We wszystkich dziennikach mamy dziś ciekawsze lub mniej zapowiedzi meczów Legii i Śląska w pucharach. Nas jednak najbardziej zainteresował tekst o skautingu Lecha.
FAKT
Luigi Bruins z Excelsioru może trafić do Lecha, Legia może zarobić spore pieniądze na awansie do LE, a Paweł Janas krytykuje polskich piłkarzy.
– Młody piłkarz gdy podpisze kontrakt to wylicza co może sobie kupić za wypłatę. Pierwszą rzeczą jaką przeważnie nabywa jest samochód, często luksusowy, na który udaje się na podryw. Może w nim jeść, spać, bo najważniejsze dla niego jest powodzenie u dziewczyn. Piłka schodzi na dalszy plan – mówił niedawno w rozmowie z FaktemPaweł Janas (59 l.).
Rozumowanie starszych zawodników również ma wpływ na przyszłość utalentowanego chłopaka. Podczas letniego sparingu Cracovii nastoletni piłkarz narzekał, że krakowski klub spadł z ekstraklasy i musi teraz rywalizować na jej zapleczu. Szybko przeszedł edukację: „Nie ma co narzekać. Wyliczyłem, że w pierwszej lidze zarobimy więcej niż w ekstraklasie. O zwycięstwa jest łatwiej, więc częściej zgarniemy premie, a i za ewentualny awans coś dostaniemy” – wyjaśnił mu starszy o kilka lat kolega z drużyny…
SUPER EXPRESS
Rozmówka z Orestem Lenczykiem.
– Zachowanie Diaza i Dudka spowodowało, że wielu zastanawia się, czy jest jeszcze chemia pomiędzy panem a zawodnikami…
– Nie interesują mnie te głosy. Zgłupiałbym, gdybym to wszystko czytał i brał do siebie. Nie chcę powiedzieć, że to nagonka na nas za to, że wyszliśmy przed szereg i zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Ale nawet o brzydkiej dziewczynie nie trzeba mówić, że jest brzydka, można powiedzieć, że nie jest ładna.
– Ostatnie zachowanie Diaza i Dudka, który stwierdził, że nie szanuje pan zawodników, narobiły jednak zamieszania.
– To brak inteligencji piłkarza. Jeśli Dudek tak się wypowiada, to sugeruje, że nie powinienem wystawiać Mili, Elsnera czy Kaźmierczaka, ale właśnie jego, gdy był w Śląsku. W tym momencie jest megalomanem. To przecież wymienieni przeze mnie piłkarze mieli wielki udział w zdobyciu mistrzostwa Polski.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o transferach Lecha Poznań.
Lech Poznań w kwestii transferów działa tak, że typuje potencjalnych graczy na konkretne pozycje. Są oni następnie obserwowani przez skautów „Kolejorza”, i to dość długo, minimum kilka miesięcy, a zdarza się, że i rok albo dłużej. Wytypowani piłkarze są ustawiani w kolejności według stopnia zainteresowania Lecha, który rozpoczyna negocjacje najpierw z numerem jeden. Gdy te nie dochodzą do skutku, przechodzi do numeru dwa itd. Tak było w przypadku Gergo Lovrencsicsa czy Kebby Ceesaya.
W przypadku szukania gracza ofensywnego, na pozycję środkowego napastnika czy ofensywnego napastnika, Lech doszedł już do pozycji numer pięć. Pierwszych czterech wytypowanych do gry zawodników odpadło z różnych względów, głównie finansowych. Numerem jeden miał być 24-letni Holender Tjaronn Chery z klubu ADO Den Haag, numerem dwa natomiast Islandczyk Alfred Finnbogason, znany chociażby z gry w barwach szwedzkiego Helsingborgs IF przeciwko Śląskowi Wrocław w eliminacjach Ligi Mistrzów. Strzelił wtedy wrocławianom gola. W fazie grupowej, czy to Ligi Mistrzów, czy Ligi Europejskiej, w szeregach szwedzkiej drużyny już nie wystąpi – trafił bowiem do SC Heerenveen w Holandii, co skutecznie zablokowało także jego ewentualny transfer do Lecha Poznań. A był to gracz obserwowany przez „Kolejorza” od dawna, jeszcze od czasów, gdy grał w Lokeren w Belgii (do Helsingborgs IF był tylko wypożyczony).
(…)
To, że zawodnik zajmuje pozycję numer pięć w notesach skautów Lecha Poznań, nie znaczy od razu, że jakościowo musi odbiegać od piłkarzy na wyższych pozycjach. Na ocenę potencjalnych wzmocnień wpływa bowiem nie tylko jakość ich gry, ale i szereg innych raportów, np. coś, co „Kolejorz” nazywa „raportem mentalnym”. To efekt obserwacji charakteru piłkarza, jego zamiłowań, nawet życia prywatnego. W przypadku Węgra Gergo Lovrencsica były to chociażby takie kwestie jak fakt, że ma narzeczoną, z którą jest bardzo związany i że tejże narzeczonej również trzeba zapewnić takie warunki w Poznaniu, by czuła się tu dobrze. W „raporcie mentalnym” znalazły się nawet tak drobiazgowe zapisy, jak zachowanie piłkarza po przegranych i wygranych meczach, reakcja na stres, porażki oraz sukcesy, a nawet fakt, że zawodnik… lubi wędkować. Jak mówią w Lechu, to wszystko ma potem znaczenie.
Zapowiedź meczu Legii z Rosenborgiem.
Do składu wraca Miroslav Radović, który w lidze musi pauzować za czerwoną kartkę. Oprócz odsuniętego za kartki Ivicy Vrdoljaka trener Urban wystawi najsilniejszy skład. Podobnie zresztą jak rywale. Jeśli Legia wyeliminuje Rosenborg, szkoleniowiec Legii będzie miał mocny atut w ręku. Kiedy prowadził Legię w latach 2007-10, w lidze potrafił efektownie wygrywać nawet wtedy, kiedy Legia miała problemy kadrowe. W pucharach mu nie szło, nie potrafił przejść dwóch kolejnych rund. Legia przegrywała z przeciętnym FK Moskwa i nieco lepszym Broendby. Ubiegłoroczny awans do fazy grupowej LE był największym sukcesem klubu od występów w Lidze Mistrzów.
Urban może znów zapewnić kibicom pucharowe emocje do końca grudnia, a klubowi pieniądze. Premie w tym sezonie są wyższe, choć wciąż i tak kilkakrotnie niższe niż w Lidze Mistrzów. Ale sam awans do grupy, z czym poza premiami za wyniki wiążą się wpływy z biletów, reklam i praw telewizyjnych, to minimum kilkanaście milionów złotych. Celem numer jeden dla Urbana jest mistrzostwo Polski, ale za grą w pucharach wszyscy w Warszawie mocno tęsknią i chcieliby się zacząć przyzwyczajać, że przygoda Legii nie kończy się na eliminacjach.
I Śląska z Hannoverem.
Przeciwko drużynie 96 Argentyńczyk jednak nie zagra, bo w przerwie niedawnego meczu o Superpuchar Polski miał nazwać trenera Lenczyka „ch…”. Po tym zajściu nie do końca wyjaśniona jest jego sytuacja w klubie. Zawodnik – według rzecznika Śląska Michała Mazura – został wprawdzie ukarany finansowo przez zarząd, ale szkoleniowiec drużyny zachowuje się tak jakby sprawa jednak zamknięta nie była. Lenczyk nie włączył Diaza do kadry na pojedynek z Hannoverem, a na przedmeczowej konferencji prasowej powiedział, że wciąż czeka na rozmowę z kierownictwem klubu. – Ja poinformowałem o incydencie tuż po powrocie z Warszawy. Od tego czasu nikt z kierownictwa klubu ze mną na ten temat nie rozmawiał – zarzekał się Lenczyk.Â
Bez Diaza jego drużyna zdaje się mieć jeszcze mniej sportowych argumentów do pokonania Niemców, choć przecież nawet z argentyńskim napastnikiem nie byłoby ich dużo. – Doskonale zdajemy sobie sprawę, że to Niemcy są faworytem, ponieważ dotychczasowe nasze mecze nie były udane, a niektóre wręcz bardzo nieudane. Pokonywaliśmy jednak trudności związane ze zgraniem zawodników na bardzo istotnych pozycjach. Biorąc pod uwagę naszą obecną formę, nie wyczuwam, aby drużyna była wystraszona, a wręcz przeciwnie. Zespół chce podjąć walkę i dobrze się zaprezentować – podkreślał szkoleniowiec wrocławian. Trener mistrzów Polski dodawał również: – Myślę, że nasi piłkarze zbyt długo czekali na spotkanie z takim przeciwnikiem, by nie postarać się o wynik, który nie zamknie nam szans w rewanżu, jak to miało miejsce ostatnio ze Szwedami.Â
RZECZPOSPOLITA
Rozmówka z Miroslavem Radoviciem.
Czy jest różnica między drużyną, która wyeliminowała jesienią Spartaka Moskwa, a dzisiejszą Legią? Jesteście pewniejsi siebie, bardziej doświadczeni?
Pewnie tak, ale trudno mi znaleźć jakiś konkret, który by to potwierdzał. Przede wszystkim uważam, że gdyby w zimie nie odeszli Maciej Rybus i Ariel Borysiuk, to mogliśmy zostać mistrzami Polski. Tyle że od tamtej pory trochę się zmieniło. Wrócił Kuba Kosecki, regularnie zaczął grać Daniel Łukasik, przyszedł Marek Saganowski. Uważam, że mamy dziś lepszą drużynę, a może być jeszcze lepsza, bo jest kilku młodych, zdolnych chłopaków.
Co jest atutem Legii?
Nie mamy problemów z grą ofensywną.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z Markiem Saganowskim.
Jest pan napastnikiem, który nie ma przestojów, cały czas gdzieś biega.
Dopiero teraz, kiedy w Legii jest system Amisco, sam to widzę. Faktycznie, zawsze jestem w czubie tych, którzy najwięcej biegają. Inaczej nie potrafię. Muszę być pod grą, nawet jeśli przesadzam i przez to są jakieś niedociągnięcia. Kiedyś trener Leo Beenhakker powiedział: „nie biegaj ciągle, tylko stań przy polu karnym i czekaj”. Czułem się tak, jakbym był związany, nie mógł grać w piłkę, robić to, co kocham. Dzięki tym cechom bardzo szybko zaaklimatyzowałem się w Anglii. Minął miesiąc, a czułem się, jakbym był tam pół roku.
(…)
Zabolały pana słowa mistrzów olimpijskich na temat piłkarzy?
Oczywiście, że tak. Jeśli na temat ambicji i honoru wypowiada się pan Kołecki, to chciałbym go zapytać, dlaczego dwa razy złapano go na dopingu. Jeśli jest taki honorowy, to czemu korzystał z niedozwolonych środków, by osiągać sukcesy? Uważam, że on nie ma honoru.


