Tekst czytelnika: Co by było gdyby… Czyli Jugosławia walczy o mistrzostwo świata

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2012, 08:55 • 7 min czytania

Jeśli zostalibyście zapytani o najsilniejszą drużynę narodową na świecie, większość z was wskazałaby Hiszpanię. I słusznie, bo aktualni mistrzowie Europy i świata od dłuższego czasu dominują w piłce reprezentacyjnej. Za nimi plasują się Niemcy, a w dalszej kolejności Włosi, Argentyńczycy, Brazylijczycy, Holendrzy, Portugalczycy – kolejność dowolna. Co by jednak było, gdyby historia potoczyła się nieco inaczej i na mapie Europy wciąż widniała Jugosławia?
Na początek krótka lekcja historii, aby wiadomo było, o czym mówimy. Kraje, które wchodziły niegdyś w skład Jugosławii to Bośnia i Hercegowina, Serbia, Czarnogóra, Chorwacja, Macedonia, Słowenia i Kosowo. Zajmowały razem powierzchnię blisko 256 tysięcy kilometrów kwadratowych, czyli nieco więcej niż Wielka Brytania. Przez 35 lat kraj rządzony był twardą ręką przez marszałka Josipa Broza Tito, który w tylko sobie znany sposób zdołał zapanować nad tą mieszanką kultur i wyznań. Tito zmarł w maju 1980 roku, a jego następcom brakowało tego, czym mógł się pochwalić poprzednik i w kraju nastał kryzys. Nie tylko ekonomiczny, ale również narodowościowy – kolejne kraje zaczynały rozumieć, że sztuczny twór nie ma dalszego prawa bytu i pod swoją flagą poradzą sobie lepiej, aniżeli pod wspólną, razem z sąsiadami. Swoją niepodległość ogłosiły kolejno Chorwacja, Słowenia, Macedonia, Bośnia i Hercegowina, a nie tak dawno (bo czymże jest sześć lat) odłączyły się od siebie Czarnogóra i Serbia, które tworzyły jedno państwo.

Reklama

Jugosławia miała świetnych piłkarzy, tego nie sposób im odmówić, ale nigdy nie stanowiła drużyny. Podziały na Bośniaków, Serbów i Chorwatów były zbyt silne, aby stworzyć monolit, w którym całość jakoś by działała. Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby zamiast zbioru indywidualności do czynienia mielibyśmy z prawdziwą drużyną, Jugosławia znaczyłaby w światowej piłce o wiele więcej. Największym sukcesem był półfinał pierwszych mistrzostw świata, w 1930 roku, ale aby się w nim znaleźć wygrać należało dwa mecze – z Boliwią (4:0) i Brazylią (2:1). Piękny sen nie trwał jednak długo, gdyż w meczu decydującym o awansie do finału silniejsi okazali się gospodarze mistrzostw – Urugwajczycy, którzy bez problemów wygrali 6:1. Dobrze piłkarzom z Bałkanów wiodło się za to na Igrzyskach olimpijskich, z których przywieźli w sumie aż pięć medali – trzy srebrne, jeden brązowy i jeden złoty, zdobyty w Rzymie w 1960.

Gdyby jednak kraj nie rozpadł się w 1991 roku, a funkcjonował dalej, gdyby sąsiadujące ze sobą kraje potrafił dalej ze sobą współpracować, tak jak za czasów marszałka Tito, mielibyśmy dzisiaj do czynienia z prawdziwą futbolową potęgą. Wyobrażacie sobie piłkarzy najsilniejszych klubów świata, grających w jednej reprezentacji? I nie chodzi tu o Hiszpanów, opartych tylko na Barcelonie i Realu, czy o Niemców, którzy prawie nie grają poza granicami swojego kraju. Taką reprezentacją, której barw bronią piłkarze najsilniejszych klubów z wielu lig mają z pewnością Francuzi, ale – powiedzmy sobie szczerze – to pokolenie wiele nie zdziała. Gdzie im tam do Zidane’a, Deschampsa, Blanca czy Henry’ego. Taką Francją, tylko o wiele silniejszą, mogłaby być Jugosławia.

Reklama

Wyobrażacie sobie czołowych piłkarzy Interu, Manchesteru City, United, Chelsea, Realu i Borussii Dortmund w jednej drużynie? A jako ich zmienników, gwiazdy Bayernu Monachium, Sevilli, Juventusu, Lyonu czy Napoli? Bo przecież wszyscy się do wyjściowego składu nie załapią. Spróbowaliśmy zrobić dla was taką jedenastkę najlepszych zawodników grających obecnie w barwach reprezentacji byłej Jugosławii i jesteśmy zdumieni – chłopaki mają potencjał na mistrzostwo świata.

BRAMKA

Na dobrą sprawę w grę wchodzi czterech bramkarzy, ale już na początku tego wyścigu wiadomo, który wygra i że będzie to deklasacja. Asmir Begović, Stipe Pletikosa i Zeljko Brkić to świetni fachowcy w łapaniu piłek, ale gdzie im tam do Samira Handanovicia… Były zawodnik Udinese, od tego sezonu broni barw Interu Mediolan i od początku ma tam tak silną pozycję, że Julio Cesar przy pierwszej okazji zabrał swoje manatki i piękny Mediolan zamienił na deszczowy Londyn. Tylko po to, aby w spokoju bronić bramki tamtejszego QPR i nie mieć do czynienia ze Słoweńcem. Co prawda w połowie sierpnia Handanović doznał kontuzji i do bramki wskoczył 37-letni Luca Castellazzi, ale w najbliższej kolejce Serie A Słoweniec powinien już wystąpić. Aby pozyskać 28-letniego golkipera Inter przelał na konto Udine 6 milionów euro i oddał gwiazdę reprezentacji do lat 21, prawo skrzydłowego Davide Faraoniego.

OBRONA

Defensywa zdominowana jest przez Serbów. O tak mocnej linii obrony, jak serbska, pomarzyć może selekcjoner każdej reprezentacji na świecie. Branislav Ivanović z londyńskiej Chelsea, Neven Subotić z Borussii Dortmund, Nemanja Vidić z Manchesteru United i Aleksandar Kolarov z Manchesteru City to światowa czołówka. Wszyscy razem i każdy z osobna. Co prawda Vidić zakończył już karierę reprezentacyjną, ale w naszej drużynie miejsce dla niego jest zarezerwowane. Ta czwórka rozegrała (na stan dzisiejszy) łącznie na boiskach Bundesligi, Premier League, Serie A i rosyjskiej Premier Ligi 605 spotkań plus dodatkowe 85 w Champions League (ponad połowa to zasługa Vidicia). Takiego bagażu doświadczeń nie sposób zlekceważyć.

W przypadku kontuzji któregoś z Serbów z pomocą przybiegną Chorwaci i Bośniacy w osobach Darijo Srny (Szachtar Donieck), Dejana Lovrena (Olympique Lyon), Vedrana Corluki (Lokomotiw Moskwa) i Emira Spahicia (Sevilla). W sumie każdy z nich mógłby wskoczyć do pierwszego składu, bez obawy obniżenia poziomu linii obrony. W obwodzie pozostają jeszcze tacy zawodnicy jak Milan Bisevac z Lyonu, nowy nabytek City Matija Nastasić, Aleksandar Luković z Zenitu, czy Senad Lulić z rzymskiego Lazio. Jest więc w czym wybierać.

POMOC

Tak jak obrona zdominowana została przez Serbów, tak w pomocy niepodzielnie rządzą Chorwaci. Nowi idol Santiago Bernabeu Luka Modrić, kolega Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego z BVB Ivan Perisić i rozgrywający Sevilli Ivan Rakitić. Cała trójka to ten mityczny dla nas International level, na który trzeba się wznieść, aby osiągnąć coś w poważnej piłce. Panowie mają odpowiednio 27 lat, 23 i 24, więc są albo w najlepszym piłkarskim wieku, albo tuż przed nim. Wszyscy są podstawowymi zawodnikami swoich klubów, choć Modrić dopiero poznaje filozofie futbolu by Jose Mourinho. Należy się jednak spodziewać, że portugalski szkoleniowiec zrobi z Chorwatem to samo, co z resztą swoich podopiecznych, czyli uczyni go jeszcze lepszym piłkarzem.
Gdyby któryś z nich nie domagał i potrzebował opuścić boisko, to przy bocznej linii przybiłby piątkę z Miraleme, Pjaniciem (AS Roma), Niko Kranjcarem (Dynamo Kijów), Zvjezdanem Misimoviciem (Dynamo Moskwa) lub Zdravko Kuzmanoviciem (VfB Stuttgart). W obwodzie są jeszcze Josip Ilicić, Sejad Salihović, Ognjen Vukojević czy Matija Nastasić. Pozorującego ostatnimi czasy futbolistę Milosa Krasicia przez grzeczność pomijamy.

ATAK

Pierwsza linia, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich, nie została zdominowana przez żaden z bałkańskich narodów. Na jej środku pewne miejsce ma Bośniak Edin Dżeko, który dzięki kontuzji Sergio Aguero i Mario Balotellego z powrotem wskoczył do pierwszego składu City i znów strzela gole i asystuje przy bramkach kolegów. Po jego bokach operować będą chorwacka gwiazda Evertonu Nikica Jelavić (12 goli i dwie asysty w 19 meczach w barwach the Toffees) i jeden z najzdolniejszych zawodników Serie A Stevan Jovetić. Czarnogórzec jest ostatnio w bardzo dobrej formie – trzy gole zdobyte w dwóch meczach tego sezonu – czym zwrócił na siebie uwagę włodarzy Manchesteru City, którzy natychmiast chcieli go sprowadzić na Etihad Stadium, gdy tylko jasnym stało się, że Aguero będzie zmuszony odpocząć od futbolu. Zarząd Fiorentiny stwierdził, że nie po to wydano tego lata na transfery 25 milionów euro, aby w ostatniej chwili wypuścić z klubu największą gwiazdę i kapitana zespołu.

Jeśli zaszła taka potrzeba na boisku zawsze pojawić się może ktoś z tria Mirko Vucinić (Juventus), Mario Mandżukić (Bayern Monachium) i Goran Pandev (Napoli), których portal Transfermarkt.co.uk wycenia łącznie na 45 milionów euro. A to przecież tylko rezerwowi. Chyba, że ktoś z was wyżej ceni sobie Eduardo, Ivicę Olicia, Bosko Jankovicia czy Vedada Ibisevicia – oni też mogą przecież zasiąść na ławce i w razie czego wspomóc kolegów na murawie.

Obecna reprezentacja Jugosławii miałaby jeszcze kilku gwiazdorów, którzy ze względu na grę w innych reprezentacjach, nie zostali w tym zestawieniu ujęci. Zlatan Ibrahimović urodził się co prawda w szwedzkim Malmoe, ale jest potomkiem Bośniaka i Chorwatki, którzy przed wojną uciekli do lepszego świata, aby w spokoju wychowywać swoje potomstwo. Gdyby nie emigracja rodziców, gwiazdor PSG przyszedłby na świat w Bośni i zapewne jej barwy by reprezentował. Nie wiadomo jednak, czy byłby w tym miejscu co dziś, gdyby podstaw futbolu nie uczył się w ojczyźnie Thomasa Ravelliego. Oprócz Ibry są jeszcze tacy zawodnicy jak Xherdan Shaqiri z Bayernu Monachium, Granit Xhaka z Borussii M’Gladbach, czy grający w Napoli Valon Behrami. Tyle tylko, że ich rodzice wybrali życie w Szwajcarii, gdzie cała trójka się wychowała i której barwy obecnie reprezentuje.

Mająca taki potencjał kadrowy reprezentacja Jugosławii rywalizowałaby o mistrzostwo świata z Niemcami, Argentyną czy Hiszpanią. W życiu jednak niektóre rzeczy stoją wyżej od piłki – miłość do swojego kraju, religia, pochodzenie czy kultura. Mimo, że futbol ma jednoczyć, istnieją bariery, których przeskoczyć się nie da. Dlatego każda z tych reprezentacji walczyć będzie jedynie o awans do poszczególnych mistrzostw świata, czy Europy, zamiast o czołowe miejsca.

MATEUSZ MARCHEWKA – PodPressingiem.wordpress.com

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama