Jak to Ekstraklasa zrobiła z Koźmińskiego idiotę

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2012, 11:42 • 4 min czytania

Ruchy przedwyborcze w PZPN nie nastrajają optymistycznie. Teoretycznie najbardziej logicznych decyzji można byłoby się spodziewać po Ekstraklasie, bo Ekstraklasa to przecież żywe pieniądze, wydawane na futbol. Komu ma zależeć na reformach, jeśli właśnie nie tym, którzy cały biznes nakręcają z własnych środków? Niestety, złudne nadzieje. Wyborczy przedsmak mieliśmy podczas wybierania kandydatów na wiceprezesów PZPN z ramienia spółki. Przepadł wytypowany wcześniej Marek Koźmiński, natomiast zwyciężyli Bogusław Biszof oraz Marcin Animucki. „Kozę” zaproszono na spotkanie tylko po to, by „udowodnić mu”, że jest durniem i do niczego się nie nadaje.
W roli głównej wystąpił Sylwester Cacek, właściciel Widzewa. To prawdziwy żart, że Cacek ma mieć coś do powiedzenia w kwestii wyboru wiceprezesa ds. piłki zawodowej, skoro jego klub z piłką zawodową ma niewiele wspólnego. Cacek pokazujący swoją wyższość co do wiedzy na temat zawodowego futbolu to jak przedstawiciel Polonii Bytom opowiadający o konieczności ostrego egzekwowania przepisów licencyjnych. Facet, który przez lata płacił/obiecywał przeciętnym piłkarzom po 60-80 tysięcy złotych miesięcznie, by nagle się okazało, że spółki na podobne kontrakty nie stać, ma teraz robić za eksperta? Facet, który musiał pół drużyny puścić wolno, bo nie płacił piłkarzom na czas?

Jak to Ekstraklasa zrobiła z Koźmińskiego idiotę
Reklama

I tak od ściany do ściany – najpierw Ben Radhia, Panka, Bieniuk czy Dudu zgarniali kasę, o jakiej nawet śnić im się nie powinno, a teraz ich następcy dostają jakieś śmieszne sumy, bo kaska się skończyła. To ma być model budowania klubu? O niezrealizowanych obietnicach – czy to sportowych, czy infrastrukturalnych – nawet nie wspominamy. Zresztą, Cacek już kiedyś „budował” rynek prasy sportowej, też miał mnóstwo uwag i porad dla całej branży, wystartował z dziennikiem, przejął miesięcznik, a dziś nie ma ani dziennika, ani miesięcznika („Magazyn Futbol” – robiony chyba przez dwóch dziennikarzy – wychodzi bodajże raz na trzy miesiące).

No i ten cały Cacek na spotkaniu niszczy Koźmińskiego, naskakuje na niego. Jeszcze ktoś się dołącza, bo młody „Koza” musi pocierpieć za starego, który wypadł z łask. Okazuje się, że Koźmiński, który był i piłkarzem, i działaczem, i który teraz jest biznesmenem, człowiek z klasą, niezależny – że on nic o zawodowstwie nie wie i nadaje się generalnie do sezonowego zbierania truskawek. Nigdzie się Koźmiński nie wpraszał, jego zaproszono, przekonano, że to dla niego dobra funkcja. A potem zrobiono z niego idiotę.

Reklama

Można i tak.

Jest więc dwóch kandydatów. Nie Koźmiński, tylko Biszof i Animucki. Biszof dopiero od 20 dni jest prezesem Ekstraklasy SA, o zawodowej piłce nie wie nic, bo wcześniej robił w branży piwnej, jest marketingowcem. Na swoim fachu się zna, Ekstraklasa zaangażowała go – podobno z pensją rzędu 70-80 tysięcy złotych miesięcznie – żeby sprowadził sponsorów i generalnie rozhuśtał całą ligę. I w porządku, niech to robi. Ale z piłką zawodową ma on na razie tyle wspólnego, co z NBA! Ma swoją robotę do wykonania w będącej w kłopotach spółce – to niech się na tym skoncentruje, zamiast się pchać do zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zwłaszcza, że łatwo można sobie wyobrazić scenariusz, iż Biszof w Ekstraklasie SA już pracować nie będzie, a w zarządzie PZPN – jak najbardziej.

No i Animucki, czyli ten, który budował futbolowe imperium Cacka. Tak budował, że kasa rozpływała się na lewo i prawo i jego szef dostawał palpitacji serca spoglądając na stan konta. Kto podpisywał te wszystkie głupie, zawyżone kontrakty? Animucki – ówczesny prezes. Co one dały? Ano nic. Poza długami oczywiście. Teraz Animucki ma być wiceprezesem ds. piłki zawodowej, a dopiero co był w zarządzie jako wiceprezes z ramienia pierwszej ligi. Nie zauważyliśmy efektów jego działalności przez poprzednie lata, ale to najwidoczniej działacz nowej ery. Od działaczy starej ery różni się tym, że jest młodszy i ma ładniejszy uśmiech. Może reprezentować i ekstraklasę, i pierwszą ligę, jak tak dalej się będzie rozwijał, to i futbol kobiecy ogarnie swoim menedżerskim ramieniem.

Jak słyszymy o Animuckim i Cacku, którzy mają podejmować decyzje dotyczącej piłki zawodowej, to zawsze nam się przypomina scenka z szatni Widzewa.

– A może zamiast pieniędzy chcecie ziemię? – pyta Cacek.
– Jaka ziemia? Ja z Brazylii! Ja nie chcę ziemia, po co mi ziemia? – pyta Dudu.
– Spokojnie Dudu, weźmiesz w doniczkę – dopowiadają koledzy.

Najnowsze

Anglia

Młodzież w blasku reflektorów. Amorim pozytywnie o grze United

Wojciech Piela
1
Młodzież w blasku reflektorów. Amorim pozytywnie o grze United
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama