O mały włos a przygoda Ibrahima Afellaya z Schalke rozpoczęłaby się od tragedii. Uznawany za jeden z największych hitów transferowych Bundesligi, piłkarz, który na boisku ma czarować jak Messi, może odetchnąć z ulgą. Niewiele zabrakło, a zamiast myśleć o kolejnym meczu, zastanawiałby się, po ilu miesiącach wróci na boisko.
Schalke rozgrywa sparing z piątoligowym TuS Erndtebruck. Jest 53. minuta, świetnie grający w tym meczu Afellay właśnie pakuje piłkę do siatki po raz drugi, a tymczasem…
To, co zrobił niejaki von der Heiden, powinno skończyć się o wiele, wiele gorzej. 5500 kibiców natychmiast zaczęło go wygwizdywać i wyzywać. Ł»e coś jest nie tak z tym bramkarzem, zorientował się też trener, który po chwili zdjął go z boiska i przyznał, że to było chore. – Jak dla mnie nie było w tym zagraniu nic nadzwyczajnego, chciałem trafić w piłkę. Afellay mnie minął, potem zwolnił, miał wystarczająco dużo czasu, żeby trafić. Zamiast tego, czekał do ostatniej chwili, musiałem więc interweniować – tłumaczył von der Heiden, jak twierdzi jedna z gazet, na co dzień fan Borussii Dortmund. A że fani BVB i Schalke za sobą nie przepadają…
– Nie chcę tego komentować, nie mam ani siły, ani ochoty. Wolę pogadać o meczu – mówił Afellay. – Naprawdę niewiele brakowało, a Ibrahim nabawiłby się bardzo poważnej kontuzji. Całe szczęście, że wszystko jest w porządku – cieszył się trener Huub Stevens.
Schalke może odetchnąć, z Afellayem wiązane są przecież ogromne nadzieje. – To piłkarz światowej klasy, którego chciał Tottenham, ale on wolał przyjść do nas – chwali się Horst Heldt, menedżer klubu. Koledzy z boiska nie ukrywają, że to wielkie wzmocnienie zespołu, a „Bild” pisze o nim, że czaruje (prawie) jak Messi. Sam zainteresowany dokładnie wie, po co przyszedł do Niemiec, marzy mu się mistrzostwo Bundesligi i powrót do reprezentacji Holandii. Niewiele jednak zabrakło, a przez zwykły sparing wszystko przewróciłoby się do góry nogami.
PT

