Niech pan wreszcie zniknie, panie Lyczmański

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2012, 23:02 • 5 min czytania

W trakcie poprzedniego sezonu w rozmowie telefonicznej zadaliśmy Adamowi Lyczmańskiemu pytanie, które oburzyło bardzo wielu z was. Brzmiało tak: „Może pan się nie nadaje na sędziego? Może niech pan zmieni zawód?”. Podniosły się głosy, że chamstwo, prostactwo i upadek obyczajów. Ł»e tak się zwracać do drugiego człowieka nie wypada. Może i nie wypada (chociaż mamy na ten temat inne zdanie), ale drugi raz, tylko że już nie telefonicznie, lecz poprzez tekst, zaapelujemy do Lyczmańskiego: NIECH PAN ZMIENI ZAWÓD. Może ma pan dobre chęci, może od zawsze marzył pan o sędziowaniu, tyle tylko, że akurat tego robić pan nie potrafi.
Jest masa zajęć, które mogą sprawiać satysfakcję. Można – jak Alek Kłak – prowadzić autobus. Można – jak Czarek Kucharski – być współwłaścicielem firmy z Liechtensteinu. Można – jak Piotr Jegor – montować części do chłodziarek. Naprawdę, jest sporo różnych zawodów, w których człowiek może się codziennie realizować. Jeśli bieganie z gwizdkiem Lyczmańskiemu nie wychodzi, jeśli jego aktywność ma sprowadzać się do przepraszania kolejnych zespołów (wtedy przepraszał Jagiellonię, teraz będzie przepraszał Wisłę) – to niech da sobie spokój. Psuje cały ten interes, jakim jest polska piłka. Jest UTRAPIENIEM. Kolejni trenerzy przez niego tracą pracę, za chwilę spaść może głowa Probierza. I jednym ze współodpowiedzialnych za to będzie Lyczmański. Człowiek, który nie dyktuje rzutów karnych wtedy, kiedy dyktować trzeba i dla odmiany dyktuje wówczas, gdy się tego robić nie powinno. Wszystko na opak.

Niech pan wreszcie zniknie, panie Lyczmański
Reklama

Mówiąc krótko – zmiataj pan i daj żyć!

Prawdziwym paradoksem jest to, że piszemy o arbitrze międzynarodowym, ale w PZPN nominacje na międzynarodowych dostają najgorsi, a nie najlepsi. Jest więc Lyczmański, jest Gil, jest Borski, jest Małek. Wszyscy ci, którzy tydzień w tydzień najbardziej denerwują piłkarzy, trenerów i przede wszystkim kibiców. Nie da się stwierdzić, jakim wynikiem zakończyłoby się spotkanie Pogoń – Wisła, gdyby nie ślepota arbitra. Jedno jest pewne – żadna z bramek dla gospodarzy nie była prawidłowa.

Reklama

Oczywiście, Wisła grała nienadzwyczajnie. Oczywiście, była ewidentnie do puknięcia. Oczywiście, sposób, w jaki ta drużyna konstruuje akcje nie może się podobać. To wszystko nie podlega dyskusji. Problem w tym, że być może (być może) tak słaba Wisła wystarczyłaby na pokonanie Pogoni, gdyby nie sędzia. Tego się już nie dowiemy, ponieważ sprawy w swoje ręce wziął arbiter. Za chwilę może się okazać, że nie dowiemy się, co z Wisłą w dłuższej perspektywie zdziałałby Probierz, gdyby nie Lyczmański właśnie. Jest możliwe, że cygan zawinił, a kowala powieszą. I piszemy to mimo dużego rozczarowania z postawy Wisły w tym sezonie.

Lyczmański, Gil… Obaj dzisiaj zameldowali się na boiskach, więc niby zawiało Europą. Gil kartki dawał za wszystko, więc w efekcie musiał powyrzucać piłkarzy z boiska, ale to jasne, że ten arbiter nie czuje gry. Już sam jego wyraz twarzy wzbudza litość. Na koniec, gdy na murawie zostało już tylko dziewięciu zawodników Podbeskidzia, najwyraźniej się przestraszył i doliczył tylko trzy minuty, chociaż trzy minuty to na boisku leżał z powodu kontuzji Rafał Grodzicki – a gdzie zmiany, gdzie kartki… Widać, że chciał jak najszybciej zakończyć spotkanie, byle tylko Śląsk nie strzelił zwycięskiego gola, bo wtedy pretensje byłyby jeszcze większe. Lyczmański dla odmiany chyba miał nadzieję, że Wisła w końcówce coś wciśnie i uratuje go przed wypaczeniem wyniku, więc dorzucił minut aż siedem.

A jakie to były mecze? Słabe. Oczywiście ten Podbeskidzia ze Śląskiem słaby był ponad wszelkie normy, wręcz żenujący, czwartoligowy ze strony gospodarzy i trzecioligowy ze strony gości. Podbeskidzie przez całą pierwszą połowę nie skonstruowało ani jednej akcji, o celnym strzale nie wspominając. Rozgrywało piłkę tylko w poprzek i do tyłu, było senne w ofensywie i kompletnie spało w obronie, o czym najlepiej świadczyła bramka dla Śląska – Waldemar Sobota minął pięciu przeciwników, ale minąłby ich każdy, kto miałby na to ochotę, ponieważ ani jeden rywal nie uznał za stosowne chociażby wystawić nogi.

A jak już gol padł, to Śląskowi się chyba wydawało, że jest bezpieczny i zaczął grać w swoim stylu, czyli na uśpienie przeciwnika. Usnęli faktycznie prawie wszyscy, tylko nie zdążył się ululać Adamek, wszedł na boisko i po chwili strzelił wyrównującą bramkę. Całe szczęście, że skończyło się remisem, bo przyznanie komukolwiek trzech punktów po takim widowisku byłoby kpiną z tabeli. W sumie – powinni jedni i drudzy dostać punktów zero.

Pogoń z Wisłą oglądało się zdecydowanie lepiej, widowisko było żywsze, z obu stron. Wisła rozczarowywała, bo od drużyny w takim składzie trzeba wymagać więcej. Ciągle nie rozumiemy, czy wystawiając Gargułę Probierz chce udowodnić wszystkim, że to on ma rację, a reszta się myli. Droga donikąd. Szczecinianie natomiast zagrali tak jak mogli, dobrze w defensywie, szybko w ataku, tylko – no właśnie – nie wiemy, na ile by to starczyło, gdyby nie Lyczmański.

PS
Tylko jedną osobę musimy pochwalić – trenera Stanislava Levy’ego za jego nowy „look”. Skórzana katana, czerwony t-shirt i łańcuch. Wyglądał jakby przed chwilą skończył grać na automatach na stacji CPN, chociaż niektórzy twierdzą, że zapachniało turecką dzielnicą w Berlinie.

Oceniał Wojciech Kowalczyk…

Pogoń – Wisła 2:0 (Lyczmański 41, 59)

Pogoń: Radosław Janukiewicz 5 – Peter Hricko 5, Hernâni 6, Maciej Dąbrowski 6, Przemysław Pietruszka 5 (83 Mateusz Szałek) – Adam Frączczak 4 (82 Radosław Wiśniewski), Maksymilian Rogalski 4, Takafumi Akahoshi 6, Andradina 6, Robert Kolendowicz 5 – Donald Djoussé 5 (68 Mouhamadou Traoré 4).

Wisła:
Sergei Pareiko 5 – فukasz Burliga 3 (70 Marko Jovanović 5), Kew Jaliens 4, Gordan Bunoza 5, Jan Frederiksen 5 – Ivica Iliev 4, فukasz Garguła 2 (76 Michał Szewczyk), Cezary Wilk 5, Michał Chrapek 4 (64 Rafał Boguski 4), Maor Melikson 4 – Cwetan Genkow 2.


Podbeskidzie – Śląsk 1:1 (Adamek 56 – Sobota 8)

Podbeskidzie: Richard Zajac 4 – Sławomir Cienciała 4, Michal Piter-Bučko 3, Juraj Dančík 3, Krzysztof Król 3 – Damian Szczęsny 2 (55 Kamil Adamek 4), Dariusz فatka 3, Matej Náther 2 (46 Liran Cohen 3), Fabian Pawela 2, Sebastian Ziajka 2 (74 Piotr Malinowski 4) – 23. Róbert Demjan 2.

Śląsk:
Marián Kelemen 5 – Marcin Kowalczyk 4, Rafał Grodzicki 4, Tomasz Jodłowiec 4, Amir Spahić 4 – Waldemar Sobota 5, Rok Elsner 3 (87 فukasz Gikiewicz), Przemysław Kaźmierczak 3, Dalibor Stevanović 3 (84 Piotr Ćwielong), Sylwester Patejuk 3 – Cristián Díaz (7 Johan Voskamp 3).

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama