Jeszcze się dobrze sezon nie zaczął, a dziennikarze „Przeglądu Sportowego” postanowili zabłysnąć nie tylko wycenami piłkarzy w skarbie kibica, ale też – do czego już dawno nas przyzwyczaili – obiektywnymi notami. I tak za wczorajszy mecz Michał Gliwa, który puszczał wszystko, co leciało w jego kierunku, a i ledwo radził sobie z prostymi piłkami (klasyczny Pawełek), dostał notę 5, co według „PS” oznacza przeciętny występ. Czyli – przynajmniej zdaniem „Przeglądu” – niczym specjalnym się nie wykazał, ale też jakoś się nie skompromitował. Dla porównania – Arkadiusz Woźniak, który też zagrał słabiutko, zasłużył na „dwójkę”. Czyli – według „PS” – katastrofa.
Musimy więc zadać to samo pytanie co w poprzednim sezonie. Co ten biedny Gliwa musiałby zrobić, żeby dostać nawet trójkę? Zesrać się na boisku? Zabrać sędziemu kartki? Bo rozumiemy, że na „jedynkę” to pasuje sobie wrzucić ze dwa swojaki w stylu Janusza Jojko i minąć się z piłką przy osiemnastu dośrodkowaniach.
PS A z tą notą dla Papadopulosa to – jak rozumiemy – błąd w druku.
