Ekspresowa droga Makuszewskiego – w pół roku zdrożał siedmiokrotnie

redakcja

Autor:redakcja

08 września 2012, 15:55 • 4 min czytania

Jeszcze zimą Maciej Makuszewski w Białymstoku był niepotrzebny, chciał odejść z klubu, najlepiej do Widzewa, w którym znał się z trenerem Radosławem Mroczkowskim. O fiasku rozmów zadecydowały niewielkie różnice – kwestia wypożyczenia była rozstrzygnięta, łodzianie nie zgodzili się jednak na zbyt wysoką kwotę pierwokupu. – Nie może być tak, że my go weźmiemy, wypromujemy, a nie będziemy mieli nawet możliwości skorzystania z prawa pierwokupu. Zawodnik mógłby się sprawdzić, więc taką możliwość powinniśmy mieć zagwarantowaną – mówił wówczas Mroczkowski. Jaka kwota okazała się zaporowa dla Widzewa? 600 tysięcy złotych…
Dziś Terek za Makuszewskiego zapłacił milion euro, czyli kwotę prawie siedmiokrotnie wyższą! Od tamtej pory minęło kilka miesięcy, piłkarz rozegrał 16 spotkań w ekstraklasie i… to by było tyle. Jedna runda, która zmieniła wszystko. Od 150 tysięcy do miliona. Euro. – Nie da się porównać położenia, w którym znajdował się Maciek pół roku temu, a w jakim znajduje się dziś. Nie da się też porównać pieniędzy, jakie miała zarobić, a jakie zarobiła Jagiellonia. Zresztą, sam zawodnik dostał dziesięć razy większą pensję – mówi Mariusz Piekarski, menedżer piłkarza. A wkrótce będzie dostawał jeszcze więcej, bo kontrakt został tak skonstruowany, że z każdym rokiem jego wynagrodzenie rośnie.

Ekspresowa droga Makuszewskiego – w pół roku zdrożał siedmiokrotnie
Reklama

Latem Makuszewskiego sprowadzić chciały dwa kluby tureckie i jeden rosyjski, ale nie mieli wystarczających środków. Gdy wydawało się, że piłkarz zostanie w Białymstoku, zgłosił się Terek. – Kontuzja Maćka Rybusa ułatwiła ten transfer, wszystko załatwiliśmy w dwa dni. Piłkarz nie zastanawiał się ani chwili, z trzema Polakami na miejscu będzie mu znacznie łatwiej. Zresztą, Komorowski zrobił nam dobrą reklamę, Rybus robi tam furorę. Liczę, że za kilka miesięcy zobaczymy obu Maćków w składzie, na dwóch skrzydłach – przyznaje Piekarski. Na razie Makuszewski ma grać na lewym skrzydle, właśnie za Rybusa, dopiero potem może zostanie przesunięty na drugą stronę. – Tam jest Igor Lebedenko, świetny zawodnik, w tym sezonie zdobył trzy gole. Ostatnio grał w ataku, ale że ściągnęliśmy napastnika, to pewnie wróci do pomocy – tłumaczy Marcin Komorowski.

Makuszewski też pewnie odetchnął z ulgą, przynajmniej teraz nie będzie musiał się zastanawiać, co by było gdyby… Kilka lat temu, jeszcze jako piłkarz łódzkiej SMS, otrzymał zaproszenie na testy do Ajaccio (wówczas druga liga francuska). Przed wyjazdem poszedł do gabinetu prezesa, ten powiedział jasno – 100 tysięcy złotych plus 10 proc. od następnego transferu.
– A mógłbym to dostać na piśmie?
– Maciek, jest piątek, już późna godzina, sekretarka poszła do domu, skąd ja ci to pismo wezmę? Masz moje słowo, na takie warunki się umawiamy.
Makuszewski na testach wypada bardzo dobrze, Francuzi nie mają wątpliwości, szykują pieniądze. Piłkarz szczęśliwy wraca do kraju:
– Prezesie, są zdecydowani, zapłacą 100 tysięcy złotych, do tego 10 proc. Tak jak się umawialiśmy.
– No tak, 100 tysięcy, ale euro. I nie 10 procent, tylko 20.

Reklama

Wycofali się.
Choć Terek przeprowadza dość skromne – jak na rosyjskie warunki – transfery, w tym sezonie mierzy wysoko, w klubie mówią o europejskich pucharach. Póki co idzie im lepiej, niż dobrze: 5 zwycięstw, 1 remis, 1 porażka i bilans bramkowy… 10-9. A wszystko przez wyjazdową porażkę z Alanią 0-5. – Zawsze lepiej przegrać pięcioma golami w jednym meczu, niż jednym golem w pięciu meczach – mówi Komorowski. – Fatalnie się tamto spotkanie dla nas ułożyło, na dzień dobry nasz bramkarz sfaulował w polu karnym i nie dość, że była „jedenastka”, to wyleciał z boiska. No, i potem poszło…

Co ten transfer oznacza dla Jagiellonii? Mocny zastrzyk gotówki, to na pewno, ale jeśli w Białymstoku chcieli coś w tym sezonie ugrać, to niech lepiej zapomną. Sam Hajto przyznał, że pora zweryfikować cele. Główny problem Jagi w tej chwili jest taki, że nie mają kim straszyć. Tomasz Kupisz wciąż szuka formy, Nika Dzalamidze ma przebłyski, Dawid Plizga – wystarczy sobie przypomnieć mecz z Zagłębiem (od Weszło otrzymał podpaskę kapitańską), do tego 38-letni Tomasz Frankowski. Zresztą, rzuciło nam się ostatnio w oczy, że nikt z Jagiellonii – oczywiście poza „Frankiem” – nigdy w jednym sezonie nie strzelił więcej, niż pięciu goli.

Trener Tomasz Hajto od pewnego czasu nie ma wątpliwości, że Makuszewski powinien zostać sprawdzony w reprezentacji Polski. Zwłaszcza, że ma za sobą znakomitą rundę, świetnie rozpoczął sezon, a powołanie otrzymał ostatnio Waldemar Sobota. Tak czy owak, trudno sobie wyobrazić, aby ktoś ze sztabu kadry miał lekceważyć ligę rosyjską. Za chwilę może się przecież okazać, że jest tam trzech reprezentantów PZPN.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama