Pay-per-view, Podgorica, reprezentacja, pasmo otwarte – w ostatnich dniach każdy z tych rzeczowników został odmieniony w mediach przez wszystkie przypadki, a jedynym powodem tej masowej histerii jest brak meczu reprezentacji PZPN-u w otwartym paśmie telewizyjnym. Nie mamy was za kompletnych idiotów, nie mamy więc również wątpliwości, że żadne z was nie wpadnie na tak głupi pomysł, by płacić choćby trzydzieści groszy za wyczyny naszych Orłów gołąbków. Martwi nas jednak, że część z was mogłaby mieć pewnego rodzaju moralne rozterki, czy też – tfu! – wątpliwości, czy ich decyzja była słuszna. By zapewnić wam spokojny sen, prezentujemy dziesięć sposobów na wydanie 20 złotych w sposób nieporównywalnie bardziej sensowny, niż na mecz reprezentacji PZPN.
Numer 5 – zestaw obiadowy polskiego piłkarza
Nie możecie ich oglądać – zjedzcie jak oni. Nie będziemy tu zabawiać się w reklamę i tak bardzo znanej sieci fast-foodowej – każdy wie, gdzie i jak jedzą polscy piłkarze. Za 20 złotych polecamy wziąć przedmeczową klasykę czyli zestaw „Happy Meal” z zabawką oraz dużą, naturalnie dietetyczną colę, a następnie odpalić relację live Weszło. Jako zabawkę rekomendujemy wszystkie gadżety zawierające drewno. Dzięki temu – choć nie zobaczycie go na żywo – będziecie mogli mieć w domu swój własny kawałek Tomasza Jodłowca.
Jeśli uważacie, że produkty z owej „restauracji” mogą negatywnie wpłynąć na masę waszego ciała, pamiętajcie o możliwości wymiany frytek na smażone krążki ziemniaczane. Szanujący się ligowiec frytek przecież nie jada.
Numer 4 – dwupłytowe wydanie płyty Ich Troje – „A niech gadają”.
Michał Wiśniewski nie jest może muzykiem na miarę Ligi Mistrzów, ale przecież nasi piłkarze także nie są gwiazdorami europejskiego formatu. Sam „Wiśnia” zresztą interesuje się futbolem, a ostatnio wziął nawet w obronę prezesa ŁKS-u, Andrzeja Voigta. Płyta jego zespołu, już z nową wokalistką Justyną Majkowską, będzie rarytasem dla wszystkich kolekcjonerów kiczu z tamtych lat. W dodatku może się wam przysłużyć, gdy już zaczną się prawdziwe rozgrywki piłkarskie, na przykład Liga Mistrzów. Niechcianych gości wygonicie każdą z ballad zawartych na płycie.
Numer 3 – słownik niemiecko-francuski z toruńskiego antykwariatu
Zamiast oglądać Niemców i Francuzów – spróbujcie ich zrozumieć! Co uważniejsi z czytelników zauważą pewną niedogodność – nie ma w owym słowniku tłumaczeń na język polski. Pamiętajcie jednak, że najbliższe pay-per-view nie musi być wcale ostatnim, więc z każdym kolejnym meczem reprezentacji będziecie mogli wzbogacać waszą lingwistyczną krainę o coraz to nowe okazy. W styczniu będziecie już w stanie biegle pogadać z każdym z zawodników reprezentacji. W ich ojczystych językach.
Numer 2 – dwie figurki piłkarzy od których roi się w Internecie
To rozwiązanie proponujemy wybitnie uzależnionym od oglądania figurek udających piłkarzy. Jeśli nie możecie ani na moment rozstać się z manekinami przebierającymi się za poważnych futbolistów, oferty internetowych sklepów sprzedających miniaturowe karykatury Sheringhama, Cantony, czy Giggsa powinny spełnić wasze oczekiwania. Dla osób w końcowych stadiach uzależnienia, zalecamy wynajęcie jednego z kumpli, który będzie przesuwał figurki po stole, byle w niezbyt szybkim tempie. Pozwoli to stworzyć idealną imitację „prawdziwego” meczu reprezentacyjnego.
Numer 1 – puzzle 3D – w ofercie m.in. biały dom
Prawdziwy strzał w dziesiątkę, rozrywka na dłużej niż tylko 90 minut. Puzzle 3D zagwarantują frajdę, relaks i rozluźnienie, pomogą również w przezwyciężeniu charakterystycznego dla meczów reprezentacji „syndromu dnia następnego”, zwanego również kacem moralnym. Dzięki puzzlom 3D nie tylko zajmiecie czas podczas spotkania PZPN-u z Czarnogórą, ale następnego dnia, zastanawiając się na przyczynami porażki, uspokoicie skołotane nerwy przyjemnym widokiem trójwymiarowego białego domu.
Jako, że brzydzimy się używkami i niezdrowym żarciem, nie będziemy wam sugerować, że za dwadzieścia złotych da się zjeść dobrą pizzę, albo wypić średniej (mocno średniej) klasy połówkę. Wjazd do większości klubów w większych miastach także nie przekroczy raczej 20 złotych, a reszta z biletu może zostać rozdysponowana na przykład na soczek, już w środku dyskoteki.
***
A tym którzy jeszcze nie wiedzą, przypominamy – pay-per-view jest wam absolutnie zbędne, gdyż jedyną, rzetelną, doskonałą, żartobliwą i godną uwagi relację przeprowadzi dla was serwis Weszło! Szczegóły w TYM MIEJSCU.