Zwane dumnie oknem transferowym dwumiesięczne zamieszanie, podczas którego przez polskie kluby przewijały się tabuny testowanych, a trenerzy i dyrektorzy sportowi robili co mogli, by wzmocnić swój zespół jak najtańszymi zawodnikami, dobiegło końca. Jak to na rynku transferowym bywa, oprócz zwycięzców – czyli tych, którym udało się znaleźć nowy klub – są również przegrani, którzy po kilku ligowych kolejkach wciąż pozostają bez pracodawcy. Gdyby zebrać ich do kupy, można stworzyć drużynę, która będzie w stanie wystawić do gry dwie jedenastki. Do dzieła!
Kryteria doboru? Interesują nas tylko polscy ligowcy z doświadczeniem na poziomie ekstraklasy. Nie łapią się obcokrajowcy, którzy grali w polskich klubach, a obecnie są wolnymi zawodnikami. Pomijamy również zawodników pokroju Artura Boruca, Sebastiana Boenischa, czy Ireneusza Jelenia.
Bramka. Pewne miejsce między słupkami należy do trzykrotnego mistrza kraju, Marcina Juszczyka – wiecznego rezerwowego w Wiśle Kraków, który później próbował swoich sił jeszcze na Cyprze, w Polonii Bytom, a ostatnio – Arce Gdynia. Rundę wiosenną minionego sezonu spędził w rezerwach pierwszoligowca, a w połowie lipca rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Juszczyk pokonał doświadczeniem m.in. Rafała Kwapisza (ostatnio KSZO Ostrowiec Świętokrzyski), którego swego czasu z Piasta Gliwice, oraz byłego rezerwowego golkipera Górnika Zabrze, Tomasza Laskowskiego (ostatnio Miedź Legnica).
Obrona. Do wyboru, do koloru. Możemy skorzystać zarówno z graczy, którzy przyczynili się do spadku swoich zespołów z ekstraklasy, jak i z tych, którzy cztery miesiące temu… świętowali zdobycie tytułu mistrzowskiego ze Śląskiem Wrocław. Mowa tu o Dariuszu Pietrasiaku, który niedawno bez skutku próbował podbić ligę izraelską, oraz jego wrocławskim partnerze ze środka obrony – Jarosławie Fojucie, największym pechowcu spośród wszystkich, których nazwiska przewinęły bądź przewiną się w tym artykule. Fojut był już dogadany z Celtikiem Glasgow, ale ze względu na odniesioną kontuzję Szkoci zerwali przedwstępną umowę. O miejsce na środku defensywy mogą powalczyć również wspominani spadkowicze: Marcin Adamski (ŁKS) i Łukasz Nawotczyński (Cracovia), czy też Michał Stasiak, który jeszcze w poprzednim sezonie występował w Skodzie Xanthi, ale teraz nie figuruje już w kadrze greckiej drużyny oraz Mateusz Siebert (Arka).
Prawa strona defensywy to jeden z niedoszłych reprezentantów Polski na tegoroczne Euro – Ben Starosta, który w 2007 roku wraz z m.in. Wojciechem Szczęsnym i Przemysławem Tytoniem reprezentował Polskę na mistrzostwach świata do lat 20 w Kanadzie. Później na chwilę zakotwiczył w Lechii Gdańsk, a zainteresowanie jego osobą wyrażał ponoć Lech Poznań. Ostatecznie wylądował w… Miedzi Legnica, z której odszedł po kłótni z Bogusławem Baniakiem. Na przeciwległej flance piłkarz jeszcze bardziej międzynarodowy – Grzegorz Bronowicki. Czternastokrotny reprezentant Polski pozostaje bez klubu od ponad roku, kiedy odszedł z Ruchu Chorzów, ale – jak sam twierdzi – nie zamierza jeszcze kończyć kariery. W odwodzie pozostaje jeszcze były ełkaesiak, Bartosz Romańczuk. Ten sam, który niedawno zwyzywał prezesa łódzkiego klubu, Andrzeja Voigta, od oszustów. Czy słusznie – inna sprawa.
Pomoc. W środku, jako defensywny pomocnik, Arkadiusz Radomski, któremu wraz z końcem czerwca wygasł kontrakt z Cracovią. Radomski miał „czyścić” środek pola wraz z kolegą z drużyny, Mateuszem Bartczakiem, ale ten niespodziewanie podpisał kontrakt w drugiej lidze, w Polkowicach. Stawiamy więc na kolejnego byłego ełkaesiaka, Damiana Seweryna. Skrzydła? Tu wybierać trzeba między Łukaszem Madejem (następny aktualny mistrz Polski), Markiem Gancarczykiem, Krzysztofem Ostrowskim, czy Rafałem Grzelakiem (może ktoś da mu jeszcze szansę?). Nie można również zapomnieć o byłym zawodniku (rezerw) Górnika Zabrze, Damianie Gorawskim, a także Karolu Gregorku czy Kamilu Poźniaku.
Atak. Kandydatów do gry na szpicy jest wielu. Rywalizacja nie idzie jednak w parze ze skutecznością. Maciej Bykowski ostatniego gola w ekstraklasie zdobył w 2006 roku, Tomasz Dawidowski przez osiem sezonów strzelił dwie bramki, a Bartłomiej Grzelak, który latem zaliczył kilka treningów w Górniku Zabrze, jest – uwaga, uwaga, sensacja – kontuzjowany. Nie zapominajmy o Dawidzie Janczyku, który po rosyjsko-belgijsko-ukraińskich wojażach bezskutecznie próbował swoich sił w Irlandii.
Po złożeniu wszystkiego w całość można stworzyć dwie jedenastki – podstawową i rezerwową. Efekt?
Podstawowa „11” (ustawienie 4-2-3-1): Marcin Juszczyk – Łukasz Nawotczyński, Jarosław Fojut, Dariusz Pietrasiak, Grzegorz Bronowicki – Arkadiusz Radomski, Damian Seweryn – Łukasz Madej, Kamil Poźniak, Marek Gancarczyk – Dawid Janczyk.
„11” rezerwowych (ustawienie 4-3-3): Rafał Kwapisz (Tomasz Laskowski) – Ben Starosta, Michał Stasiak, Marcin Adamski (Mateusz Siebert), Bartosz Romańczuk – Damian Gorawski (Krzysztof Ostrowski), Dariusz Kołodziej, Rafał Grzelak (Karol Gregorek) – Maciej Bykowski, Tomasz Dawidowski, Bartłomiej Grzelak.
Można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby wszyscy prezentowali się tak, jak za swoich najlepszych czasów, mogliby razem – biorąc pod uwagę poziom dzisiejszej ekstraklasy – sprawić kłopoty niejednemu grającemu w niej zespołowi. Rzeczywistość jest jednak inna, bo póki co każdemu z osobna pozostaje tylko kopanie piłki w ogródku i oczekiwanie na telefon od zdesperowanych działaczy. Czy któregoś z nich zobaczymy jeszcze na najwyższym szczeblu? Skoro lekarstwem na nieskuteczność napastników Lecha ma być Piotr Reiss, to… czemu nie?
MATEUSZ SOKOŁOWSKI