Śląsk Wrocław znalazł się na poważnym zakręcie. Na tyle poważnym, że dzisiaj… wszyscy kibice w Polsce powinni trzymać kciuki za Oresta Lenczyka, bo stawka jest wysoka: znowu rozstrzygnąć trzeba, kto jest w polskiej lidze ważniejszy – trener czy piłkarz? Dzisiaj chodzi o wrocławski zespół, jutro może chodzić o każdy inny. Wiadomo, że za momencik działacze Śląska będą musieli opowiedzieć się po którejś ze stron i istnieje spore prawdopodobieństwo, iż pójdą na łatwiznę i postanowią zwolnić szkoleniowca. Potem przyjdzie nowy trener i dostanie w spadku „niesterowalną”, przekonaną o własnej sile szatnię.
We wrocławskim klubie zrobiło się naprawdę duszno. Cristian Omar Diaz – podobno perfekcyjną polszczyzną – oznajmił trenerowi, że w jego oczach jest „chujem”. Lenczyk miał potem całą sytuację skomentować słowami, że przez 40 lat żaden zawodnik go „chujem” nie nazwał i dopiero musiał przyjechać piłkarz z Argentyny, by to swojskie słowo padło. Dodatkowo bramkarz Marian Kelemen poinformował szkoleniowca, że uważa go za oszusta i że nigdy nie poda mu ręki. Kto odważniejszy (Diaz, Kelemen), ten wskakuje teraz Lenczykowi na głowę, kto bardziej tchórzliwy – jak Sebastian Dudek – przemawia dopiero po zmianie klubu. Krew gotuje się jednak wszystkim albo prawie wszystkim. Zamiast Diaza, dzisiaj w Łodzi zagrał Voskamp, który też uważa szanownego Oresta za durnia, ale miał dość rozumu, by wyznać to holenderskim dziennikarzom, a nie polskim.
W każdym razie w Śląsku prędzej czy później – ale raczej prędzej – będą musieli podjąć decyzję: trener czy piłkarze? To trudna decyzja, bo niechęć wobec Lenczyka wygląda na bardzo powszechną. Jeśli jednak działacze wybiorą rządy piłkarzy – będzie to tragedia. Nie chodzi o to, kto w całym sporze ma rację, ale o hierarchię, jaka powinna obowiązywać w polskim zespole. Dopóki trener będzie u nas popychadłem, a nie prawdziwym szefem, dopóki hierarchia będzie wywrócona do góry nogami, zawsze będziemy zaściankiem. Nawet jeśli Lenczyk jest człowiekiem trudnym (bo jest) i nawet jeśli narobił głupot (bo narobił) – to nie rolą piłkarza jest recenzowanie szkoleniowca. Jeśli chce recenzować, proszę bardzo, nikt mu nie zabroni tchórzliwie ujadać zza płotu – tylko niech najpierw zmieni pracodawcę. Teraz, w takiej chwili, prezes Śląska powinien przyjść do Lenczyka, przynieść mu kartkę, długopis i powiedzieć: – Niech pan wynotuje nazwiska zawodników, z którymi w trybie natychmiastowym mamy rozwiązać kontrakty.
Piłkarze Śląska generalnie są coraz bardziej śmieszni, ten cały Dudek – który dzisiaj strzelił zwycięskiego gola – śmieszny jest potrójnie. Facet ma 32 lata, w futbolu nigdy nie znaczył nic i już nic znaczyć nie będzie, natomiast jedyne, czym się będzie mógł pochwalić za dziesięć lat – to będzie właśnie mistrzostwo Polski zdobyte pod wodzą Lenczyka. Jemu się oczywiście może wydawać, że bez Lenczyka też by mistrzostwo zdobył, może nawet w lepszym stylu, ale fakty zdają się tego nie potwierdzać. Ten Dudek oświadczył, że dla niego Lenczyk to w ogóle nie jest trener. Hmm, a Dudek to w ogóle jest piłkarz? Sebastian, znaczy się, nie Jerzy… Dudek jedzie z Lenczykiem, podczas gdy jedyny sukces w życiu zdobył dzięki niemu. A że Lenczyk nie szanuje zawodników? Może gdyby miał w szatni zawodników godnych szacunku to by ich szanował?
Nawet jeśli Lenczyk zasłuży na zwolnienie, teraz działacze nie mogą go wywalić – wówczas oddaliby władzę w ręce zawodników i utwierdzili ich w przekonaniu, że u nas szefem jest piłkarz, a nie trener. Jakiś czas temu słyszeliśmy plotkę, że kierownictwo Śląska tylko czeka na potknięcie Oresta, by zastąpić go Piotrem Nowakiem. Nie, nie w takich okolicznościach. Teraz trzeba uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: Lenczyk!
Dzisiaj wrocławianie doszczętnie się skompromitowali w Łodzi, gdzie przegrali z miejscową partyzantką. Mecz do przerwy był wyrównany, z lekką przewagą gości, ale patrzeć się na to nie dało. Jedni nie potrafili, drudzy nie chcieli, albo nie potrafili jedni i drudzy. Obejrzeliśmy zdecydowanie najgorsze 45 minut w tym sezonie, poziom trzeciej ligi albo i niższy. Dno dna, ze cztery celne podania na krzyż, osiemdziesiąt kiksów. Po przerwie Patejuk zmarnował setkę na 0:1, poszła kontra, na prowadzenie wyszedł Widzew i od tego momentu zaczął grać z coraz większym zębem, napędzał się nieporadnością Śląska, młodzi zawodnicy wpuszczeni w drugiej połowie nie zatrzymywali się nawet na moment. Za to – za tę ambicję – brawa. Natomiast leniwie szwendający się piłkarze z Wrocławia swoim „zaangażowaniem” obrażali wszystkich, którzy postanowili ten mecz obejrzeć. Gdyby tylko przepisy na to pozwalały, powinni w komplecie wystąpić w Młodej Ekstraklasie, bo przecież dzisiaj wcale się nie zmęczyli.
W tabeli z Pogonią Szczecin zrównał się Lech Poznań, który zmasakrował Ruch Chorzów. Nowi zawodnicy „Kolejorza” – Ceesay i Lovrencsics – musieli przecierać oczy ze zdziwienia: co to za liga, w której na tle wicemistrza kraju można tak szybko zostać gwiazdą? Ceesay przez poprzednie sześć sezonów strzelił jednego gola, dzisiaj trafił na dzień dobry, Lovrencsics sprowadzony z Lombardu Papa robił co chciał, podawał i strzelał fałszem, podkręcał piłkę jak podkręcił swojego irokeza na głowie. „Niebiescy” stali i patrzyli na ten koncert, grzecznie się nie mieszając, tak jak nie mieszali się w koncert Viktorii Pilzno. Bardzo kulturalni i dobrze wychowani zawodnicy – można rzec, że nie odzywają się nieproszeni i że potrafią zachować się w gościach (czyli przyjąć oklep z godnością). Tomasz Fornalik nie za dobrze zaczął samodzielną pracę, jak tak dalej pójdzie to mimo trzyletniego kontraktu za długo nie popracuje, a złośliwi pytają, czy może w rodzinie Fornalików jest jeszcze jeden brat albo chociaż siostra? My się pastwić nie zamierzamy, jeszcze nie teraz, niech TF pracuje, bo głupi nie jest.
W Lechu bramki strzelili też Ślusarski i Ubiparip, co może nie być najlepszą wiadomością dla kibiców tego klubu, ponieważ teraz działacze mają prawo uznać, iż wzmocnienia są zbędne. W Ruchu sugerowaliśmy rozejrzenie się za następcą dla Macieja Sadloka, bo Sadlok na boisku to kamień przywiązany do szyi trenera. No i środek pola – o co chodzi z Lisowskim i po co gra, tego pojąć nie możemy już od rundy wiosennej.
Całą sobotę otworzył młody, zdolny, 27-letni debiutant, Fabian Pawela z Podbeskidzia, który zdobył gola już 19 sekundzie spotkania. Później Jagiellonia grała słaaaaabiutko, ale ostatecznie zdołała wcisnąć dwa gole i wygrała 2:1. Wtedy okazało się, że o ile bielszczanie mieli pomysł na przeszkadzanie, o tyle nie mają żadnego na konstruowanie i nawet grając z przewagą jednego zawodnika nie byli w stanie sklecić chociażby jednej akcji. Odważnej roszady dokonał Tomasz Hajto, który w 66 minucie ściągnął Frankowskiego, a zastąpił go ściągniętym z Radomiaka 22-letnim Tarnowskim. „Franek” – trzeba to szczerze powiedzieć – był dzisiaj zupełnie poza grą.
Na razie noty z dwóch meczów, później (ale może jutro) z trzeciego.
Lech Poznań – Ruch Chorzów (Kebba Ceesay 11, Bartosz Ślusarski 34, GergŁ‘ Lovrencsics 44, Vojo Ubiparip 90)
Oceniał Czesław Michniewicz:
Lech: Jasmin Burić 6 – Kebba Ceesay 7, Hubert Wołąkiewicz 7, Manuel Arboleda 7, Luis HenrÃquez 7 – Mateusz Możdżeń 6 (74 Szymon Drewniak 5), Łukasz Trałka 7, Rafał Murawski 7, GergŁ‘ Lovrencsics 9, Aleksandyr Tonew 6 (56 Vojo Ubiparip 6) – Bartosz Ślusarski 7 (81 Bartosz Bereszyński).
Ruch: Matko Perdijić 4 – ٽeljko Äokić 3, Piotr Stawarczyk 3, Maciej Sadlok 2 (46 Igor Lewczuk 3), Marek Szyndrowski 4 – Marek Zieńczuk 2 (46 Grzegorz Kuświk 3), Paweł Lisowski 2, Marcin Malinowski 3, Maciej Jankowski 4, Łukasz Janoszka 2 (77 Pavel Ł ultes) – Arkadiusz Piech 3.
Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (Dawid Plizga 72, Alexis Norambuena 78 – Fabian Pawela 1)
Oceniał Wojciech Kowalczyk:
Jagiellonia: Łukasz Skowron 7 – Alexis Norambuena 5, Michał Pazdan 4, Thiago Rangel 3, Luka Pejović 3 – Tomasz Kupisz 5, Rafał Grzyb 2, Łukasz Tymiński 2 (46 Dawid Plizga 6), Maciej Gajos 2 (54 Nika Dzalamidze 5), Maciej Makuszewski 3 – Tomasz Frankowski 1 (66 Paweł Tarnowski 4).
Podbeskidzie: Richard Zajac 7 – Marek Sokołowski 6, Damian Byrtek 5, Michal Piter-BuÄko 6, Krzysztof Król 4 – Damian Szczęsny 5 (57 Piotr Malinowski 2), Dariusz Łatka 3 (82 Liran Cohen), Matej Náther 5, Fabian Pawela 6 (43 Damian Chmiel 3), Sebastian Ziajka 3 – Róbert Demjan 2.