Bez dwóch zdań tekst dnia to wywiad Stefana Szczepłka z Orestem Lenczykiem, w którym były szkoleniowiec Śląska wykłada kawę na ławę i odkrywa kulisy swojej pracy w Śląsku. Polecamy.
FAKT
Tekst o siedzibie PZPN.
Jak dowiedział się Fakt, pokaźna działka u zbiegu ulic Sobieskiego i al. Wilanowskiej w Warszawie, gdzie miał powstać efektowny biurowiec PZPN, okazała się wyjątkowo chybioną lokalizacją. Wszystko przez rurę ciepłowniczą, która uniemożliwia rozpoczęcie prac budowlanych.
Okazały projekt oraz jego wykonawcę Lato i spółka wybrali jeszcze wiosną ubiegłego roku. Nowa siedziba PZPN miała pochłonąć w sumie około 40 mln złotych, zaś samą działkę o powierzchni 2,5 tys. m kw. wycenia się na osiem milionówzłotych. Nowoczesny budynek w pobliżu Świątyni Opatrzności Bożej na Wilanowie miał być gotowy do końca 2013 roku, jednak na placu budowy ciągle nie wbito nawet pierwszej łopaty. Ludzie z otoczenia obecnego prezesa zaczynają być tym faktem mocno zniecierpliwieni, bowiem cały czas urzędują na Ochocie, w 50 wynajętych pokojach na 1300 metrach kwadratowych przy ulicy Bitwy Warszawskiej.
RZECZPOSPOLITA
Wywiad z Orestem Lenczykiem.
Do tej rozmowy doszło po meczu z Widzewem, w Łodzi, zremisowanym 2:2. Sebastian Dudek miał pilnować zawodnika, który asystował przy zdobyciu bramki, ale jakby o tym zapomniał. Straciliśmy w głupi sposób dwa cenne punkty. Dziennikarz puścił tę rozmowę w Internecie, a potem ukazała się w prasie. Nieświadomy niczego poszedłem na trening, zawodnicy poprosili o rozmowę, obrażeni, że tak ich potraktowałem. Gdybym ja się obrażał o takie słowa, to już dawno bym nie pracował. O mnie gorsze rzeczy mówią.
(…)
Kiedy w szatni powiedziałem Cristianowi Diazowi, że na drugą połowę wchodzi za niego Johan Voskamp, Argentyńczyk nazwał mnie ch… Przy wszystkich zawodnikach. Zbaraniałem, nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Gdyby 30 lat temu wydarzyło się coś takiego, zawodnicy sami wyrzuciliby takiego gościa z szatni. A cudzoziemca zwłaszcza. Teraz nikt się nie odezwał, wszyscy szukali czegoś na podłodze. To ja już wiedziałem, że coś się skończyło. Po ceremonii wręczenia pucharu Kelemen nie podał mi ręki, obrażony, że postawiłem na Rafała Gikiewicza, który zresztą wygrał nam mecz.
I po czymś takim pan wstawił jeszcze Diaza do drużyny?
Nie miałem wyjścia. Dostał od klubu jakąś symboliczną karę 2 tys. euro, niewspółmierną do zarobków i czynu. Trenował normalnie, ja go ignorowałem. Ale przed meczem rewanżowym z Hanowerem wezwali mnie współwłaściciele i poprosili o przeproszenie się z Diazem oraz wstawienie go do składu. Słuchałem tego i nie wierzyłem. Spytałem tylko, jakby państwo postąpili, gdyby wasz podwładny zachował się jak Diaz w stosunku do mnie. Po chwili milczenia ponowiono prośbę o zabranie Diaza do Hanoweru.
SUPER EXPRESS
Felieton Michała Listkiewicza.
Na sejmowej naradzie usłyszałem, że prezes PZPN to jedna z ważniejszych osób w państwie. Bzdura absolutna, ale wszyscy w nią wierzą. W efekcie Zdzisław Kręcina dorównuje popularnością Natalii Siwiec, a Grzegorz Lato – agentowi Tomkowi. Wśród celebrytów wszyscy są bowiem równi, każdy może być drugim Kononowiczem.
„Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” – staropolskie zawołanie wzięli na swoje sztandary kibice Legii i podymili w czasie derbów. Czy nabrali w ten sposób szlachectwa? I czy wojewoda mazowiecki czmychnie jak niegdyś jego poprzednicy przed szlachtą zagrodową?
GAZETA WYBORCZA
Tekst o Lechii Gdańsk.
W pierwszych pięciu meczach szkoleniowiec biało-zielonych wypróbował aż 21 zawodników, pięć różnych jedenastek, kilka ustawień. Wyglądało to trochę tak jakby trener Kaczmarek chciał oddzielić ziarno od plew i upewnić się, którzy piłkarze przydadzą mu się w dalszej części sezonu, a którzy pójdą w odstawkę. Być może mecze ligowe nie są najlepszym miejscem na tego typu eksperymenty, ale z drugiej strony tylko podczas operacji na żywym organizmie można przeprowadzić rzetelną selekcję. Pięć kolejek dało wystarczający materiał aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Co zatem wiemy?
(…)
Trener Kaczmarek wyciągnął pewnie jeszcze kilkadziesiąt innych wniosków, problem jest tylko jeden: ta wiedza absolutnie nie powoduje, że ma on już gotowy zespół. Wręcz przeciwnie, szukać, a właściwie kombinować musi dalej. Jest jednak szansa, że z fazy eksperymentu w miarę bezboleśnie przejdzie do fazy układania i modelowania drużyny. Bo cokolwiek by o grze Lechii od początku sezonu nie mówić, jakiś szkielet drużyny powstał (bramkarz, linia obrony, Machaj, Traore).
I o Zagłębiu Lubin.
Znamienne, że podczas ostatniego meczu ligowego w Chorzowie w pewnym momencie w składzie Zagłębia znajdowało się aż ośmiu obcokrajowców. Piłkarzy nie dzieli się według narodowości, ale w oparciu o ich umiejętności – na dobrych i złych. W Zagłębiu słabo grają zarówno Polacy, jak i zagraniczni zawodnicy, jednak pewne proporcje zostały naruszone. To nienormalna sytuacja, że w kadrze drużyny znajduje się kilkunastu zagranicznych piłkarzy, którzy absolutnie nic nie wnoszą dogry drużyny. Są nawet tacy, którzy nie łapią się na ławkę rezerwowych albo grają w drużynie Młodej Ekstraklasy. To już lekka przesada.
Niestety, wielu graczy traktuje Zagłębie jako świetne źródło zarabiania pieniędzy, niewiele dając w zamian. Są sportowo „syci” najczęściej w momencie podpisania lub przedłużenia kontraktu z klubem. Najważniejsze, że pieniądze się zgadzają. W Lubinie nie ma zbyt wielkiej presji medialnej na odniesienie sukcesu, więc życie jakoś się toczy. Szefowie straszący piłkarzy wstrzymaniem wypłat niewiele osiągają. Zawodnicy wiedzą, że prędzej czy później i tak swoją kasę dostaną, bo mają to zagwarantowane w kontrakcie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Bieżące sprawy ligowe, ale warto zwrócić uwagę na tekst o Polonii.
Odkąd Marcin Baszczyński w poprzednią niedzielę opowiedział o zaległościach finansowych, piłkarze Czarnych Koszul zaczęli wypowiadać się na ten temat coraz częściej. – Prezes obiecał już kilka razy, że wyśle nam zaległe pieniądze, a tego nie zrobił – mówi wprost Adam Kokoszka. Pierwszą deklarację Ireneusz Król złożył podczas przedligowego obozu w Gutowie Małym. – Obiecał, że do końca sierpnia wszystko zostanie uregulowane – relacjonuje stoper. Nowywłaściciel słowa nie dotrzymał. Kolejny termin – 10 września. Ale i ten nie został dotrzymany. Podobnie jak i kolejna data spłaty.
– Rozmawiałem z panem Królem niecałe dwa tygodnie temu i zapewnił mnie, że do meczu z Jagiellonią powysyła nam zaległe pensje. Coś na konta spłynęło, ale to tylko kropla w morzu zaległości – mówi Kokoszka. – To tak, jakbym był komuś winien milion, a oddał 200 złotych – dopowiada inny zawodnik Polonii.

