Jacek Bednarz robi co może, by przy takich środkach, jakie aktualnie są inwestowane w Wisłę i przy takich zobowiązań finansowych, jakie zastał po erze Valckxa, klub funkcjonował w miarę sprawnie. Trudna robota. Mimo że rozumiemy, iż facet nie ma łatwo, niektóre jego stwierdzenia z dzisiejszego wywiadu dla „Przeglądu Sportowego” po prostu musimy skomentować. Bo chociaż to może się wydać dziwne, to jakoś nam się skojarzył dzisiaj wiceprezes Wisły z… Józefem Wojciechowskim. Naprawdę, z Wojciechowskim.
Zaczął od takiego stwierdzenia: Okres przygotowawczy dawał nadzieję, że powinniśmy mieć dobry start. Wiśle trudno było strzelić gola. Traciliśmy je ani nie szybko, ani nie po błędach i nieporozumieniach. Potrafiliśmy kontrolować grę, jak choćby niedługo przed ligą w meczu z Hannoverem. Co może on zrobić z polską drużyną, widzieliśmy niedawno, a my zremisowaliśmy 1:1. Dlatego jestem tak rozczarowany.
Czyż to nie pachnie Wojciechowskim, który wnioski wyciągał z wygranego sparingu z Borussią Dortmund? Tylko że JW mógł nie wiedzieć, że w sparingach różne cuda się zdarzają (np. Benfica niszczy Real Madryt), a prawdziwy futbol rozgrywa się gdzie indziej, natomiast po byłym zawodniku spodziewaliśmy się jednak zachowania rozsądku.
A w tym sparingu z Hannoverem Wisła faktycznie zremisowała. Po rzucie karnym w ostatniej minucie.
Kilka linijek dalej – normalnie znowu JW: Trzeba się zastanowić, czy przy obecnym składzie personalnym stać nas na grę dwoma napastnikami.
Może i trzeba, ale czyż zastanowić nie powinien się nad tym trener, nie wiceprezes na łamach gazet? Wiceprezes jest urzędnikiem administracji i odpowiada za papierki, natomiast za boisko odpowiada szkoleniowiec. Jeśli sobie nie radzi – wtedy właśnie urzędnik podsuwa mu do podpisania papierek. Proste i logiczne, sprawdzono to we wszystkich ligach świata. Natomiast kiedy wiceprezes zaczyna publicznie wypowiadać się na temat złej taktyki, to jest to zaburzenie ładu korporacyjnego, o który sam powinien dbać.
I ostatnie skojarzenie z JW, chociaż już najmniej oczywiste. Mówi Bednarz, że Wisła chciała zatrudnić Pawła Brożka (29 lat, 86 goli w ekstraklasie), ale wcześniej wydała całą kasę na wynagrodzenia, kontraktując innych zawodników. Hmm, to po co było się spieszyć z Danielem Sikorskim (25 lat, 6 goli w ekstraklasie)? Ukradłby wam go któryś klub? Co najwyżej Klub Kokosa. Jak się robi głupie oszczędności i płaci tu troszkę i tam troszkę takim Sikorskim, to potem konto puste.
Powodzenia w podbijaniu ligi Sikorskim.