– Ponownie wracam do pytania: na jakiej podstawie określono nasz cel minimum i wynik uznano za porażkę, a wręcz klęskę? – pyta na łamach „Polskiej Piłki” (organ prasowy PZPN) Franciszek Smuda.
Franiu, na jakiej podstawie wynik uznano za porażkę? Może na tej, że zająłeś ostatnie miejsce w grupie i nie wygrałeś ani jednego meczu? Czy to są wystarczające podstawy, czy potrzeba ci czegoś więcej? Jeśli ty nie wiesz, dlaczego porażkę uznaje się za porażkę to pora skontaktować się z doktorem – i nie mamy na myśli Stefana Majewskiego. Ale w skrócie: jeśli ktoś przegrywa to uznaje się, że przegrał, a jeśli wygrywa – że wygrał. Przy okazji postaramy się ci to rozrysować, chociaż liczymy, że tę prostą zależność zdołasz ogarnąć i bez grafik pomocniczych.
A na jakiej podstawie zdefiniowano cel minimum? Może na podstawie twoich słów. Przecież sam na antenie TVP powiedziałeś: – Nasz cel to wyjście z tej grupy. O to walczymy. Co nas czeka później, to się potem będziemy martwić, ale wtedy możliwe jest wszystko.
Jeśli ten jeden cytat cię nie przekonuje, to rzućmy okiem na inne.
– Dla mnie osobiście sukcesem będzie awans z tym młodym zespołem z grupy. To jest nasz najważniejszy cel – to z 7 czerwca 2012 roku.
– Celem na Euro jest wyjście z grupy – 9 września 2011 roku.
– Jestem realistą. Wiem, że wszyscy Polacy i ja oczywiście też cieszylibyśmy się z mistrzostwa Europy, ale nie mamy tak silnego zespołu, żeby to osiągnąć. Naszym realnym celem jest wyjście z grupy – 4 maja 2012 roku (wywiad dla „Gościa Niedzielnego”).
– Naszym celem jest wyjście z grupy. Nie można teraz myśleć o zabawie więcej niż o piłce – 17 maja.
Chłopie, znany jesteś z zaprzeczania sam sobie, ale daj już spokój. Zarobiłeś kilka baniek, pożyłeś na koszt związku, koniec tego wariatkowa. Wracaj na wieś mamić sąsiadów.