Dwa słowa, które w języku polskim najczęściej występują obok siebie? Na pierwszym miejscu „kurwa” i „mać”, a na drugim „kompromitacja” oraz „PZPN”. Teraz oczywiście mamy kolejną kompromitację, bardzo smakowitą, bo wynikającą z haniebnego lenistwa.
Pisaliśmy niedawno o niesłusznej czerwonej kartce dla Macieja Manki z GKS-u Tychy, którą ten zawodnik otrzymał w spotkaniu z Zawiszą Bydgoszcz. GKS od kartki się odwołał, ale zanim PZPN rozpatrzył odwołanie to… zawodnik już zdążył karę odcierpieć. Teraz trzymajcie się mocno – związek właśnie zdecydował, że kartka była niesłuszna i że z tego względu tyski klub nie musi płacić… kary za czerwoną kartkę. Cóż za łaska!
Problem w tym, że na skutek lenistwa PZPN – bo nikt nie miał czasu zająć się protestem na czas – GKS Tychy zagrał bez Mańki z Niecieczą i przegrał 0:3. Pewnie z Mańką w składzie też by przegrał, ale tego na sto procent nie wiemy – możemy tylko przypuszczać. Wiemy natomiast, że gospodarze nie mogli wystawić optymalnego składu, ze względu na zaniedbania PZPN. I teraz co – mecz jest ważny tak? Wynik zaliczony? Teraz zastanówmy się: a gdyby – teoretycznie – protest dotyczył czterech czerwonych kartek? I gdyby wszystkie były niesłuszne? To też GKS zagrałby z Niecieczą, przegrał 0:3, a później związek anulowałby kary?
Jeśli PZPN anulował karę dla Mańki, to powinien też anulować mecz z Niecieczą. Może wtedy kilku starych pryków nauczyłoby się przychodzić do pracy.