Historie o prezesach traktujących kluby jak zabawki, chętniej celujących w czołówki gazet niż ligowych tabel mogą denerwować. Gil, Becali, Wojciechowski – wydawać się może, że napisano o nich wszystko i… może nawet to samo. Ken Bates ma z każdego po trochu. Kogoś obraził, ma swoje skrajne poglądy i lubi brylować w mediach. Z drugiej strony prowadził już trzy kluby i gdyby kiedyś nie wymyślono piłki nożnej, Anglik wiódłby bardzo nieszczęśliwe i nudne życie.
– Przepraszam, ale nie powiem nic na ten temat. Obiecuję jednak, że o wszystkim dowiecie się jako pierwsi – wyklepana formułka większości rzeczników prasowych tym razem padła z ust człowieka, który w ustach ma żądło. Ken Bates od dziesięcioleci pchał się na czołówki gazet. Atakował, mieszał z błotem innych i przekonywał, że jest mesjaszem, który przeprowadzi kluby z nędzy do piłkarskiej ziemi obiecanej. Zostało trochę wolnej szpalty? Grał zespół Batesa, dowiedz się, co powie – padło nie raz w redakcjach. Dzięki wypowiedziom biznesmena angielscy pismacy nie mieli problemu z nabiciem brakującej wierszówki, bo najlepszy przymiotnik na jego określenie to złośliwy. Gra muzyka? Nie! Bates zawsze usłyszy fałszywą nutę, albo… sam ją wymyśli. Angielskie przysłowie głosi: „Jeśli nie możesz powiedzieć nic miłego, najlepiej nie mów nic” – ale tak nie zdobywa się rozgłosu.
W styczniu jego Leeds zostało wyrzucone z Pucharu Anglii przez Arsenal z Thierrym Henrym. Francuz grał wtedy pierwszy mecz podczas krótkiego comebacku na Emirates. Piłkarz wszedł w drugiej połowie i strzelił bramkę. Kanonierzy w ekstazie. Wrócił król. Wtóruje im w zachwytach cała Anglia. Oprócz jednego pana. – Chciałem obejrzeć mecz, a ekipa ESPN pokazywała tylko Henry’ego, jak siedzi na ławce. Nie wiem, kto osobiście realizował mecz, ale to banda amatorów. Wiele nauki przed nimi – skwitował w swoim stylu. Wypowiedź nie wnosi wiele. Bates utonął w napływie newsów o świetnej grze legendy. To dla Batesa jednak nie ważne. On konsekwentnie od kilku lat pokazuje, że tkwi w piłkarskim bagnie, otoczony bandą idiotów, którzy go nie szanują. Tylko kretyni nie noszą Batesa na rękach. A tych jest przeważająca większość.
Teraz od biznesmena dziennikarze nie usłyszą więcej niż powyższa formułka. Klub, którym obecnie kieruje, Leeds United, znalazł się na celowniku arabskich szejków. Leciwy przedsiębiorca podpisał klauzulę, że nie będzie udzielał się w mediach podczas trwania negocjacji. Jeśli Arabowie zdecydują się na kupno, Bates będzie oglądał futbolowy światek już tylko z drugiego brzegu rzeki. Poniżej kilka epizodów z życia futbolowego szaleńca w alfabetycznym porządku.
Arsenal – tam narodziła się pasja
Uwielbienie do piłki mały Kenneth pokazywał na boisku. Nie miał łatwo, bo urodził się ze zdeformowanymi stopami. Mimo szeregu operacji i tak jego stopy są różnych rozmiarów. Jeśli gitarzysta Black Sabbath grał mimo straty opuszków palców jednej ręki, to jaki problem czyni kilka centymetrów różnicy dolnych kończyn? – Byłem fantastyczny – wypala z pasją Bates, pytany o dawne lata. – Może nie należałem do najbardziej utalentowanych, ale zawsze miałem piłkę. Nie bez wątpienia nazywali mnie Killer Bates – boiskową zawziętość z czasem przeniósł do klubowych gabinetów.
Chelsea – najpierw hotele, potem piłkarze
Kiedy biznesmen wyłożył 1 milion funtów w 1982 roku, Chelsea nieuchronnie spływała do trzeciej ligi angielskiej. Przedsiębiorca, wchodząc do klubu, nie mógł marzyć o przyszłych sukcesach, ale musiał realnie myśleć o zmianach, które uratują zespół. The Blues byli zadłużeni, a potencjalnych inwestorów odstraszali, cieszący się złą sławą, kibice. Bates oczywiście był wierny swoim zasadom i rozbudował stadionową infrastrukturę, która miała wyciągnąć z kiszeni kibiców więcej funtów niż wydawali na bilety. Przy Stamford Bridge pojawiło się Chelsea Village czyli sieć hoteli otoczona atrakcjami w postaci barów. – Śmiano się z tego, ale każdy to kopiuje. Klub powinien zarabiać nie tylko w dniu meczów – wspomina biznesmen. Z czasem przyszły sukcesy sportowe. Gianfranco Zola, Gianluca Vialli, Marcel Desailly czy Roberto Di Matteo zdobyli dla klubu szereg trofeów, a za prezesury Batesa rozpoczął się najbardziej owocny okres dla londyńskiego klubu.
Dzieciństwo – wszystkich zamknąć lub wyrzucić
Nie było łatwe. Bates nie ma prawa pamiętać matki, bo ta zmarła, kiedy miał 18 miesięcy. Ojciec stracił pracę, a mały Kenneth trafił do dziadków pod Londynem. Do tego doszła wspomniana deformacja stóp. Los sieroty wpłynął na poglądy Batesa. – Wszystkiemu winni są lewacy i liberałowie. Znieść prawa człowieka, przywrócić karę śmierci. Samotne matki powinny trafić do mieszkań socjalnych. Wywalić wszystkich imigrantów – skomentował. Bates lubuje się w atakowaniu wszystkiego i wszystkich, którzy są związani z tym, jak wygląda jego kraj. Najczęściej wykorzystuje do tego swoje programy meczowe. Tyrada zaczyna się od wspomnienia dzieciństwa, by potem przejść do współczesności. Anglik swoim ciężkim dzieciństwem uzurpuje sobie prawo do głoszenia kontrowersyjnych teorii.
Kibice – „kilku idiotów nie robi na mnie wrażenia”
Hierarchia futbolowa Batesa wygląda w następujący sposób: najpierw infrastruktura stadionowa i szeroko pojęty rozwój pozaboiskowy, potem piłkarze i gdzieś na końcu kibice. Kiedy fani wchodzą mu w drogę, Anglik nie idzie na żadne ustępstwa. Jako prezes Chelsea zaproponował zainstalowanie płotów pod napięciem na Stamford Bridge, które miałyby załatwić problem chuligaństwa. Natomiast fanom Leeds wypalił: – Chcecie mieć Premier League, to płaćcie jak w Premier League – potem podniósł cenę biletów. Zaniepokojeni polityką prezesa kibice zaczęli protestować przed Elland Road. Właściciel ogłosił całej Anglii, że kilku kretynów nie jest w stanie go poruszyć. Poza tym biznesmen nie rozmawia z kibicami, on tylko obwieszcza. Bates komentuje bieżące sprawy w programie meczowym, co uważa za wystarczające źródło informacji dla sympatyków klubu. Keep calm and listen to Bates.
Leeds United – to już ostatni raz
„Ostatnie wyzwanie”, „Wielka przyjemność i zaszczyt”, „Przychodzę, żeby uratować ten klub” – Tak Bates zapowiedział przejęcie zespołu z Elland Road. W 2005 roku klub był na skraju istnienia. Spadek, długi i zderzenie z brutalną rzeczywistością, która nastała po przebudzeniu z sezonu 2000/01, kiedy kupowano ponad możliwości. Dla jednych Bates faktycznie stał się zbawcą, którego na Elland Road przywiała miłość do futbolu. Są jednak fani, dla których Anglik tylko skomplikował powrót Whities na salony. Na anty-batesowskich blogach rozpisują się, że prawdziwym zbawieniem byłoby wejście kuratora, co oczyściłoby spółkę z długów i pozwoliłoby przyciągnąć bardziej reformowalnych inwestorów.
Biznesmen porównał prowadzenie Leeds do niekończącej się gry wstępnej z wolnych dochodzeniem do przyjemności. Anglik musi być miłośnikiem seksu tantrycznego, bo jego posunięcia wskazują na to, że spodobała mu się łupanka w Championship. W przeciwieństwie do kibiców. Ci skrupulatnie wyliczają, gdzie podziały się pieniądze za sprzedaż czołowych graczy, a także drżą o finanse, kiedy Bates decyduje się na wkroczenie na medialną wojenną ścieżkę. Kary i koszta procesów mogą zabrać znaczne ilości funtów z kasy. Bates na starość może mieć nie tylko mniej przyjaciół, ale też zer na koncie.
Staruszek przed nowym sezonem nie poczynił spektakularnego transferu. „Hitem transferowym” było sprzedanie Roberta Snodgrassa, czołowego zawodnika, który narzekał na brak wzmocnień i coraz mocniej i głośniej wątpił w awans klubu do Premier League. Szkot zagra teraz w Norwich. Natomiast Bates, jak twierdzą złośliwi, sprzedaje, bo chce odbić sobie zainwestowane wcześniej kwoty. Fani w ankietach zdecydowanie popierają przejęcie klubu przez Arabów.
Miłość – uczucie, które nie ma końca
Tej nie można odmówić Batesowi. Anglik kocha gorąco i na całego. Z wiekiem uczucie nie maleje. Ł»eby serce biło jednakowo mocno przez cały czas, obiekty westchnień od lat nie zmieniają się – piłka nożna i żona, Susannah. Mężczyzna przyznał, że w życiu potrzebuje właśnie futbolu i dobrej towarzyszki niedoli.
Podczas jednego z bankietów do pary podszedł kibic, który zarzucił Batesowi, że nie może prowadzić Leeds, skoro wcześniej prezesował Chelsea. Ł»ona biznesmena zapytała człowieka: – Ile ma pan dzieci? Człowiek odpowiedział, że czwórkę. Susannah Bates powiedziała: – Kiedy pojawiło się drugie, trzecie i czwarte dziecko, to czy przestałby pan kochać pierwsze?
Bates specjalizuje się w warunkach beznadziejnych. Chelsea niemal witała się z trzecią ligą angielską, Leeds groził całkowity rozpad klubu. Anglik lubi budować. Wciąż ma pomysły, którym jest wierny. W im większe bagno inwestuje pieniądze, tym bardziej widoczny będzie stempel, który biznesmen odbije. Chętniej postawi klubową restaurację niż kupi piłkarza. Zapytany, dlaczego wciąż chce bawic się w futbol, odpowiedział: – Nienawidzę golfa. Łowienie ryb jest jak oglądanie schnącej farby. Gdybym to robił, zamieniłbym się w roślinę – wyznał.
Oldham Athletic – cuda nie przyszły
Klub z trzeciej ligi angielskiej był pierwszym wyzwaniem Batesa. Anglik zaczął z rozmachem. Za 45 tysięcy funtów wyremontował stadion. Nowe krzesełka, pachnące świeżą farbą, czyste toalety to standard, który podniósł cenę biletów, ale i zyski nowego prezesa. W planach pojawiły się też dyskoteka, kręgielnia czy ekskluzywny klub. Już za pierwszych lat prezesury Bates ostrzył język. Swoją tubą propagandową uczynił rubrykę w klubowym programie. Anglik chwalił się na temat przyszłych inwestycji. Na początku 1966 roku napisał: – Cuda w futbolu nie dzieją się w jedną noc. Pamiętajcie o tym i bądźcie cierpliwi – przekonywał. Minęło jeszcze wiele długich nocy i… w końcu Bates opuścił klub po spadku do czwartej ligi w sezonie 1969/70.
Reprezentacja – kto jest reprezentantem, a kto Reprezentantem
Tomasz Jodłowiec nie miałby lekkiego życia, gdyby Anglik działał nad Wisłą. – Uważam, że nie każdemu powinno się nabijać licznik występów w narodowej kadrze – wypowiedział się na temat reprezentantów, którzy mają więcej występów od krajowych legend. – Reprezentowanie powinno zaczynać się od zagrania 45 minut w ważnym meczu. Gra dla kraju to prawdziwy honor, coś specjalnego. Nie rozumiem, że reprezentantem staje się ktoś, kto wchodzi w 88 minucie meczu z Albanią na boisko – stwierdził. Oberwało się nawet Beckhamowi: – On ma więcej występów niż Bobby More, a co takiego sobą pokazał? – pytał.
Vendetta – tylko prawo może go zatrzymać
Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Dobrze, żeby była przemyślana, a męki ofiary ciągnęły się w nieskończoność. Ken Bates wie o tym bardzo dobrze. On niszczy swoich rywali. Zamiast karabinu maszynowego ma swój program meczowy oraz klubową radiostację. W zgniataniu przeciwników może zatrzymać go tylko prawo i wysokie kary finansowe. Niedawno Bates uparł się na Melvyna Leviego, byłego dyrektora Leeds United, któremu zarzuca odprowadzenie z klubu prawie 200 tysięcy funtów. Działaczowi nic nie udowodniono, jednak nieomylny Bates wiedział swoje i rozpoczął kampanię przeciwko byłemu pracownikowi. Rozpoczął od publikowania zarzutów w meczowym programie klubu z Elland Road. Kolejnym ciosem było ogłoszenie w radiu wiadomości, że klub szuka Leviego i jeśli ktokolwiek go widział, powinien zgłosić się do siedziby klubu i powiadomić o tym. Informację emitowano w trakcie meczu kilkakrotnie. W międzyczasie Bates zdążył też skomentować stan małżeństwa współpracownika, sugerując, że w sypialni państwa Levich wygasł dawny żar. Ostatecznie egzekucję dyrektora zakończył wyrok sądu. Podczas procesu Levi wyznał, że czuł się zastraszany. Bates od tamtego momentu nie może wypowiadać się na temat współpracownika, a jego konto uszczupliło się o 10 tysięcy funtów.
Zagraniczni właściciele – żartownisie z Teksasu
Co o zagranicznych inwestorach może powiedzieć bohater tego tekstu? Co o obcym kapitale może powiedzieć człowiek od lat jest wierny swoim ideom, które uważa za jedyne słuszne? – Połowa z nich nie wie, o co w tym chodzi, nie mają pojęcia. Nie można od razu kupić sukcesu, nie zawsze. Ł»eby go osiągnąć trzeba posiadać coś więcej niż tylko budżet – stwierdził. Dowodzony przez Amerykanów Liverpool Anglik nazwał katastrofą, a Toma Hicksa i George’a Gillette’a określił mianem żartownisiów, którzy podczas wizyty w teksańskim barze postanowili zostać najlepszymi kumplami i wspólnie prowadzić klub. Bates nie jest bez racji. Losy niektórych angielskich ekip prowadzonych przez zagranicznych przedsiębiorców borykają się z problemami, ostatnio chociażby Portsmouth. Z drugiej strony w Chelsea nie mogą narzekać na pieniądze Abramowicza.
***
Dosłownie na dniach Leeds United wydało oświadczenie, że zakończyły się jawne negocjacje z inwestorami. Póki co klub nadal jest w rękach Kena Batesa. Mimo to na Elland Road czekają, że pojawi się ktoś, kto będzie chciał przejąć zespół. Potencjalny nabywca musi być świadomy historii klubu z Yorkshire oraz zapewnić mu spokojną przyszłość. Najlepiej w Premiership – napisano w klubowym oświadczeniu.
DAMIAN DRAGAŁƒSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]