Tego nie spodziewali się chyba nawet najwięksi bydgoscy pesymiści. Za zadymy w meczu ze Stomilem Olsztyn, Komisja Dyscyplinarna PZPN-u ukarała klub symboliczną grzywną 10 tysięcy złotych oraz zakazem wyjazdowym dla zorganizowanych grup kibicowskich w najbliższych… dziesięciu miesiącach!
Pierwsze pytanie, które od razu przychodzi do głowy – dlaczego zakaz wyjazdowy? Przecież te przepisy licencyjne takie precyzyjne, takie szczegółowe, dokładne i bezwzględne – monitoring być musi. Monitoring być musi, w dodatku sprawny i zaawansowany technologicznie. Skoro Stomil otrzymał licencję na grę w I lidze, oznacza to, że na jego stadionie zainstalowane były wymagane kamery i inne urządzenia skrzętnie filmujące zachowanie kibiców.
Nie rozumiemy więc problemu – czemu chłopaki z policji, ochrony, czy jakiejś innej uprawnionej do tego jednostki nie zasiedli przed taśmami i nie ukarali kibiców uczestniczących w zadymach? Istnieje w naszym kraju instytucja zakazu stadionowego, który z pewnością wyeliminowałby agresywne jednostki z uczestniczenia w meczach wyjazdowych.
To jednak wymagało nieco pracy, lepiej od razu pozbyć się problemu, z marszu, na samym początku sezonu i aż do końca ligi, kibolami Zawiszy zwyczajnie się nie zajmować. Abstrahując już od sensu karania całej wycieczki (tej olsztyńskiej, jak i każdej kolejnej jeżdżącej za Zawiszą), długość kary również budzi uzasadnione wątpliwości. Zakaz dziwnym trafem obejmuje zakończenie sezonu, w którym Zawisza prawdopodobnie awansuje do Ekstraklasy. Wiadomo jak się kończy świętowanie takich rzeczy w meczach wyjazdowych – wjazdy na murawę, inne historie. Po co to wszystko?
Szast-prast, po bólu. Tylko dla kogo jest ta piłka nożna, skoro nie dla kibiców?
Ale jeszcze jedno – niech fani Zawiszy pamiętają, że jeśli awans będą musieli świętować przed telewizorami, to odpowiedzialnych za należy szukać w pierwszej kolejności wśród swoich, a dopiero w dalszej wśród działaczy PZPN.