Początki XXI. wieku w piłce nożnej to m.in. gremialne ataki na zawodników czarnoskórych. Kibice podczas spotkań traktowali ich deszczem bananów przy akompaniamencie małpiego rechotu, trenerzy swoich podopiecznych motywowali określając rywali „czarnym gównem”, a sami zawodnicy niejednokrotnie spotykali się z aktami przemocy na ulicach. Z czasem sytuacja się ustabilizowała, liczne protesty oraz antyrasistowskie akcje sprawiły, że odmienny kolor skóry nie jest już wytykany palcem, a sami piłkarze mogą w spokoju przygotowywać się do kolejnych spotkań. Okazuje się jednak, że nie tylko ludność z nadmiarem melaniny narażona jest na publiczną szyderę. Chcąc poznać sytuację zupełnie odmienną przenieśmy się do Tanzanii. Poznajcie nieliczną grupę albinosów. Ludzi, którzy o strachu o swoje życie próbują zapomnieć grając w piłkę.
Przez wielu nie są uważani za ludzi. Afrykanie twierdzą, że ta nieliczna grupa przede wszystkim Tanzańczyków jest wcieleniem duchów zmarłych. Bez skrupułów mordują więc zarówno dzieci, jak i dorosłych, a ich kończyny wykorzystują do produkcji talizmanów oraz eliksirów. We wschodniej części kontynentu krążą legendy nt. magicznych mocy poszczególnych części ciała albinosów. Traktowani jako żywy towar, permanentnie poniewierani i porywani dla okupu. Ł»ycie tej grupy jest jednym, wielkim lękiem o przetrwanie swoje i swojej rodziny. I dokładnie ci sami ludzie postanowili, że pokażą światu swoje umiejętności oraz determinację. Założyli piłkarski klub, regularnie trenują i wspólnie podbijają tanzańskie murawy.
Albino United powstało w 2008 roku i początkowo drugi człon nazwy zespołu brzmiał „Magic”. Dość szybko ewoluował jednak w hasło, które idealnie oddaje atmosferę panującą wśród tej mniejszości. – Ludzie dotknięci bielactwem prowadzą byt naszpikowany lękiem o swoje życie. Ich jedyną radością jest teraz piłka nożna, mogą poczuć się zjednoczeni oraz szczęśliwi po kolejnych zwycięstwach – twierdzi Severin Edward, menedżer ekipy Albino United.
Amatorski zespół występuje aktualnie na szczeblu trzecioligowym. Ogromną przeszkodą dla zawodników jest fakt, iż mogą trenować dopiero po godzinie 17:00, kiedy słońce stopniowo chowa się za horyzontem i nie daje się we znaki tak, jak w godzinach południowych. Zajęcia odbywają się na dwóch „boiskach”. Jedno z nich jest niepokrytą trawą powierzchnią przy plaży Dar es Salaam, drugie natomiast sąsiaduje z ogromnym placem budowy. Jedynymi czarnoskórymi zawodnikami są dwaj bramkarze. Między słupkami nie mógłby stać zawodnik z niedoborem melaniny, gdyż tacy są zbyt wrażliwi na trwałą smugę światła, a ich wzrok zazwyczaj jest zdecydowanie osłabiony. Okazuje się jednak, że wielu z członków zespołu możliwość pokazania się na tak niskim szczeblu traktuje jako trampolinę do kariery na Starym Kontynencie.
– Wierzę, że dobra gra dla Albino United pomoże mi zaistnieć futbolu. Chcę udowodnić poza granicami Afryki, że albinosi są normalnymi ludźmi i mogą normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Po cichu marzę o tym, że trafię kiedyś na boiska europejskie – zapowiedział 17-letni skrzydłowy, Said Seremani.
Szkoleniowcem drużyny jest John Haule, czarnoskóry eks-piłkarz, który zapoczątkował modę na futbol w Tanzanii wraz ze swoim bratem, Oscarem. Jak sam twierdzi motywacją do tego typu działań był widok mordowanych albinosów. W 2008 roku postanowił założyć stronę internetową na której dość otwarcie sprzeciwił się dyskryminacji członków tej rasy. Poprzez ogłoszenia umieszczane na ulicach oraz właśnie w sieci udało mu się skompletować kilkunastu mężczyzn, którzy gotowi byli aby pokazać się światu poza granicami swojego miasta. Aby dobitnie urzeczywistnić wyobrażenia o terrorze nad albinosami Haule przywoływał konkretne dane. W ciągu ostatnich pięciu lat zamordowanych zostało ponad 60 albinosów, ciało każdego wyceniono na ok. 75 tysięcy dolarów. Bez drżenia ręki odbierano życie nawet noworodkom. Tych, którzy uszli z życiem pozbawiono albo kończyn (według teorii są one talizmanem szczęścia), albo włosów (rybacy przytwierdzają je do sieci, co ma uczynić połów niezwykle obfitym).
Początki – jak to zazwyczaj bywa – były niezwykle skomplikowane. Trenowanie przy użyciu jednej tylko piłki, problemy ze zdobyciem pracy czy zorganizowaniem meczu wyjazdowego. Miesiące przygotowań, setki wyrzeczeń i litry wylanego potu na treningach. Pierwsza oficjalna konfrontacja była dla zawodników AU niezwykłym przeżyciem. Szkoleniowiec przygotował niezwykle energiczną rozmowę motywacyjną, opracował unikalną taktykę i posłał do boju swoich podopiecznych. Pierwsze minuty były dla debiutantów koszmarem. Zawodnicy nie spodziewali się tak ostrej gry ze strony rywala, notorycznie padali na ziemię, zagrywali niecelnie i popełniali masę juniorskich błędów. Dla zgromadzonej na pseudo-trybunach gawiedzi tamto popołudnie było fuzją spotkania piłkarskiego z kabaretem. Drwiny z albinosów potęgowały się z każdą minutą spotkania.
Kolejne starcia wcale nie wyglądały lepiej, Albino ponosiło druzgocące porażki, w lidze funkcjonowali jako dostarczyciel punktów, a kolejni zawodnicy zaczęli tracić wiarę w sukces. Jakby mało było trosk drużynie z Tanzanii, nieubłaganie zbliżało się starcie z Mwanza. Drużyną, która pochodzi z regionu charakteryzującego się najwyższym odsetkiem morderstw na tej rasie. Niezwykle wycieńczająca była już 24-godzinna podróż na stadion rywali, których kibice zgotowali drużynie Haule’a istne piekło. Podczas wejścia na murawę zaserwowali chór gwizdów, śmiechów oraz wszelkich zachowań, które miały na celu wytrącenie znienawidzonej mniejszości z równowagi. Pod względem stricte sportowym ekipa gospodarzy również była uważana za zdecydowanego faworyta spotkania.
Pierwsze kilkanaście minut stało pod znakiem dość wyrównanej walki. Po kwadransie gry nad boiskiem rozpętała się wielka burza, która murawę zamieniła w kilogramy błota. Nic zraziło to jednak żadnej ze stron, konfrontacja nadal toczyła się w szybkim tempie. Na kilka chwil przed gwizdkiem oznaczającym zakończenie pierwszej połowy napastnika Albino United sprytnie wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony boiska i celnym strzałem trafił do siatki! Rozemocjonowani zawodnicy – niesieni falą dopingu z trybun (wraz z pierwszym golem zgromadzeni kibice… zaczęli dopingować przyjezdnych) – podwyższyli prowadzenie. Tym razem piłka zatrzepotała w siatce po zagraniu z rzutu wolnego. Do ostatnich sekund wynik spotkania nie uległ zmianie i podopieczni czarnoskórego trenera odnieśli pierwsze, historyczne zwycięstwo! Heroiczną postawą zdobyli również serca fanów, których chóralne śpiewy dochodziło do ich uszu jeszcze w klubowym busie.
– Tego nie da się opisać słowami. Od kilku spotkań przegrywaliśmy, śmiali się z nas wszyscy, a teraz zdołaliśmy pokonać rywali na tak trudnym terenie i do tego zyskaliśmy sobie popleczników! – mówił ze łzami w oczach jeden z zawodników po zakończeniu spotkania.
Kolejnych rywali AU również pozostawili w tyle, zanotowali kilka z rzędu zwycięstw i wspięli się do górnej części tabeli. Wieść o robiących furorę albinosów rozniosła się poza granice maleńkiego regionu, gdzie na co dzień trenowali. W 2009 roku zostali zaproszeni na stadion narodowy w celu obejrzenia Pucharu Świata. Poznali również drużynę Wybrzeża Kości Słoniowej, mieli okazję wymienić swoje spostrzeżenia z najlepszymi zawodnikami „Słoni”. Wisienką na torcie było zakończenie sezonu. Oficjalne spotkanie odbyło się przed blisko 60-tysięczną publicznością, United zwyciężyli 1:0 i zakończyli rozgrywki na czwartym miejscu.
– Kiedyś uważali nas za trędowatych. Kpili, że jako albinosi nie mamy prawa nic osiągnąć, irracjonalne wydawało się dla nich to, że możemy zdobyć gola, nie mówiąc już o wygraniu spotkania. Wreszcie pokazaliśmy, że potrafimy zrobić coś lepiej niż „normalni ludzie” – dodał Yassin, rozgrywający AU.
O drużynie Albino United nakręcono wiele filmów, jeszcze więcej artykułów spisano na papier. Wydawać by się mogło, że czasy kamienia łupanego już dawno odeszły do lamusa i morderstwa na poszczególnych rasach nie mają miejsca. I do niedawna zaprzeczeniem tej teorii byli właśnie albinosi, jednak zaprezentowali swoją wartość światu w sposób, który – wydawać by się mogło – nie ma szans przyniesienia sukcesu. A jednak! Futbol po raz kolejny okazał się nie tylko 90-minutowym pościgiem 22 mężczyzn za półkilogramowym płatem skóry. Dla grupy uciśnionych mężczyzn stał się furtką do normalności.
MARCIN BORZĘCKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

