Tematem numer jeden w prasie jest dziś kandydowanie Zbigniewa Bońka na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Warto też przeczytać wywiad w Przeglądzie Sportowym z Ryszardem Stańkiem.
FAKT
Dziennik uderza tytułem „Ireneusz Jeleń blisko Górnika”, a w tekście właściwie to… dementuje.
Były reprezentant Polski nadal ćwiczy indywidualnie w Cieszynie i czeka na oferty. Ostatnio pojawiła się pogłoska, że piłkarz mógłby trafić do Górnika. – Chciałbym zagrać w Zabrzu, ale na zakończenie kariery – przyznaje napastnik (…) Jeszcze dwa lata chciałbym grać na wysokim poziomie za granicą, a potem chętnie wróciłbym do Polski. Byłbym zaszczycony, gdybym na zakończenie kariery mógł zagrać na nowym stadionie Górnika razem z Lukasem Podolskim – wyznał w rozmowie ze stroną internetową Górnika.
Waldemar Fornalik nie chce wojny z PZPN-em.
Waldemar Fornalik (49 l.) nie chce, by zaplanowany na 12 października towarzyski mecz z RPA odbył się na stadionie w Bydgoszczy, ale nie zamierza przekonywać do swoich racji Grzegorza Lato (62 l.). Selekcjoner reprezentacji Polski jak ognia boi się wojny z najważniejszymi działaczami piłkarskiej centrali, dlatego w tej sprawie zamierza ugiąć się pod naporem prezesa PZPN.
– Nie ja ustalałem termin tego spotkania, za to moja głowa w tym, żeby dobrze przygotować zespół do meczu z Anglią – umywa ręce Fornalik. Szkoleniowiec biało-czerwonych uważa pomysł wywożenia reprezentacji do Bydgoszczy za kompletnie chybiony, jednak nie zamierza stawiać sprawy na ostrzu noża i przekonywać kogokolwiek z PZPN do zmiany decyzji.
RZECZPOSPOLITA
Paweł Wilkowicz pisze o Bońku w kontekście walki o fotel prezesa PZPN.
Zbigniew Boniek jednak się zdecydował na walkę o fotel prezesa. Ale poparcia związkowych baronów na razie nie ma. Boniek pojawił się na wczorajszym spotkaniu pezetpeenowskich baronów, czyli szefów wojewódzkich związków. Wpadł do wrocławskiego hotelu Scandic na kwadrans, ogłosił, że chce wystartować w październikowych wyborach i poprosił prezesów o poparcie. Od dziś zaczyna zbieranie głosów w klubach ekstraklasy, pierwszej ligi i w związkach wojewódzkich. By wystartować, trzeba ich zebrać 15 i przedstawić do 25 września.
(…)
Czy będzie wybieralny teraz? Wiele zależy od Grenia, który po wyborach szybko poróżnił się z Latą. Z Bońkiem było odwrotnie: na początku różniło ich z Greniem wszystko, a potem uznali, że jest im jednak po drodze. Greń to baron zbuntowany, persona non grata dla Laty i jego ekipy. Ale nadal ma świetne kontakty w tzw. terenie, czyli tam, gdzie się wygrywa wybory. Jego najważniejszy sojusznik to dolnośląski baron Andrzej Padewski, też swego czasu lider związkowej opozycji.
SUPER EXPRESS
„SE” porusza jeszcze temat pay-per-view z meczów kadry:
– Kibice piłkarscy znów pokazali „wała” firmie Sportfive, która po fiasku rozmów z TVP wstawiła mecze piłkarskiej reprezentacji Polski do kodowanych telewizji i kablówek, każąc za nie płacić (20 zł). Relacji z meczu z Mołdawią (2:0 dla Polski) znów nie wykupiło nawet 100 tys. kibiców.
– Piłkarska kadra wróci do otwartej telewizji. Sądzę, że w Sportfive pójdą po rozum do głowy, przestaną korzystać z danych sprzed 3-4 lat i dogadają się z TVP. W przyszłości zostanie zapewne zmieniona ustawa i wprowadzony będzie bezwzględny nakaz pokazywania meczów piłkarskiej kadry w otwartej telewizji. Straci na tym finansowo i PZPN, i pośrednik – przewiduje szef sportu w Polsacie Sport Marian Kmita.
Oraz temat wyborów Bońka, komentowany przez prezesa Podkarpackiego ZPN.
– To znakomita wiadomość. Bardzo się cieszę, że Zbyszek zdecydował się kandydować. Wszyscy, którym zależy na zmianach i poprawie wizerunku PZPN, czekali na jego deklarację – skomentował decyzję Bońka prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej Kazimierz Greń.
– W starciu z taką osobowością jak Zibi Lato nie ma najmniejszych szans. Jestem gotów założyć się o duże pieniądze, że po 26 października skompromitowany prezes będzie opłotkami przemykał po Mielcu. W dzień na ulicę nie wyjdzie, bo będzie mu wstyd ludziom spojrzeć w oczy – w swoim stylu ocenił Latę Greń.
GAZETA WYBORCZA
Mafia bukmacherska miała ustawić sparing Cracovii w Turcji…
Wynik towarzyskiego spotkania Cracovii z rumuńskim Vointa Sibiu (wtedy beniaminkiem ekstraklasy)na zimowym zgrupowaniu w Turcji w lutym 2012 roku miał zostać ustawiony. Piłkarze spod Wawelu prawdopodobnie nie mieli nawet o tym pojęcia, a za sprawą może stać międzynarodowa mafia (…) – Słyszałem, jak w meczu z Polakami kapitan i jego zastępca mówili do młodych zawodników, by się starali, bo do przerwy musi być bezbramkowy remis. Potem dodali między sobą „Skończymy trzema bramkami w plecy” – opowiadał „Hermann”, były już zawodnik rumuńskiego klubu.
GW pisze również, że Lechia Gdańsk zamierza poprzeć w wyborach Grzegorza Latę.
– Od poparcia do samego głosowania jeszcze daleka droga. To suwerenna, nie wiem czym spowodowana decyzja działaczy Lechii, na którą nie mam wpływu – opowiada zakłopotany Radosław Michalski. Były reprezentant Polski miał być symbolem zmian w nieskorych do rewolucji strukturach terenowych. Nie jest tajemnicą, że w wyborach chce poprzeć byłego kolegę z boiska Romana Koseckiego, który jest nieformalnym kandydatem Donalda Tuska często oglądającego meczach Lechii.
(…)
Jeśli Lechia rzeczywiście poparła obecnego prezesa, mocno skomplikuje to strategię Ekstraklasy SA, która przy okazji wyborów chciała całkowicie uniezależnić się od PZPN, zabierając mu kluczowe dla rozgrywek departamenty (m.in. sprawy licencyjne oraz odwołania przy sprawach dyscyplinarnych). Chce przede wszystkim wprowadzić do nowego zarządu związanych z klubami menedżerów, którzy zmieniliby fatalny obraz związku.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Duży wywiad z Ryszardem Stańkiem.
Chcieliście, żeby selekcjonerem został Janusz Wójcik.
– To był jego najlepszy czas, bez niego nie zrobilibyśmy takiego wyniku w Barcelonie. Świetny organizator, a przy tym spryciarz. Już w Hiszpanii wybuchła afera związana ze sprzętem. PZPN chciał, żebyśmy grali w jakimś Admiralu, strojach fatalnej jakości. Wójcik upierał się przy Adidasie. Podobno miał od nich dostać za to jakieś pieniądze. Ale działacze byli nieugięci, miał być Admiral. Zamówienie składał Wójcik. I wymyślił chytry plan – jako bramkarza podał im Wojtka Kowalczyka. Po kilkunastu dniach sprzęt dotarł do Hiszpanii. Wójcik z bluzą bramkarską dla „Kowala” i numerem 20 pobiegł do Kazimierza Górskiego, prezesa PZPN. „No niech pan zobaczy, co oni nam przysłali. W tym to grać na pewno nie będziemy” – bezradnie rozłożył ręce (śmiech). I został nam tylko ten Adidas.
Z Wójcikiem rozminął się pan w Legii, ale zastąpił go Paweł Janas. Umiał zapanować nad drużyną?
– Po prostu się nie wtrącał. Miał trzynastu reprezentantów Polski, wystarczyło nie przeszkadzać. W każdym meczu grało nam się ciężko, bo rywale stawali w jedenastu w swoim polu karnym. Czekaliśmy, aż Leszek Pisz coś zrobi – strzeli z wolnego, albo do kogoś dośrodkuje. Jak szybko zdobywaliśmy bramkę, to najczęściej kończyło się piątką. Janas nie ingerował w życie drużyny. Kiedy chcieliśmy posiedzieć do późna i poimprezować, udawał, że tego nie widzi. Mówię o obozach, tam byliśmy bez rodzin. W Warszawie nie było wielkich balang. Ale już wyjazdy, to co innego.
I rozmowa z Jerzym Engelem, w którym ten przekonuje, że wszystko jest cacy…
Podobała się panu gra reprezentacji w meczach z Czarnogórą i Mołdawią?
– Na te spotkania planem minimum było zdobycie czterech punktów i stworzenie dobrej sytuacji wyjściowej w grupie. W eliminacjach nie chodzi o to, żeby grać pięknie, ale o to, żeby awansować. Fakty są takie, że na razie jesteśmy bliżej niż dalej realizacji tego celu. Wrażenia artystyczne odłóżmy na bok.
(…)
Jakieś inne plusy?
– Gra Kamila Glika. Kiedyś z dużą przyjemnością patrzyłem na jego występy w reprezentacjach juniorskich. Po wyjeździe za granicę miał lekki kryzys formy, ale widać, że dochodzi do wysokiej dyspozycji. Jest bardzo pozytywną postacią w defensywie. Nie jedyną. Drugą jest Jakub Wawrzyniak na lewej obronie. Podczas EURO nie było go w jedenastce, ale teraz jest i nie tylko broni, ale i kreuje grę, a także zdobywa bramki. Mamy więc dwa kolejne plusy, a byłoby ich więcej, gdyby kontuzji nie doznał Maciej Rybus. W ogóle, to bardzo mi się podoba, że trener Fornalik dostrzega zawodników, którzy przeszli pełny cykl szkolenia reprezentacyjnego. Bierze ludzi, którzy grali w kolejnych reprezentacjach juniorskich.


