dwoma Hiszpanami obok siebie – Mikelem Artetą i Santim Cazorlą – oraz powracającym do zdrowia Jackiem Wilsherem, ma stworzyć najlepszą pomoc Premier League. Lepszą niż ta Chelsea czy dwóch klubów z Manchesteru. Zapewne kibice londyńczyków znów bezpodstawnie odlatują, aby na koniec sezonu boleśnie zderzyć się z ziemią, ale skoro nawet znany ze swojej niechęci do AFC Jose Mourinho pokusił się o kilka dobrych słów na temat klubu, to chyba coś jest na rzeczy. – Myślę, że Arsenal jest w drodze na szczyt. Podoba mi się ten zespół i sposób, w jaki Arsene go buduje. To prawda, że stracili kilku piłkarzy, ale oni są w stanie sprawić niejedną niespodziankę i miło zaskoczą swoich fanów – stwierdził portugalski szkoleniowiec.
Od najmłodszych lat widziano w nim potencjał pozwalający grać na najwyższym poziomie. Był wyższy i silniejszy od rówieśników, dlatego Ci liczyli się z jego zdaniem zarówno na boisku, jak i poza nim. Wraz z Gaelem Clichym, Hatemem Ben Arfą i kilkoma innymi cenionymi dziś piłkarzami, swoją przygodę z piłką zaczynał we francuskiej szkółce Clairefontaine. Z obecnym pomocnikiem Newcastle nie zawsze miał jednak po drodze.
– To śmieszne. Mieliśmy wtedy po 15 lat, robiliśmy wiele głupich rzeczy i to była jedna z nich. To miał być kawał, chcieliśmy się trochę powygłupiać, podokuczać Hatemowi, ale w pewnym momencie coś poszło nie tak i wyszło jak wyszło. Nigdy jednak nie mieliśmy ze sobą problemów, byliśmy dobrymi przyjaciółmi i tak pozostało do dziś – przyznał zawodnik Arsenalu, pytany o wydarzenia z powyższego wideo. Od początku pobytu w Londynie upatrywano w nim następcę Patricka Vieiry, świetnego defensywnego pomocnika, który z „Kanonierami” trzykrotnie został mistrzem Anglii i cztery razy sięgał po FA Cup. Z czasem jednak urodzony w Paryżu pomocnik zaczął grać bardziej ofensywnie, co zmieniło sposób, w jaki postrzegany był przez fanów. Sam Wenger niejednokrotnie wspominał o tym, że widzi podobieństwo Diaby’ego do byłego kapitana swojego zespołu, ale zaznaczał jednocześnie, że to zupełnie inny typ zawodnika.
– To prawda, że Abou jest w pewnym stopniu podobny do Patricka. Tak jak on, jest dobrze zbudowany i silny fizycznie. Potrafi odebrać straconą piłkę i błyskawicznie przechodzi z obrony do ataku, stwarzając okazje do zdobycia gola. Jest jednak nieco bardziej ofensywnie nastawionym zawodnikiem, ma większy zmysł do kreowania gry. Obaj są stworzeni do Premier League. – Trudno odmówić Bossowi racji, ale jest coś jeszcze, o czym nie wspomniał. Abou, podobnie jak jego starszy kolega, rzadko wpisuje się na listę strzelców, a gdy już to uczyni, to w sposób niezwykle efektowny. Vieira również gustował w strzałach z dystansu, tak cieszących oczy, jak ten:
Zawodnik, który w styczniu 2006 roku zasilił Arsenal za zaledwie trzy miliony euro drugim Vieirą więc nie będzie, ale również ma szansę na zapisanie się w historii londyńskiego zespołu i reprezentacji Francji. Pierwszy krok już zrobił – wywalczył sobie miejsce w drużynie Didiera Deschampsa, a w meczu z Finlandią w ramach pierwszej kolejki eliminacji do MŚ 2014 zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Było to jego premierowe trafienie dla drużyny narodowej, a rodzime media niemal jednogłośnie mianowały go bohaterem spotkania. – Jestem dumny, że po raz kolejny mogłem zagrać w reprezentacji i że zdobyłem pierwszą bramkę dla mojego kraju. Dostałem świetne podanie od Benzemy, którego po prostu nie mogłem zmarnować. Jestem w dobrej dyspozycji, znów cieszę się grą i odzyskałem pewność siebie. Solidnie przepracowałem okres przygotowawczy, mam nadzieję, że tym razem nie dopadnie mnie kontuzja i sprostam wymaganiom fanów. Bardzo chciałem być tu, gdzie teraz jestem, ciężko na to pracowałem i wiem, że dam radę – powiedział po meczu, nie kryjąc zadowolenia. W podobnym, ale nieco hurraoptymistycznym tonie, wypowiedział się również selekcjoner „Trójkolorowych”. – Ten chłopak wprowadza do gry naszego zespołu mnóstwo jakości. Zaliczył świetny powrót i mam nadzieję, że jego problemy to już przeszłość. Jestem zachwycony jego grą, to pomocnik kompletny.
My daleko jesteśmy od wygłaszania podobnych kwestii, bo kilka dobrych meczów kompletnym zawodnika nie czyni. Z całą pewnością talent i umiejętności Diaby ma niemałe i zasługuje na grę na najwyższym poziomie, ale jeśli jednak chciałby wreszcie być traktowany poważnie, musi klasę potwierdzić kilkoma dobrymi sezonami, a nie tylko pojedynczymi spotkaniami. Talent to w wyczynowym sporcie nie wszystko, tu liczy się również – a może przede wszystkim – zdrowie i jeśli komuś go brakuje, to nigdy wybitnym sportowcem nie zostanie. Francuz ma szczęście, że trafił na Wengera, który gdy raz zauważy w piłkarzu „to coś”, robi wszystko, aby cały świat się przekonał, że ma rację. Ten typ tak już ma. Tak było chociażby z Robinem van Persiem, który po sześciu sezonach ciągłego leczenia kontuzji wreszcie odpalił i to na całego. Fani AFC liczą, że tym razem będzie podobnie, ale z trochę lepszym, dla ich klubu, zakończeniem.
Mateusz Marchewka, https://PodPressingiem.wordpress.com
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]