Każdy ponad każdym, a na szczycie Flota – I liga po trzech kolejkach

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2012, 11:01 • 4 min czytania

Za nami trzy kolejki pierwszej ligi i jeśli cokolwiek w tej chwili da się powiedzieć, to tylko truizm: „każdy może wygrać z każdym”. Śledząc wyniki i grę poszczególnych zespołów w tej lidze, ciężko oprzeć się wrażeniu, że o zwycięstwie decydują jakieś najdrobniejsze szczegóły typu migrena u dziewczyny rozgrywającego, czy imieniny drugiego golkipera. Nie zrozumcie nas źle, nie jest to liga bez jakości, w której wygrywa ten, kto akurat mocniej zapierdala. Po prostu pierwsze wyniki to kompletny random, a jeśli mielibyśmy typować wyniki następnej kolejki – wolelibyśmy to uczynić nie wcześniej, niż w przyszły poniedziałek.
Spójrzmy choćby na GKS Tychy – tydzień temu wywozi punkt z Bydgoszczy, na inauguracji remisuje z Kolejarzem Stróże, a w trzecim meczu bez większego oporu daje sobie wbić trzy bramki Termalice. Termalice, która ostatnio przegrała u siebie z Sandecją (pozostałe wyniki „Sączersów” to 0:5 i 0:2). Tak można wymieniać bez końca, przerzucając się kolejnymi dowodami na potwierdzenie prostej zasady: „mecz meczowi nierówny”. Stąd też ciężko właściwie mówić, które z wyników były w ten weekend niespodzianką.

Każdy ponad każdym, a na szczycie Flota – I liga po trzech kolejkach
Reklama

Na pewno sporym zaskoczeniem była postawa Cracovii. Buńczuczne zapowiedzi, całkiem niezły występ w Pucharze Polski w Bydgoszczy i… nic. Przychodzi wreszcie ligowe przetarcie ze słabiutką, zdezelowaną organizacyjnym bałaganem Gieksą i mamy remis. Spotkanie znakomicie podsumował trener katowiczan, Rafał Górak. – Gdyby Cracovia dzisiaj wygrała 4:0, to ktoś by w ogóle cokolwiek o nas powiedział? Moglibyśmy sobie tylko podziękować za walkę, pogratulować Cracovii i iść do domu – powiedział serwisowi ekstraklasa.net. Górak odniósł się zresztą również do wakacyjnej odysei katowicko-warszawskiej. – Ktoś zabiera zabawki, wyjeżdża, do dzisiaj trzeba po nim, kurwa, sprzątać. To nie jest gra w bierki, ani domek z zabawkami. To jest bardzo poważna sprawa, bo to jest życie prywatne bardzo wielu ludzi. (…) Dwunasty zawodnik jest na najwyższym poziomie, teraz trzeba dobrać jedenastu. Paru już na pewno jest.

Swoją drogą, komplementowani przez Góraka kibice Gieksy zdają się być świadomi własnej wartości (od 3:20).

Reklama

Wysokie loty utrzymują ekipy z północy – Arka wygrała swój drugi, a Flota trzeci mecz. Na drugą z ekip, obecnie przewodzącą w tabeli z kompletem zwycięstw, warto zresztą zwrócić większą uwagę. W bramce sławny nauczyciel tańca Kasprzik, dalej albo „młodzi, zdolni”, albo wręcz przeciwnie, starzejący się rozbitkowie pokroju Arifovicia czy Olszara. Obaj zresztą w meczu z Sandecją zdobyli po bramce. Na drugim biegunie? Bogdanka. Kopalnia po rozstaniu się z kibicami (tworzą aktualnie własny klub Górnik 1979) oraz tradycyjną nazwą nie może się odnaleźć i po trzech meczach ma okrągłe zero punktów ze stosunkiem bramek 1-6.

Hit kolejki? Miało nim być spotkanie Zawiszy Bydgoszcz z Miedzią Legnica, które raczej nie zawiodło wysokich oczekiwań. Mecz pokazał jak wiele znaczy na zapleczu Ekstraklasy doświadczenie i ogranie w wyższych ligach. Paweł Abbott nie musiał nawet się spocić – po prostu dwa razy stanął dokładnie tam, gdzie powinien i bez żadnych kłopotów dobił strzały swoich kolegów. Nie po raz pierwszy chwalimy również Adriana Błąda, który robił co chciał z Benem Starostą.

Wracając do ekstraklasowego doświadczenia – spójrzcie na mecz فKS-u z Dolcanem Ząbki. U łodzian jest Bodzio W., solidny Artur Gieraga, Paweł Kaczmarek oraz Paweł Sasin, reszta to coś między statystami a tłem. Jasne, fajnie ogląda się popularnego w Łodzi „Ptaszka”, czyli młodego Sarafińskiego, niezłe wrażenie pozostawił po sobie waleczny Jacek Kuklis, ale jeśli chodzi o grę w piłkę, podania, dryblingi, przyjęcia – Gieraga, Kaczmarek i Sasin odstawiają w tył cały swój skład i większość Dolcanu. Podobnie zresztą u gospodarzy, wśród których wyróżniali się Tataj i Matuszek. Momentami wygląda to naprawdę zabawnie – przyjmują sobie piłkę w środku pola i zaczynają biec w kierunku bramki. Biegnąâ€¦ biegnąâ€¦ biegnąâ€¦ Nikt im nie przeszkadza, aż w końcu sami zaczynają czuć się zdezorientowani – „skąd tu, kurwa, tyle miejsca?!” Najfajniej w takim układzie odnajduje się Sasin, który dobiega do dwudziestego metra, rozkłada szeroko ręce i oddaje piłkę gdzieś do boku. Chowający się gdzieś za plecami obrońców napastnik, Jakub Więzik pewnie dostałby w końcu w łeb, gdyby nie fakt, że Sasin ma aparycję i charakter cherubina.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama