– Nie wiem, skąd pojawiła się informacja o tych testach! Praktycznie byliśmy już dogadani, ja byłem bardzo zadowolony z umowy złożonej przez klub. No ale ktoś pokręcił wszystko i do podpisania kontraktu nie doszło. Mam wielki żal do tego człowieka, mógłbym teraz podać jego nazwisko, ale nie chcę tego robić. Tak się nie robi. Wszystko spieprzył – mówi bezrobotny Łukasza Madej w rozmowie z Weszło.
– Za nami trzy kolejki ekstraklasy, a Łukasza Madeja wciąż brakuje w gronie ligowców. Co się z tobą dzieje?
– Czasem zmagamy się w życiu z takimi sytuacjami, że przez dłuższy czas nie można znaleźć pracodawcy. Ja mam nadzieję, że lada dzień wszystko wyjaśni się w mojej sprawie, ale nie chcę więcej mówić w tym temacie, bo nie podpisałem jeszcze z nikim umowy.
– Bierzesz jeszcze pod uwagę wyjazd za granicę?
– Tak, w grę wchodzą zarówno kluby zagraniczne, jak i polskie. Myślę, że w najbliższych dniach podejmiemy ostateczną decyzję.
– W lecie byłeś na testach w Azerbejdżanie…
– Nie byłem na żadnych testach. Azerowie po prostu chcieli podpisać ze mną umowę, ale za sprawą jednego człowieka wszystko potoczyło się nie po mojej myśli. Nie wiem, skąd pojawiła się informacja o tych testach! Praktycznie byliśmy już dogadani, ja byłem bardzo zadowolony z umowy złożonej przez klub. No ale ktoś pokręcił wszystko i do podpisania kontraktu nie doszło. Mam wielki żal do tego człowieka, mógłbym teraz podać jego nazwisko, ale nie chcę tego robić. Tak się nie robi. Wszystko spieprzył. Jestem pewny, że czytając te słowa, wie, że chodzi właśnie o niego.
– Ale propozycja z Azerbejdżanu dla świeżo upieczonego mistrza Polski? To nieco deprecjonuje twoją pozycję na rynku transferowym?
– Ale o czym my mówimy? Ł»e Azerbejdżan jest niepoważną ligą? Przecież oni mają drużynę w fazie grupowej Ligi Europy, a nasze wszystkie zespoły już poodpadały. Po Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, gdzie zajęliśmy drugie miejsce, dostałem propozycję z ligi rosyjskiej, ale ją wyśmiałem. Bo uznałem to za niepoważny kierunek. A teraz? Co przeżywa Rosja? Mogłem sobie pluć w brodę. To samo będzie z Azerbejdżanem za te dziesięć lat.
– Po meczu z Helsingborgiem zapytaliśmy trenera Lenczyka, dlaczego nie przedłużono z tobą umowy. Trener powiedział, by to pytanie zadać lekarzowi.
– Nie wiem, czemu tak powiedział. Fakt, byłem po wstrząśnieniu mózgu, ale to wszystko. Zresztą, nie szukajmy drugiego dna. Czas, by Śląsk przedłużył ze mną umowę był zimą, a nie latem – po jej wygaśnięciu. To że nie doszliśmy do porozumienia to sprawa między mną, moim agentem i właścicielami klubu. Nie szukajcie sensacji w tym, co powiedział trener.
– Teraz, gdy we Wrocławiu nastąpiła zmiana warty, możliwy jest twój powrót? Lenczyk ad hoc dokooptował wcześniej skreślonego Ćwielonga.
– Nie, Śląsk to temat skreślony. To że nie zostałem w tym klubie dłużej, mogę uznać za swoją największą pomyłkę, ale takie jest życie piłkarza. We Wrocławiu przeżyłem najpiękniejsze lata swojej kariery. Mistrz, wicemistrz. Przecież ja pobyt w tym klubie będę wspominał do końca życia.
– W ogóle opowiedz, jak minęło lato? Czy jesteś w stanie nadrobić zaległości?
– Z tym nie ma żadnego problemu. Cały okres przygotowawczy spędziłem w drugoligowym Turze Turek. Trenowaliśmy na świetnie przygotowanych obiektach Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Wciąż jestem w rytmie treningowym. Teraz gdy druga liga zainaugurowała sezon, wciąż jestem z nimi.
– Myślisz, że po przerwie na mecze reprezentacji zobaczymy Łukasza Madeja na boiskach ekstraklasy?
– Nie wykluczam, że nie. Chciałbym jak najszybciej znaleźć jakiś zespół. Wcześniej wraz z menedżerem szukaliśmy oferty, z której będę zadowolony. Teraz jedyne, co nam pozostało to szukać jedynie satysfakcjonującej propozycji. Na pewno byłbym zadowolony, podpisując to co podsunęli mi Azerowie. A tak… Inni zainteresowani moją osobą już zakupili piłkarzy w moje miejsce.
Rozmawiał MICHAŁ WYRWA